Polska monetarnie bliżej Czech niż Węgier

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2022-06-27 20:00

Polskę oddziela od Węgier, a tym bardziej Turcji, gruba monetarna linia. Czy jednak uda się utrzymać te pozycje demarkacyjne w warunkach kampanii wyborczej?

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jedną najciekawszych zmian politycznych wywołanych przez inwazję Rosji na Ukrainę jest zmiana sojuszu politycznego w Europie Środkowej z osi Warszawa-Budapeszt na oś Warszawa-Praga. Widać to w decyzjach i zachowaniach polityków, mówią o tym eksperci. Możemy mieć nadzieję, że będzie to też widoczne w polityce gospodarczej. Węgry w ostatnim czasie zbliżyły się pod względem niektórych parametrów do Turcji, my trzymamy się bliżej Czech. Oby tak zostało, choć mechanizmy wyborów parlamentarnych mogą uruchomić siły grawitacyjne ciągnące nas w stronę Węgier.

Zacznę od krótkiego zestawienia informacji o dynamice pieniądza w gospodarce. Nie jest to może wskaźnik najważniejszy, ale obecnie wyjątkowo kryje się w nim wiele istotnych danych na temat sytuacji makroekonomicznej i polityki gospodarczej. W Polsce i Czechach dynamika pieniądza w ostatnich miesiącach wyraźnie zwalniała i znalazła się poniżej poziomu sprzed wybuchu kryzysu covidowego. Tymczasem na Węgrzech, podobnie jak w Turcji, utrzymywana jest silna ekspansja ilości pieniądza, rozpoczęta w czasie pandemii.

Co nam to mówi? Polska, podobnie jak Czechy, starała się powoli stabilizować politykę gospodarczą po okresie radykalnego wspierania płynnościowego firm i obywateli w 2020 r. Węgry, podobnie jak Turcja, wciąż mocno dosypują do pieca, zwiększając dług, podtrzymując popyt i lekceważąc inflację.

Na Węgrzech kluczowe znaczenie dla wzrostu ilości pieniądza ma rosnące zadłużenie publiczne wynikające z rabatów podatkowych, transferów socjalnych i wysokich podwyżek płac dla pracowników budżetówki, które zostały wprowadzone tuż przed wyborami parlamentarnymi z kwietnia tego roku. Te działania sprawiły, że dziś deficyt sektora publicznego utrzymuje się na Węgrzech na poziomie podobnym do tego, jaki Polska miała w 2020 r. w czasie kryzysu pandemicznego. Już po wyborach premier Wiktor Orban ogłosił wielki plan… oszczędności budżetowych, oparty m.in. na podnoszeniu podatków dla korporacji. Inwestorzy jednak nie wierzą w stabilność takiej polityki i stabilność makroekonomiczną Węgier ogółem. Węgierski forint stracił od początku roku wobec euro 9 proc., podczas gdy złoty w tym czasie stracił 2 proc. Choć Węgry mają wciąż niższą inflację konsumencką niż Polska (10,8 vs 12,8 proc. według miary europejskiej HICP), to mają wyższą rentowność obligacji i raczej wyraźnie niższą wiarę inwestorów w możliwość stabilizacji cen.

W Polsce sytuacja budżetowa jest bardziej stabilna. Kłopot polega na tym, że my mamy przed sobą to, co Węgry mają już za sobą – wybory parlamentarne. U nas przypadają one na 2023 r.

Logika polityki fiskalnej w Polsce jest podobna do tej na Węgrzech. Celem rządu jest maksymalizacja przepływów finansowych do grup wyborców głosujących na partię rządzącą. Wprawdzie jest to polityka zawsze w mniejszym lub większym stopniu cechująca kraje demokratyczne, ale skala wyborczych transferów jest współcześnie ogromna. To, co pokazały Węgry w minionym roku, trudno nawet nazwać kiełbasą wyborczą – jest to wielki magazyn z darmowymi wędlinami.

Czy nasi politycy podążą podobną ścieżką? Niektóre decyzje już pokazują, że tak może się stać. Wielkie cięcie podatku dochodowego, wchodzące w życie w tym roku, to przykład takiej polityki – zupełnie niedostosowanej do realiów makroekonomicznych oraz strategicznych kraju (rosnące potrzeby związane z obronnością sugerują raczej konieczność podniesienia podatków). Jednocześnie jednak warto zwrócić uwagę, że nawet politycy dalecy od bieżącego zarządzania gospodarką, jak Jarosław Kaczyński, przyznawali ostatnio, że inflacja stanowi istotną barierę dla możliwości fiskalnych kraju. Możliwe, że w kręgach rządowych następuje weryfikacja przekonań dotyczących potencjalnych nowych wydatków czy cięć podatków. Zobaczymy.

Polscy politycy ostatnio bardzo często spotykają się z czeskimi. Była wspólna wyprawa premierów do Kijowa, konsultacje międzyrządowe, wcześniej załatwienie sporu o Turów. Miejmy nadzieję, że nastąpiło też zbliżenie filozofii makroekonomicznej.