PiS wciąż w strachu przed głosowaniem

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-04-28 20:00

Dwa tygodnie temu PiS forsowało wstawienie do bloku głosowań Sejmu powołania Adama Glapińskiego na drugą (i zarazem jego ostatnią) kadencję 2022-28 na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP).

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wszystko było na 13 kwietnia przygotowane, w tubie władców TVP oraz kanałach NBP trwało propagandowe bombardowanie, niemal kanonizujące dotychczasowego prezesa jako pogromcę inflacji oraz współtwórcę cudu mniemanego, znaczy gospodarczego. Jarosław Kaczyński w ostatniej chwili rozkazał jednak partii wziąć na wstrzymanie, bo wystraszył się pomocniczego głosowania w Komisji Finansów Publicznych – kandydatura przeszła tylko 27:26, przy 1 głosie wstrzymującym się, czyli bez większości bezwzględnej, a takowa jest wymagana na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Całkiem realnie prezes wyobraził sobie porażkę przez remis np. 228:228 (przy takim wyniku kandydat odpada), przy czym ta druga liczba stanowi sumę głosów przeciwnych oraz wstrzymujących się. Powszechnie jednak oczekiwano powołania prezesa banku 28 kwietnia, zwłaszcza że władcy prostym chwytem zapewnili sobie przewagę – marszałek Elżbieta Witek wykluczyła uczestnictwo zdalne, zdyscyplinowany klub PiS fizycznie się stawił, natomiast po drugiej stronie brakowało około 10 posłów. NBP dla wzmocnienia kandydatury kilka godzin przed głosowaniem rozesłał kolejny komunikat o własnej chwale, tym razem o rezerwach dewizowych – ale niepotrzebnie, bo powołanie prezesa znowu spadło z porządku. Tym razem jednak trudno pojąć czemu, wszak warunki miało cieplarniane. Jedynym wytłumaczeniem jest nabrzmiewający wewnętrzny konflikt w ekipie władców, głównie o ustawy sądowe, wywołujący niepewność co do postawy przystawki Zbigniewa Ziobry – gdyby nakazał swoim pretorianom taktyczne wstrzymanie się, to Adam Glapiński trafiłby do sejmowego kosza…

Chociaż niekoniecznie, bo Andrzej Duda natychmiast zgłosiłby swojego faworyta ponownie i tak aż do skutku. Mało kto już pamięta, że u zarania III RP dopiero za drugim podejściem w marcu 1992 r. powołana została na prezesa banku Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pierwszy wniosek prezydenta Lecha Wałęsy w grudniu 1991 r. przepadł, ponieważ kandydatkę wynalezioną przez Lecha Falandysza na wydziale prawa uważano za pomyłkę, przeciwko głosowali m.in. liberałowie Donalda Tuska. Później jednak zatomizowany Sejm skruszał i uznał, że nie ma wyjścia. Współcześnie prezydent zadziałał z ogromnym wyprzedzeniem – kadencja Adama Glapińskiego 2016-22 upływa dopiero 21 czerwca, zaś wniosek do Sejmu został podpisany już 11 stycznia 2022 r. i następnego dnia zarejestrowany. Notabene władcy ujawnili to z opóźnieniem dopiero 29 stycznia – naprawdę trudno pojąć, czemu przez kilkanaście dni skrywali zwyczajną informację, każda taka manipulacja od razu brzydko pachnie.

Nieodwołalnym już terminem głosowania w sprawie prezesa NBP ma być kolejne posiedzenie Sejmu 11-12 maja. Ale dopiero tego drugiego dnia, ponieważ 11 maja po południu klub PiS odbędzie posiedzenie wyjazdowe, służące praniu brudów obozu władzy. Jego wynikiem powinno być nabranie przez Jarosława Kaczyńskiego przekonania, że Zbigniew Ziobro nie wykręci w sprawie NBP jakiegoś numeru. Szef przystawki oczywiście skieruje w odwrotną stronę twarde własne warunki, dotyczące w szczególności losów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Bank centralny wciąż zachowuje kalendarzowy zapas, poza tym realnie nie zanosi się na niepowołanie prezesa do 21 czerwca. Na wszelki wypadek jednak władcy już kombinują plan B – ewentualne pełnienie przez Adama Glapińskiego po zakończeniu kadencji obowiązków aż do…

Konstytucja RP ustala, że centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski, któremu przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. NBP odpowiada także za wartość polskiego pieniądza, co ostatnio wychodzi mu raczej…
MAREK WISNIEWSKI