Najwięksi polscy eksporterzy mleka — Mlekpol, Mlekovita, Łowicz, Spomlek i Polmlek — nie mają powodów do zadowolenia. W okresie styczeń-lipiec 2024 r. wartość wyeksportowanych produktów wyniosła 34,4 mln USD, co oznacza spadek o 41,6 proc. r/r i wypadnięcie z top 10. Jeszcze rok temu byliśmy na 10. miejscu, wysyłając produkty o łącznej wartości 107 mln USD — wynika z danych Chińskiej Izby Handlowej ds. Importu i Eksportu Żywności.
Chiński import spada
W 2021 r. Chiny zaimportowały rekordowy wolumen produktów mlecznych — 3,94 mln ton, od tego czasu import jednak spada. W ubiegłym roku wolumen wyniósł 2,9 mln ton (spadek o 12 proc. r/r), a wartość ponad 12 mld USD (spadek o 13 proc.) — wynika z danych chińskiego Narodowego Biura Statystycznego.
Niestety, nic nie wskazuje na poprawę dla eksporterów. W pierwszej połowie tego roku chiński import produktów mlecznych wyniósł 1,31 mln ton (spadek o 16,3 proc.). Spadek eksportu odnotowali dwaj najwięksi dostawcy na chiński rynek — Nowa Zelandia (2,8 mld USD, spadek o 14 proc.) i Holandia (768 mln USD, spadek o 45 proc.), zwiększyły go natomiast Niemcy (338 mln USD, wzrost 22,7 proc.).
Wszystko zmieniła pandemia
W trakcie pandemii COVID-19 głównym problemem eksporterów produktów mlecznych była dostępność frachtu morskiego, najtańszego środka transportu. Wiele statków zostało zatrzymanych w portach w celu poddania ich dodatkowym obostrzeniom sanitarnym.
Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka (PIM), wyjaśnia, że chiński rząd wprowadził wówczas obowiązek przebadania każdej importowanej partii towaru. W efekcie wiele firm ograniczyło eksport do Państwa Środka.
Restrykcyjna polityka zero covid władz centralnych, czego największym przejawem był lockdown w Szanghaju w maju 2022 r., doprowadziła także do ucieczki zachodnich konsumentów z Chin.
— Przed wybuchem pandemii nasze produkty cieszyły się wielką popularnością wśród Europejczyków mieszkających w Szanghaju. Od marca 2019 r. z miasta wyjechało jednak 300 tys. osób, straciliśmy więc dużą grupę konsumentów — tłumaczy Agnieszka Maliszewska.
Niedobory na rynku w czasie pandemii COVID-19 skłoniły Chiny do wzmocnienia krajowej produkcji mleka i przetwórstwa.
Inwestycje u siebie
W ostatnich latach inwestycje w przemysł mleczarski systematycznie rosły przy wsparciu władz centralnych. „Plan działań na rzecz poprawy konkurencyjności przemysłu mleczarskiego” — zakładający rozwój krajowego łańcucha przemysłu mleczarskiego i osiągnięcie samowystarczalności — rząd w Pekinie przyjął już w 2018 r. W 2023 r. w Chinach funkcjonowało już około 165 dużych gospodarstw mleczarskich (powyżej 10 tys. krów) — wynika z danych chińskiego ministerstwa rolnictwa. Inwestycje w krajową produkcję przynoszą efekty — w ubiegłym roku produkcja mleka wyniosła 42 mln ton (wzrost o 20 proc. wobec 2018 r.).
Dyrektor PIM podkreśla, że powoli zanika stereotyp, że chińskie mleko jest gorszej jakości od europejskiego.
— W chińskich sklepach jest coraz więcej krajowego mleka, a lokalni producenci przeznaczają coraz większe środki na marketing, produkując specjalne mleko dla dzieci, młodzieży i osób starszych — podkreśla Agnieszka Maliszewska.
Duża konkurencja
Walka o chińskiego konsumenta staje się coraz trudniejsza. Polskie firmy muszą rywalizować ze światowymi producentami, a w kolejnych latach będzie jeszcze trudniej, bo konkurencja nie śpi.
Na początku października na chińskiej platformie Taobao najdroższe mleko pochodziło z Nowej Zelandii — 14 USD za 6-litrowe opakowanie, następnie z Holandii — 12,6 USD i Niemiec — 10 USD. Na tle tej konkurencji polskie wypada najtaniej — 8,4 USD.
Dlaczego mimo dobrej jakości i niższej ceny nasze mleko staje się coraz mniej atrakcyjne? Bartosz Komasa, ekspert ds. chińskiego rynku, wyjaśnia, że klasa średnia w Chinach staje się coraz większa i bogatsza, dzięki czemu konsumenci coraz częściej mogą sobie pozwolić na zakup droższego mleka z Nowej Zelandii.
Nie wszystko stracone
Rywalizacja na chińskim rynku sprawia, że tracimy tam pozycję, jednak na naszą korzyść cały czas przemawia dobra jakość. Bartosz Komasa przekonuje, że konsumenci z Państwa Środka nadal postrzegają europejskie produkty mleczne jako bezpieczniejsze ze względu na rygorystyczne standardy jakości (nadal pamiętają aferę z melaminą w mleku z 2008 r., wyniku której ucierpiało 300 tys. dzieci). Mleko, zwłaszcza z krajów takich jak Niemcy, Holandia czy Polska, nadal cieszy się dużym zaufaniem.
— Mleko jest jednym z niewielu produktów, za który Chińczycy zawsze byli gotowi płacić 100 proc. przedpłaty, aby mieć zagwarantowaną dostawę — mówi Bartosz Komasa.
Agnieszka Maliszewska podkreśla, że potencjał chińskiego rynku jest bardzo duży i jeszcze niewykorzystany. Wielkim utrudnieniem dla naszej branży mleczarskiej jest jednak fakt, że Polska ma w Chinach tylko jedno przedstawicielstwo handlowe (PAIH).
— To mocno ogranicza zawarcie większych kontraktów i szersze zdobycie rynku. Inne kraje europejskie mają tam po kilkanaście biur handlowych — wyjaśnia dyrektor PIM.
Mimo spadającej wielkości eksportu nadal jest to dla Polski ważny rynek.
— Jeśli chcemy utrzymać naszą pozycję w Chinach, musimy zadbać o dyplomację handlową — uważa Agnieszka Maliszewska.