Inwestycje firm powoli wychodzą z dołka. Według danych GUS nakłady brutto na środki trwałe w sektorze przedsiębiorstw niefinansowych wzrosły w drugim kwartale o 1,2 proc. rok do roku. To pierwszy wzrost od półtora roku i sygnał, że kończy się czas głębokiego zastoju inwestycyjnego. Jednocześnie w całym pierwszym półroczu 2025 inwestycje były wciąż niższe o 1,2 proc. r/r (dane dotyczą podmiotów zatrudniających co najmniej 50 osób). Trend jest więc pozytywny, jednak sama skala tego ożywienia ewidentnie nie powala. Wzrost inwestycji miał być – obok konsumpcji – głównym motorem gospodarczym, tymczasem firmy w ograniczonym stopniu inwestują w nowe moce wytwórcze.
Warto porównać te dane z lipcową prognozą NBP z projekcji inflacji i PKB. Bank centralny dysponuje bowiem najbardziej zaawansowanymi modelami i największym zespołem analityków w kraju. NBP prognozował, że w drugim kwartale inwestycje firm wzrosną realnie o ponad 4 proc. r/r oraz staną się motorem wzrostu inwestycji i generalnie PKB. Rzeczywistość na razie okazuje się mniej optymistyczna.
Ożywienie inwestycji w sektorze prywatnym jest więc stosunkowo słabe. Dlaczego? W strukturze widać mieszane sygnały. W drugim kwartale nakłady na środki transportu wzrosły o 6,5 proc. r/r, a na maszyny i urządzenia o 3,2 proc. W ujęciu półrocznym to odpowiednio -0,8 i 1,4 proc. Mocno natomiast dołują inwestycje w budynki, które w drugim kwartale spadły o 4,1 proc. r/r. I tu dochodzimy do sedna problemu – Krajowego Planu Odbudowy.
Gdyby fundusze z KPO rzeczywiście szerokim strumieniem płynęły do gospodarki, prawdopodobnie widzielibyśmy zdecydowany wzrost inwestycji budowlanych – stanowią one około 70-75 proc. wszystkich inwestycji finansowanych w ramach KPO. Tymczasem ten segment inwestycji wciąż się kurczy.
Wniosek? Środki europejskie albo nie docierają do sfery realnej w oczekiwanej skali, albo ich absorpcja z UE przebiega znacznie wolniej niż zakładano, albo stygną na rachunkach państwa, bo wciąż jesteśmy w fazie kontraktowania i dzielenia pieniędzy między beneficjentów. Możliwe też, że gdy zostają wypłacane, finansuje się z nich zobowiązania za inwestycje, które już rozpoczęto.
Biorąc pod uwagę, że wypłacono już Polsce pieniądze z KPO na poziomie około 2,8 proc. PKB, wyjaśnieniem raczej nie jest słaba absorpcja z UE. Bardziej prawdopodobne są pozostałe scenariusze.
Wygląda więc na to, że na znaczące rozkręcenie popytu inwestycyjnego jeszcze poczekamy. Ale on prędzej czy później przyjdzie – tak przynajmniej pokazują prognozy większości zespołów ekonomicznych.
