Produkująca węgiel koksowy Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) zaprezentowała Plan strategicznej transformacji. Dzięki niemu chce osiągnąć 8,5 mld zł pozytywnych przepływów finansowych w latach 2025-27. Elementem planu jest zwiększenie efektywności kopalń i wynikający z niego wzrost wydobycia do 14,5 mln ton węgla do 2026 r. Spółka planuje też 600 mln zł rocznie oszczędności w zakupach i cięcie wydatków inwestycyjnych o 1,5 mld zł.
Plan ambitny i konieczny
— Plan jest bardzo ambitny. Zakłada prawie dwukrotnie większe oszczędności w najbliższych trzech latach, niż zakładamy w naszych prognozach. Zarząd liczy też, że uda się to osiągnąć dzięki wzrostowi efektywności i nie trzeba będzie nikogo zwalniać — komentuje Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa, a w latach 2007-15 prezes JSW, uważa, że plan naprawczy jest niezbędny.
— W obecnej sytuacji rynkowej, czyli spadającego poziomu wydobycia, i sytuacji wewnątrz spółki nie ma innego wyjścia niż uruchomienie poważnego programu naprawczego — mówi Jarosław Zagórowski.
Jego zdaniem nie tylko JSW, ale całe górnictwo ma dziś trudności również z powodu niedostatków zarządzania.
— Niekontrolowany wzrost kosztów, niepoparty wydajnością i efektywnością, staje się gwoździem do trumny polskiego górnictwa — mówi były prezes.
Pozytywnie plan naprawczy ocenia Krzysztof Łabądź ze związku zawodowego Sierpień 80.
— Plan brzmi dobrze — mamy mieć zyski, co mnie niezmiernie cieszy. Mam nadzieję, że w odpowiednim czasie zarząd podzieli się nimi z załogą — mówi Krzysztof Łabądź.
Efekty odłożone w czasie
Jakub Szkopek dostrzega jednak ryzyka związane z działaniami naprawczymi. Jednym z nich może być uszczuplenie funduszu stabilizacyjnego, który JSW utworzyła w celu zabezpieczenia się na kryzysowe czasy.
— JSW zamierza ograniczyć wydatki inwestycyjne w mniejszym stopniu, niż zakładaliśmy, a plan zakłada poprawę w odległej perspektywie, gdyż dopiero na lata 2026-27. Nawet biorąc pod uwagę oszczędności przewidywane w 2025 r., to spółka dalej będzie przepalać gotówkę i
sięgać po środki z funduszu stabilizacyjnego — mówi analityk.
W raporcie za III kw. spodziewa się 800 mln zł przepalonej gotówki, a kolejny kwartał nie będzie pod tym względem lepszy. Z planu naprawczego wynika, że spółka będzie generować pozytywne przepływy pieniężne dopiero w latach 2026-27.
— Jeśli moje szacunki są prawidłowe, to zarząd zawnioskuje do rady nadzorczej o umorzenie środków z funduszu stabilizacyjnego już na początku 2025 r. — mówi Jakub Szkopek.
Przypomina też, że w tym roku JSW już trzykrotnie obniżała roczny cel wydobycia, co stawia pod znakiem zapytania także cel z planu naprawczego.
— Może być rewidowany, bo wydobycie zależy także od warunków geologicznych. Ponadto podkreślam, że od kiedy JSW jest na giełdzie, w żadnej strategii nie udało się w całości zrealizować celów. To jest bardzo ambitny plan — uważa Jakub Szkopek.
Zdaniem Krzysztofa Łabądzia efekty przewidziane w planie będą możliwe do osiągnięcia, jeśli wydobycie będzie takie, jakie zakłada zarząd. Do tej pory jednak nie udawało się tych założeń zrealizować.
Co dalej z zatrudnieniem?
Jakub Szkopek uważa, że w planie naprawczym brakuje odpowiedzi na aktualne problemy spółki, trudno także uwierzyć, że cele uda się zrealizować bez redukcji zatrudnienia lub ograniczenia wynagrodzeń.
— To jednak trudny okres dla takich negocjacji. Przed wyborami prezydenckimi rząd nie zechce otwierać konfliktu z górnikami. Górnicy też o tym wiedzą. W perspektywie dwóch, trzech kwartałów nie uda się osiągnąć czegoś znaczącego w kwestiach pracowniczych — uważa analityk.
Jego zdaniem w planie są też kwestie niedopowiedziane. Chodzi nie tylko o kwestie wynagrodzeń, ale też dodatkowych świadczeń wypłacanych górnikom czy ewentualnego zamrożenia płac.
Jarosław Zagórowski także wątpi, czy uda się osiągnąć poprawę efektywności bez zwolnień.
— Jestem przeciwnikiem zwalniania pracowników, którzy są kluczowi dla procesu produkcyjnego. Wiadomo jednak, że w każdej firmie jest jakiś przerost zatrudnienia i zarząd JSW też będzie musiał tym się zająć. Jeśli jednak dzisiaj analizy wskazują, że są w stanie poprawić efektywność przy tej liczebności, to oczywiście życzę powodzenia. Niestety, ponad 50 proc. kosztów jest uwięzionych w kosztach pracy, więc albo redukujemy liczbę pracowników, albo zwiększamy efektywność ich działania — mówi Jarosław Zagórowski.
Krzysztof Łabądź natomiast podkreśla jeszcze jedną kwestię — dysproporcje w zakresie wynagrodzeń.
— Dawno zwracaliśmy na to uwagę, że trzeba usiąść do rozmów i zakończyć je porozumieniem wprowadzającym nowy, jednolity układ zbiorowy pracy — mówi Krzysztof Łabądź.
Według związkowca na oszczędności w obszarze pracowniczym nie ma najmniejszych szans.
— Tam, gdzie wydobywamy węgiel, pracowników brakuje, a gdzie indziej zasoby ludzkie są rozszerzane, m.in. w biurze zarządu — dodaje Krzysztof Łabądź.