Polskie Linie Kolejowe, spółka z grupy PKP, od lipca zmieniają strukturę zarządzania. Nowy układ ma ułatwić dotarcie z ofertą do samorządów regionalnych oraz prywatnych firm, które mogłyby zarządzać lokalnymi odcinkami mniej wykorzystywanych tras.
Polskie Linie Kolejowe (PLK), spółka PKP zarządzająca siecią kolejową, chociaż na zawsze mają pozostać własnością państwa, starają się wpasować w rynek, który powoli otwiera się dla firm prywatnych. Od lipca zarząd PLK zmienia wewnętrzną strukturę spółki, bo obecny układ jest zbyt skostniały aby umożliwić jej rozwijanie usług.
— Chcemy być normalną firmą, która pozyskuje nowych odbiorców. Chodzi o udostępnianie tras komercyjnym przewoźnikom. Centrala z 28 zakładami w terenie nie może załatwiać interesów w całym kraju — mówi Tadeusz Augustowski, prezes PKP PLK.
Osiem nowych regionalnych oddziałów, bo taka będzie nowa struktura spółki, zajmie się zarządzaniem siecią w danym regionie. Ich rolą będzie m.in. pozyskiwanie nowych użytkowników sieci kolejowej. Tadeusz Augustowski podkreśla, że średnie wykorzystanie przepustowości podstawowych linii nie przekracza 40 proc., a na niektórych trasach — zaledwie 20 proc.
— Z 23,5 tys. km sieci 17 tys. km to trasy rentowne. Do reszty dokładamy rocznie 200 mln zł. Znaleźliśmy sposób, żeby przestały być zbędnym balastem. Poszukujemy potencjalnych operatorów mniej wykorzystywanych tras lokalnych. Przygotowujemy pakiet propozycji dla samorządów regionalnych, którym nawet bezpłatnie moglibyśmy przekazać niektóre odcinki. Znaleźliśmy też kilkanaście firm i prywatnych inwestorów, z którymi negocjujemy warunki oddania w zarządzanie wybranych tras — wylicza prezes.
PLK chce znaleźć operatorów dla mało obciążonych tras głównie na Dolnym Śląsku oraz na terenach północnej i zachodniej Polski.
Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury, któremu od dawna nie podoba się sposób przekształcania PKP, jest zdania, że należy realizować każdy pomysł, który przynosi pieniądze albo zmniejsza ich utratę. Stawia jednak warunek.
— Pomysł jest dobry, ale najpierw powinna powstać ogólna strategia dla całej grupy PKP, według której spółki powinny wprowadzać wewnętrzne zmiany — podkreśla Bogusław Liberadzki.
Do prowadzenia działalności przewozowej potrzebna jest koncesja, ale dla wielu operatorów większym problemem mogą być wysokie opłaty za dostęp do torów. Dlatego PLK zależy także na zmianie taryf. Zarząd wystąpił już do ministra transportu z projektem zmiany rozporządzenia regulującego opłaty.
— Obecnie mniejszy ruch powoduje podwyższanie cen. Trzeba zmienić podstawę do ustalania ich stawek i liczę, że nowe przepisy wejdą w życie na początku 2003 r. — zapewnia prezes Augustowski.
Program zagospodarowania mało używanych linii jest także jednym ze sposobów pozyskania nowych funduszy na modernizację sieci.
— 790 mln zł, które mamy na takie wydatki w tym roku, to prawie pięciokrotnie mniej niż potrzebujemy, żeby do 2020 r. doprowadzić 17 tys. km linii do dobrego poziomu. Liczę, że w przyszłym roku będziemy mieli do dyspozycji 1,2 mld zł, a na kolejne dwa lata 1,2 mld EUR (4,5 mld zł) — wyjaśnia szef PLK.
PLK chce także sięgnąć do funduszy wspierających ochronę środowiska.
— Kolej jest ekologicznym środkiem transportu. Ten projekt jest jednak dopiero przygotowywany — dodaje Tadeusz Augustowski.