Polskie miasta chcą oczarować Europę

Marta Bellon
opublikowano: 2011-07-01 00:00

Samorządy stroszą piórka na przyjazd unijnych urzędników, a przedsiębiorcy zacierają ręce.

Samorządy stroszą piórka na przyjazd unijnych urzędników, a przedsiębiorcy zacierają ręce.

Z machiną promocyjną związaną z polską prezydencją wielkie nadzieje pokładają miasta, które będą gospodarzami spotkań unijnych delegatów. Centralne spotkania prezydencji, oprócz Warszawy, będą organizowane w Trójmieście, Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu. Goście z Europy odwiedzą też Toruń i Rzeszów.

Wróćcie do nas

Najwięcej wydarzeń odbędzie się w stolicy i Krakowie.

— Wizyta około 15 tys. gości polskiej prezydencji to kolejna szansa na kreowanie wizerunku Krakowa jako miasta bogatego w historię, tradycję i kulturę, a zarazem dynamicznego i innowacyjnego, o atrakcyjnej ofercie biznesowej — mówi Monika Piątkowska, pełnomocnik prezydenta ds. marki Kraków.

Toruń upatruje w polskiej prezydencji szansy na rozwój turystyki biznesowej. Miasto będzie gościć głównie unijnych ekspertów.

— Liczymy, że goście z UE wrócą później do nas sami bądź wypromują Toruń jako miasto, w którym można organizować spotkania międzynarodowe — mówi Ewa Banaszczuk-Kisiel, pełnomocnik prezydenta Torunia ds. prezydencji.

W stolicy Wielkopolski większość spotkań odbędzie się w listopadzie na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

— Wierzymy, że w listopadzie o Poznaniu będzie się mówiło nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii jako o mieście nowoczesnym i dobrze przygotowanym do organizacji tego typu wydarzeń — mówi Katarzyna Parysek z poznańskiego magistratu.

Rzeszów chce się z kolei zaprezentować jako stolica regionu, w którym kwitnie biznes lotniczy. Przedstawicielom Komisji Europejskiej pokaże więc Dolinę Lotniczą.

— Chcemy, by goście z UE rekomendowali nas zagranicznym firmom, które zastanawiają się, gdzie inwestować — mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Efekt prezydencji

Roman Mioduszewski z firmy PTQV, która organizuje zakwaterowanie gości z UE, studzi jednak entuzjazm miast gospodarzy.

— Nie sądzę, żeby Polska po zakończeniu prezydencji ponownie przyciągnęła europejskich urzędników z rodzinami. Urzędnik z UE nie jest turystą — uważa Roman Mioduszewski.

Bardziej optymistyczny jest Jan Korsak, prezes Polskiej Izby Turystyki, który uważa, że prezydencja stwarza możliwość przybliżenia Europie walorów turystycznych kraju.

— To duże wydarzenie PR-owskie. Mamy szansę pokazać, że Polska to kreatywny, otwarty kraj, który ma pomysł na Europę — mówi prezes turystycznej izby.

Nie tylko samorządy liczą na zyski z prezydencji. Wydarzenia organizowane w ciągu sześciu najbliższych miesięcy to okazja do zarobku dla polskich firm.

— Najbardziej zyskają hotelarze, bo znacząca liczba spotkań będzie odbywać się w hotelach i przyhotelowych salach konferencyjnych. Na zysk mogą liczyć też firmy transportowe i linie lotnicze — loty krajowe będą wzmożone w okresie prezydencji, szczególnie na trasie Warszawa — Wrocław i Warszawa — Trójmiasto. Na pewno zyskają też firmy zajmujące się dystrybucją win —mówi Roman Mioduszewski.

100

Około tylu hoteli przyjmie unijnych gości, którzy odwiedzą polskie miasta w trakcie prezydencji.