
„PB”: Jest pan zawodowym pisarzem. To dzieło przypadku czy pogoń z marzeniami?
Wojciech Chmielarz: Zawsze marzyłem o pisaniu książek, ale w dużej mierze to dzieło przypadku. Miałem niewiarygodne szczęście być zwalnianym z pracy w dobrym momencie.
Ciekawie się zapowiada...
Pracowałem w wywiadowni gospodarczej jako analityk. Równocześnie publikowałem na łamach różnych tytułów prasowych. W pewnym momencie się okazało, że firma się zamyka, a ja zostaję bez pracy. Byłem wtedy autorem czterech książek i miałem oszczędności, więc stwierdziłem — za namową żony, która zawsze bardziej we mnie wierzyła niż ja — że to dobry moment, aby sprawdzić, czy jestem w stanie utrzymać rodzinę z pisania, a właściwie z bycia pisarzem, bo to są dwie różne sprawy. Założyłem działalność gospodarczą i dziś jestem dumnym przedsiębiorcą.
Zmienił pan formę opodatkowania przez Polski Ład?
Zastanawiałem się nad tym. Okazało się, że pisarz nie może być na ryczałcie, więc zostałem przy podatku liniowym i zobaczymy, co się wydarzy. Wychodzę z założenia, że trzeba zacisnąć zęby, wytrzymać ten rok i obserwować system.
Czy w drodze do sukcesu wystarczy lekkie pióro?
Nie, przede wszystkim potrzebne jest szczęście. Spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy chcieli ze mną pracować — zainwestowali czas i pieniądze. Przede wszystkim mam na myśli moich wydawców. Najpierw uwierzyła we mnie Monika Sznajderman z Wydawnictwa Czarne, decydując się wydać debiutanckiego „Podpalacza”. Następnie Hanna Grudzińska z Wydawnictwa Marginesy dostrzegła we mnie potencjał i zaproponowała współpracę, Jestem za to wdzięczny.
Co jeszcze oprócz szczęścia jest potrzebne?
Praca. Nad książkami, ale też nad marketingiem.
Jak wygląda typowy dzień pracy pisarza?
To zależy. Kiedy piszę książkę, spędzam kilka godzin przy biurku i stukam w klawisze. Na wcześniejszym etapie, czyli zanim zacznę pisać, koncentruję się na poszukiwaniu informacji oraz ciekawych ludzi do rozmów, dzięki którym książka będzie ciekawsza i bardziej wiarygodna. Dużo czasu poświęcam na aktywność w mediach społecznościowych. Może nie robię tego wystarczająco dobrze, ale się staram. Udzielam wywiadów mediom, uczestniczę w spotkaniach autorskich. Buduję w ten sposób markę osobistą. To ważne, bo w Polsce łatwiej utrzymać się z bycia pisarzem niż z pisania.
Na czym jeszcze, oprócz sprzedaży książek, zarabia pisarz?
Na spotkaniach autorskich, recenzjach zamieszczonych na okładach książek innych autorów — decyduję się na to tylko wtedy, gdy publikację mogę polecić z czystym sumieniem. Kiedyś zostałem poproszony przez korporację o napisanie opowiadania, które było elementem dużego wydarzenia rekrutacyjnego. Jestem stałym felietonistą „Claudii”, co mnie bardzo cieszy, ponieważ w Polsce książki czytają przede wszystkim kobiety.
Co poradzi pan osobom, które marzą o pisaniu książek, ale nie wiedzą, jak się za to zabrać?
Po pierwsze — trzeba bardzo dużo czytać w sposób świadomy, czyli podpatrywać kolegów i koleżanki po fachu, oraz inspirować się tym, czym nas urzekli. Po drugie — trzeba po prostu jak najwięcej pisać. Moim zdaniem jest to rzemiosło, którego każdy jest w stanie się nauczyć na tyle, aby napisać dobrą czy nawet bardzo dobrą książkę. Żeby napisać wybitną, potrzeba czegoś więcej: magii, wyjątkowych przeżyć, wrażliwości.
Czy to się opłaca?
Mnie nauka pisania zajęła strasznie dużo czasu. Być może byłem w stanie lepiej ten czas spożytkować, jednak wtedy nie spełniłbym życiowego marzenia. Przytoczę anegdotę, którą przypisuje się Andrzejowi Sapkowskiemu, czyli prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnemu na świecie, obok Olgi Tokarczuk, polskiemu autorowi, który zarobił mnóstwo pieniędzy: „Gdybym chciał zarobić pieniądze, to sprzedawałbym skarpetki”. Nakład pracy pisarza versus to, ile jest w stanie wyciągnąć z książki, są niewspółmierne. Pisanie to zajęcie dla wariatów, bo poświęcamy bardzo dużo czasu na zdobycie umiejętności i właściwie nie wiemy, czy kiedykolwiek odniesiemy sukces.
Ile zarabia popularny autor?
Zależy. Według szacunków „Wprostu” najpopularniejszy autor w Polsce, czyli Remigiusz Mróz, zarabia rocznie kilka milionów złotych, a mniej popularni kilkaset tysięcy. Ja na zarobki nie mogę narzekać. Pytanie: jak długo potrwa dobra passa.
Podcast Puls Biznesu do słuchania co piątek od rana w twojej aplikacji podcastowej oraz na pb.pl/dosłuchania
dziś: „Jak zostać zawodowym rajdowcem, pisarzem, malarzem, muzykiem”
goście: Mikołaj „Miko” Marczyk — rajdowiec, Wojciech Chmielarz — pisarz, Krzysztof Syruć „Proembrion” — malarz, Adam Cegielski — muzyk