W środę, 6 grudnia, o godz. 13 Sąd Najwyższy w siedmioosobowym składzie miał odpowiedzieć na pytanie, czy frankowiczowi należy się w ramach zwrotu należności z tytułu unieważnienia umowy kredytowej coś więcej niż wpłacone raty. Posiedzenie dotyczące klientów Millennium cieszyło się tak dużym zainteresowaniem, że zostały wprowadzone wejściówki, żeby uniknąć tłoku w sali.
Niespodziewanie we wtorek w południe sekretariat sądu poinformował, że „zarządzeniem z dnia 5 grudnia odwołano posiedzenie jawne” w przedmiotowej sprawie. Nowy termin nie został wyznaczony.
Jak się dowiedzieliśmy, przyczyną odwołania posiedzenia jest złożenie przez pozwany bank wniosków, w których zakwestionowano bezstronność i niezawisłość wszystkich siedmiu sędziów orzekających w sprawie.
Skład sędziowski wyznaczony do orzekania w całości składał się z tzw. neosędziów, czyli osób powołanych w skład Sądu Najwyższego w wyniku zmian ustawowych wprowadzonych przez PiS, kwestionowanych przez część środowiska sędziowskiego. Niektórzy sędziowie ze wspomnianej siódemki od początku zasiadania w Izbie Cywilnej SN są mocno zaangażowani w orzekanie w sprawach frankowych. Część wyroków była po myśli frankowiczów, a inne nie.
We wrześniu tego roku trójka tzw. neosędziów wydała trzy szeroko komentowane orzeczenia, w których zakwestionowano automatyzm unieważniania umów kredytowych zawierających klauzule abuzywne. Sędziowie uznali, że wyeliminowanie klauzuli nie musi oznaczać, że umowa upada, gdyż w zamian za kwestionowany wskaźnik przeliczeniowy można wprowadzić inny, zgodnie z przyjętym zwyczajem. Odnieśli się też do orzecznictwa TSUE, stwierdzając, że kwestia wyłączeń stosowania polskich przepisów leży w kompetencjach polskiego ustawodawcy lub Trybunału Konstytucyjnego.
Przedstawiciele frankowiczów podważali wyroki, wskazując na brak umocowania prawnego sędziów. Prawnicy bankowi też zwracali uwagę na problem zastosowania w praktyce sądowej wspomnianych wyroków ze względu na wątpliwości prawne dotyczące neosędziów.