Zarówno w kategorii funduszy obligacji skarbowych krótkoterminowych, jak również uniwersalnych, wchodzimy w 2025 r. z rentownością portfela przekraczającą 5,5 proc. netto, co stanowi atrakcyjną stopę zwrotu ważoną ryzkiem wobec innych produktów inwestycyjnych. W tym otoczeniu inwestor musi sobie odpowiedzieć, jakiej stopy zwrotu oczekuje od rynku akcji, biorąc pod uwagę jego zmienność – mówi Rafał Matulewicz, wiceprezes PKO TFI.
Dodaje, że fundusze obligacji skarbowych średnio- i długoterminowych również mają interesujący potencjał, eksponując inwestorów na możliwy początek cyklu cięcia stóp procentowych w Polsce. Uczula jednak, że fundusze o wyższej duracji (średni ważony czas do wykupu obligacji, jakie fundusz ma w portfelu) cechują się większym ryzykiem pogorszenia wyników w wypadku wzrostu rynkowych stóp procentowych. Scenariusz bazowy PKO TFI zakłada jednak, że w 2025 r. główna stopa procentowa NBP zostanie utrzymana na obecnym poziomie lub obniżona.
Rafał Matulewicz uważa, że na rynku akcji należy przyjąć długoterminowy charakter inwestycji bądź być bardzo precyzyjnym w zakresie tzw. timingu. W przypadku warszawskiej giełdy należy też pamiętać o znaczeniu, jakie dla kształtowania się kursów ma kapitał zagraniczny. Tym bardziej że to zachowanie się Wall Street ukształtuje sentyment do innych światowych indeksów.
- Polska giełda wykazuje się dużą korelacją z innymi rynkami europejskimi. Indeks WIG był na najwyższych poziomach na przełomie pierwszego i drugiego półrocza 2024. Podobnie było z wieloma indeksami europejskimi, antycypującymi budujące się zagrożenia dotyczące kondycji gospodarki. W 2025 r. istotny wpływ na zachowanie spółek z warszawskiej giełdy będą miały decyzje nowej amerykańskiej administracji dotyczące taryf celnych na produkty z Europy oraz dynamika konfliktu rosyjsko-ukraińskiego – komentuje Rafał Matulewicz.
Wpisuje się to w kwestię globalizacji jako jednego z trzech megatrendów, których kontynuacja lub zastopowanie będzie w 2025 r. odgrywało istotną rolę na rynkach finansowych. Dwa pozostałe to ekspansja fiskalna i wyceny spółek technologicznych, zwłaszcza tych operujących w obszarze sztucznej inteligencji.
Globalizacja i deficyty fiskalne
Rafał Matulewicz przypomina, że Donald Trump wygrał amerykańskie wybory prezydenckie dzięki hasłom dotyczącym rewizji globalnej polityki handlowej.
- Istotne jest to, czy nowa administracja będzie realizowała program wyborczy, czy też w pewnym stopniu się od niego zdystansuje – podkreśla wiceprezes PKO TFI.
Zaznacza, że jeśli do przedwyborczych zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczących polityki handlowej dodać ryzyko geopolityczne związane z konfliktami za naszą wschodnią granicą oraz na Bliskim i Dalekim Wschodzie, to trudno oprzeć się wrażeniu, że trwający od dekad trend globalizacji jest zagrożony. Ewentualne zmiany w tym zakresie mogą mieć zaś istotne konsekwencje zarówno dla światowej gospodarki, jak również rynków finansowych.
- Warto wspomnieć, że ponad połowa wyników osiąganych przez spółki wchodzące w skład S&P 500 pochodzi spoza Stanów Zjednoczonych. Udział eksportu w gospodarkach Europy Środkowej i Wschodniej wynosi 60-80 proc. PKB. Deglobalizacja może przyczynić się do stagflacji, w której niższemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy podwyższona inflacja – wyjaśnia Rafał Matulewicz.
Tymczasem deficyty fiskalne osiągnęły poziomy rzędu 5-6 proc. Po części jest to konsekwencja pakietów stymulacyjnych uruchomionych w wyniku pandemii COVID-19, po części jednak trendu zapoczątkowanego już w poprzedniej dekadzie. Rafał Matulewicz zaznacza, że stosunek wydatków publicznych do PKB w krajach G7 wzrósł w ostatnich 15 latach o 5-10 pkt proc. Rola państw w finansowaniu rozwoju gospodarczego jest więc coraz większa.
- Natomiast 2025 będzie trzecim rokiem z rzędu względnie wysokich stóp procentowych i wraz z postępującym rolowaniem długu przedsiębiorstw i rządów koszt obsługi zadłużenia rośnie. To może wymusić na rządach przegląd wydatków, a biorąc pod uwagę, jak wzrost gospodarczy zależy od polityki fiskalnej, to jej zacieśnienie mogłoby prowadzić do niższej dynamiki. Uwzględniając wielkość deficytów i nikły wzrost gospodarczy w wielu państwach, zacieśnienie polityki fiskalnej może nawet rodzić ryzyko recesji – tłumaczy Rafał Matulewicz.
Recesja to zaś nieuchronne pogorszenie wyników, jeśli nie wszystkich, to większości spółek. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać, by w górę szły indeksy akcji.
Klikanie w kilka spółek
Wiceprezes PKO TFI uczula na wyceny amerykańskich spółek technologicznych - mierzone wskaźnikiem cena/zysk osiągają poziomy podobne do tych z 2000 r., kiedy to zaczęła pękać tzw. bańka internetowa.
Rafał Matulewicz podkreśla też, że hossa technologiczna na Wall Street jest dość ograniczona, w praktyce indeksy winduje w górę zaledwie kilka spółek. Ten efekt jest dodatkowo wzmacniany przez trendy w dystrybucji produktów inwestycyjnych, czyli demokratyzację sprzedaży i digitalizację dostępu do rynku finansowego. Nawet w Polsce bez trudu można ściągnąć na telefon aplikację pozwalającą handlować akcjami ze Stanów Zjednoczonych.
- Oznacza to, że coraz więcej inwestorów indywidualnych bezpośrednio inwestuje na giełdzie w portfel zaledwie kilku spółek amerykańskich. Wydaje się tym samym, że w 2025 r. analiza sentymentu rynkowego może być bardziej przydatna aniżeli analiza fundamentalna poszczególnych spółek – mówi Rafał Matulewicz.