Silny spadek popytu kredytowego w warunkach znacznych podwyżek stóp procentowych, znaczny spadek zdolności kredytowej gospodarstw domowych po wdrożeniu ostatnich zaleceń nadzoru bankowego, założenie wzrostu stopy referencyjnej do poziomu ok. 7 proc. i utrzymania jej na tym poziomie w okresie prognozy oraz powolna reakcja podaży na słabszy popyt na mieszkania, szczególnie w sytuacji w dalszym ciągu dużej liczby projektów w budowie - to cztery filary prognozy analityków PKO BP, dotyczącej cen mieszkań w okresie II kw. 2022-I kw. 2023. Spadek maksymalnie o 5 proc. to scenariusz bazowy, zwiastujący raczej miękkie lądowanie, a nie krach rynku mieszkań. To dlatego, że w eksperci oczekują, iż decyzje deweloperów o wstrzymywaniu nowych projektów będą skutkowały obniżeniem podaży, co zahamuje spadek cen - szczególnie, jeśli słuszne będą prognozy dotyczące ponownego przyspieszenia wzrostu gospodarczego od połowy 2023 r.
Na razie gospodarka jednak zaczęła hamować, a na rynku kredytów mieszkaniowych doszło do załamania. Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, w maju liczba udzielonych kredytów spadła o 43,3 proc. r/r. Banki udzieliły 13,6 tys. kredytów, czyli najmniej od lutego 2015 r. Również w maju wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe spadła o 51,6 proc. r/r. Współczynnik akceptacji wniosków spadł ze standardowych 50-55 proc. do 30-35 proc. w kwietniu i maju.
Z drugiej jednak strony deweloperzy oddają do użytku coraz mniej mieszkań (I kwartał 2022 był trzecim z rzędu, w którym zanotowano spadek w dziesięciu największych miastach), spada też liczba rozpoczynanych budów (o 21,1 proc. r/r w I kwartale). Zdaniem analityków PKO BP, to właśnie szybkie dostosowanie podaży mieszkań deweloperskich do słabszego popytu jest największym ryzykiem dla scenariusza spadku cen mieszkań.