Podróże zmieniają moje spojrzenie na Polskę

Marta Prus
opublikowano: 2024-06-21 13:00

Chciała zostać nauczycielką historii, jednak szybko podjęła decyzję o przebranżowieniu. Dzięki temu znalazła się w Tajlandii, gdzie przeżyła przygodę życia, a po powrocie do Polski napisała dwie książki. Dzisiaj Aleksandra Tabor łączy pracę w digital marketingu z podróżowaniem.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Tajlandia interesowała ją od dawna. Słyszała o pięknych plażach, krystalicznie czystych wodach i malowniczych krajobrazach. W 2018 r. pojechała na trzytygodniowe wakacje do Azji, by na własne oczy zobaczyć to, o czym się tyle nasłuchała. Później wracała do Tajlandii kilkakrotnie.

Miłość od pierwszego wejrzenia

– Odkryłam kraj, który w pierwszym odbiorze może się wydawać chaotyczny, jednak na wielu polach dobrze funkcjonuje. Urlop sprawił, że moja fascynacja jeszcze wzrosła. Szukałam sposobu, by tam wrócić, poznać ludzi niezwiązanych z branżą turystyczną i dowiedzieć się, jak żyją – wspomina Aleksandra Tabor, autorka książek „Vir” oraz „Tajlandia. Notatki z życia i pracy”.

Po powrocie z wakacji znalazła ofertę pracy w Bangkoku i zaaplikowała. Rekrutacja częściowo odbywała się zdalnie, a formalności związane z otrzymaniem wizy pracowniczej trwały ponad pół roku. Wtedy w jej głowie zrodził się pomysł pisania podróżniczego bloga. Praca senior digital menedżera w międzynarodowej firmie ubezpieczeniowej, którą podjęła, była kontynuacją jej drogi zawodowej. Z wykształcenia jest historykiem, lecz po roku pracy w szkole przebranżowiła się, znajdując zajęcie przy projektach cyfrowych.

Planowała pozostać w Azji co najmniej rok. Rozważała zakup mieszkania w Bangkoku, jednak po sześciu miesiącach projekt, do którego została zaangażowana, przedwcześnie zamknięto. Mogła kontynuować pracę przy innym projekcie, ale przepisy tajskiego kodeksu pracy uniemożliwiają pogodzenie pracy etatowej z podróżowaniem. Dlatego postanowiła zakończyć współpracę i przez kolejne miesiące jeździła po Tajlandii, którą poznała od podszewki. Odwiedziła też m.in. Malezję, Singapur, Filipiny.

Raj dla ludzi z pracą lub pieniędzmi

– Praca w Bangkoku pozwoliła mi docenić to, co mamy w Europie. Urlopu miałam tyle co nic, całe dnie spędzałam w biurowcu na 22 piętrze i zwyczajnie nie miałam czasu na podróże – mówi Aleksandra Tabor.

Obserwowała, jak żyją Tajowie – warunki pracy są dużo trudniejsze niż w Polsce nie tylko dlatego, że obywatelom Tajlandii i obcokrajowcom zatrudnionym przez firmę zarejestrowaną w tym kraju przysługuje tylko sześć dni urlopu rocznie.

– Moja koleżanka wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, który trwał trochę ponad trzy miesiące, dokładnie 98 dni. Ściągała pokarm pod peleryną przy biurku, bo w naszym biurze niestety nie było miejsca, gdzie mogłaby spokojnie to zrobić. W Polsce połączony urlop macierzyński i rodzicielski to 52 tygodnie. Cały rok na opiekę nad dzieckiem. Bardzo to doceniam, ponieważ niedawno zostałam mamą i wiem, że powrót do pracy na pełen etat po trzech miesiącach byłby dla mnie trudny – mówi Aleksandra Tabor.

Choć opieka zdrowotna w Królestwie Tajlandii znajduje się na dobrym poziomie, dostęp do niej jest ograniczony. Obywatel może liczyć tylko na podstawowe usługi medyczne. Zaskoczyło ją również, że powszechny system emerytalny istnieje od… 2018 r. i nadal nie obejmuje całości społeczeństwa. Dlatego więzi rodzinne są bardzo ważne, bo to rodzina utrzymuje niezdolnych do pracy.

– Goście są często zaskoczeni nowoczesnością Tajlandii, dobrą infrastrukturą drogową i międzynarodową atmosferą Bangkoku. Po zejściu z turystycznych szlaków w tym mieście widać bezdomne rodziny z dziećmi. Choć ci ludzie mają zatrudnienie, skromny dochód nie wystarcza na wynajęcie mieszkania. Zostaje karton na trawniku. Gdy próbowałam porozmawiać o tym z kolegami z pracy, nie potrafili powiedzieć, czy są jakiekolwiek formy pomocy dla bezdomnych – relacjonuje pisarka.

Przed wybuchem pandemii Tajlandię odwiedziło 39 mln obcokrajowców. Jak podaje National Statistical Office of Thailand, w ubiegłym roku do Królestwa Tajlandii przyjechało 28 mln gości, widać więc powrót turystyki masowej.

– Wielu przyjezdnych chce zostać w Tajlandii. Obserwuję coraz większe zainteresowanie Polaków życiem i pracą w tym kraju. Otrzymywałam pytania, jak się załapać do jakiejkolwiek pracy. W swojej książce wyjaśniam, że nie ma takiej możliwości, bo tajski rynek pracy jest chroniony – mówi Aleksandra Tabor.

Wśród ograniczeń jest lista zawodów zakazanych dla obcokrajowców i obowiązek zatrudnienia czterech obywateli Tajlandii na każdego zatrudnionego obcokrajowca. Minimalna pensja dla Europejczyka to 50 tys. batów, około 5400 zł. To bardzo dużo, bo w najbogatszej prowincji Phuket wynagrodzenie minimalne wynosi około 850 zł. Zatrudnić własnego obywatela jest po prostu taniej.

– Ograniczenia w zatrudnianiu mają uzasadnienie ze względu na ogromne zainteresowanie obcokrajowców tym krajem – wskazuje Aleksandra Tabor.

Szansę na znalezienie pracy mają specjaliści powiązani z branżą IT.

– Przed wyjazdem trzeba już mieć zapewnioną pracę lub oszczędności, by otworzyć własny biznes – radzi pisarka.

Wielu Polaków prowadzi restauracje, wypożyczalnie skuterów czy centra nurkowania. Często zatrudniają się też jako lektorzy języka angielskiego.

Pisarski debiut

Powrót do Warszawy zainspirował ją do wydania w 2021 r. książki „Vir”. Opisała w niej życie singielki próbującej sobie radzić w pracy w warszawskiej korporacji. Autorka twierdzi, że dzięki podróżom dostrzegła, że wielu młodym ludziom trudno się odnaleźć w życiu prywatnym i zawodowym.

– W Tajlandii miałam oczy i uszy otwarte, byłam cały czas w stanie uważności i otwartości poznawczej. Kiedy wróciłam do Warszawy z takim samym nastawieniem zmysłowym, zauważyłam wiele zjawisk, na które wcześniej nie zwracałam uwagi – przyznaje Aleksandra Tabor.

Podkreśla, że w Tajlandii bardzo ważne są relacje w pracy, dobre kontakty ze współpracownikami, miła atmosfera. Tam pracuje się dużo, ale można znaleźć czas na pogawędkę i drobne żarty. Znajomości przenoszą się do życia prywatnego i to jest naturalne.

– Koledzy z pracy stali się moimi przewodnikami kulinarnymi po Bangkoku i namówili mnie do zjedzenia fermentowanej ryby czy chipsów ze smażonej świńskiej skóry. Podróżowałam z nimi i wciąż utrzymujemy bliskie kontakty. Bardzo polubiłam życzliwe podejście Tajów do innych ludzi. W Polsce pośpiech i stres zabijają dobrą atmosferę. Zdarza się, że praca w korporacjach ma zapewnić realizację ogromnych ambicji, przynieść duże pieniądze, a gdy to się nie udaje, rodzi się frustracja. Do tego dochodzą relacje damsko-męskie, które przyspieszyły i zostały pozbawione romantyzmu. Swoboda w ich nawiązywaniu nie idzie w parze z wyobrażeniami, czego przykładem może być ogromna popularność komedii romantycznych i książek z kategorii romanse. Ten rozdźwięk pogłębia się, gdy samotne kobiety słyszą od rodzin: kiedy wyjdziesz za mąż, na co ty czekasz lub co ty robisz ze swoim życiem. Widzę, że wielu młodym ludziom, a szczególnie kobietom, trudno się odnaleźć w życiu zawodowym i prywatnym. Podróże otworzyły mi oczy i pomogły dostrzec, co się u nas dzieje – opowiada Aleksandra Tabor.

Kolejna książka

W kwietniu tego roku wydała drugą pozycję – „Tajlandia. Notatki z życia i pracy”.

– Ta książka to zbiór moich notatek. Skupiłam się na wątku pracy, bo czegoś takiego mi brakowało, kiedy tam wyjeżdżałam. Pisząc ją, starałam się wyjaśnić dwie rzeczy. Po pierwsze, Tajlandia, która wielu turystom z Polski wydaje się rajem, nadal się rozwija i życie tam jest bardzo często trudne. Trzeba zboczyć z utartych szlaków, by to dostrzec. Po drugie, obcokrajowcy mają ograniczone możliwości znalezienia pracy i organizacji życia – przypomina Aleksandra Tabor.

Pasję podróżniczą łączy z prowadzeniem bloga, macierzyństwem i pracą w digital marketingu. W tym roku wraz z synkiem i mężem objechali Chorwację, Czarnogórę oraz Bośnię i Hercegowinę. W planach ma kolejne kraje na Półwyspie Bałkańskim, m.in. Albanię. Zamierza napisać kolejną książkę o podróżach – tym razem rodzinnych. Powstanie też druga część „Viru”.

– Wiele osób liczy kraje i chwali się, że odwiedziło 50 państw lub więcej. Ja mam inne podejście, lubię wracać do tych samych miejsc, chcę poznawać je dobrze. To też pomaga mi zrozumieć, co się dzieje w Polsce – konkluduje Aleksandra Tabor.