Pożyczki na grubym minusie

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2021-09-23 20:00

Ledwie garść firm pożyczkowych miała zyski w covidowym 2020 r. A najgorsze jest jeszcze przed nimi.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaką stratę poniosła branża pożyczkowa i o ile spadły jej przychody w 2020 r.
  • jakie były wyniki największych graczy
  • jakie mogą być konsekwencje wprowadzenia w życie regulacji zaproponowanych przez Ministerstwo Finansów

Branża pożyczkowa ciężko przechorowała pandemię. Zmniejszyła się liczba firm działających na rynku, spadły przychody sektora, a straty liczone są w setkach milionów złotych. Polski Związek Instytucji Pożyczkowych (PZIP) przeanalizował sprawozdania finansowe 184 firm (z 554 zarejestrowanych w KNF), złożone do września. Na liście jest zdecydowana większość liczących się graczy. Ich przychody zmniejszyły się z 5 mld zł w 2019 r. do 2,8 mld zł. Wynik finansowy był ujemny, wyniósł -110 mln zł.

Opis sytuacji w branży jest jeszcze niepełny, gdyż raporty wciąż spływają do KRS. Fundacja Rozwoju Rynku Finansowego (FRRF) doliczyła się już 156 mln zł straty. W 2019 r. wyniosła ona 160 mln zł. FRRF podaje, że aktywa sektora zmniejszyły się z 6,5 mld zł do 4,8 mld zł.

- Zeszły rok udowodnił, że popyt jest stabilny i niezależny od okoliczności zewnętrznych, takich jak pandemia. Dramatycznie spadła natomiast podaż finansowania, ponieważ przedsiębiorcy nie byli w stanie osiągnąć rentowności przy zbyt restrykcyjnych limitach cen kredytu konsumenckiego. W efekcie mamy stratę już drugi rok z rzędu – mówi Jarosław Ryba, prezes PZIP.

Online i offline oberwał po równo

Z analizy sprawozdań wyłania się mocno zróżnicowany obraz rynku. Pandemia uderzyła zarówno w firmy działające offline, czyli poprzez sieć przedstawicieli lub oddziałów, jak i pożyczki online. Za gros strat sektora odpowiada IPF, działający pod marką Hapipożyczki. Jest to internetowe ramię brytyjskiej grupy, do której należy również Provident. Spółka miała słaby 2019 r., zakończony mocno pod kreską (-50,2 mln zł). Strata pogłębiła się w 2020 r., do 56,6 mln zł. Przychody zmniejszyły się ze 130 mln zł do 102 mln zł.

Nierentowny biznes:
Nierentowny biznes:
Ewa Wernerowicz, prezes Vivus Finance uważa, że wprowadzenie nowych regulacji sprawi, że biznes pożyczowy stanie się trwale nierentowny
materiały prasowe

Skurczyły się też wpływy Providenta - z 1,1 mld zł do 872 mln zł. To, że pożyczkodawca, który zamknął biznes w trakcie pierwszego lockdownu, wiosną 2020 r., chroniąc swoich ludzi i klientów przed zakażeniem, miał tylko 8,6 mln zł straty, należy uznać za niemały wyczyn. Został on jednak okupiony zwolnieniami grupowymi.

Stosunkowo nieźle poradził sobie natomiast Vivus Finance, główny dostawca pożyczek w internecie, choć jego zysk spadł o grubo ponad połowę: z 54,2 mln zł do 23,2 mln zł. Przychody w 2020 r. wyniosły 296 mln zł, wobec 360 mln zł rok wcześniej. Do wyniku pożyczkodawcy trzeba doliczyć osiągi pozostałych spółek działających w ramach platformy Vivus. Ich zyski to 20 mln zł (13 mln zł w 2019 r.), a przychody - 51 mln zł (bez zmian).

- W ubiegłym roku kluczem do osiągnięcia pozytywnego wyniku finansowego było posiadanie stałej bazy klientów. Covidowe restrykcje, dotyczące maksymalnych kosztów kredytu, oraz idąca za nimi konieczność ograniczenia ryzyka sprawiły, że w zasadzie konieczne było wstrzymanie większych nakładów marketingowych. Efekt widoczny był w skali całego rynku - firmy, które uzyskały pozytywny wynik finansowy w 2020 r., można policzyć na palcach jednej ręki. Pozostałe skupiły się raczej na przetrwaniu pandemii – komentuje Ewa Wernerowicz, prezes Vivusa Finance.

Wykruszyło się 20 proc. firm

Spośród najbardziej znanych marek KredytOK zakończył 2020 r. z 18,2 mln zł pod kreską (-42 tys. zł w 2019 r.) przy spadku obrotów ze 102 mln zł do 63 mln zł. Lendon miał 9 mln zł straty (376 tys. zł zysku w 2019 .) i 42,5 mln zł przychodów wobec 64,6 mln zł przed dwoma laty. Wynik Finbo to -6,1 mln zł (1,4 mln zł w 2019 r.). Przychody: 39,9 mln zł vs. 63,4 mln zł. SuperGrosz wygenerował 3,9 mln zł straty (3,5 mln zł w 2019 r.), przy przychodach 23,5 mln zł, czyli niższych o blisko 9 mln zł. W przypadku NetCreditu 3,4 mln zł zysku w 2019 r. zmieniło się w 8,1 mln zł straty rok później. Przychody skurczyły się w tym czasie z 23,4 mln zł do 16,1 mln zł.

Na liście jest garstka firm z dodatnim wynikiem.

- W naszym przypadku spadek przychodów był w granicach 8 proc. Natomiast zysk zmniejszył się o 75 proc., z 41 mln zł do 10,2 mln zł, przy czym należy pamiętać że nie cały portfel był objęty obniżonym na czas covidu limitem kosztów maksymalnych, a firma ma także istotne przychody ze sprzedaży innych produktów – mówi Zbyszko Pawlak, dyrektor generalny Everestu Finanse, właściciela marki Bocian.

Zwraca uwagę, że istotny jest nie tylko wynik branży po pandemicznym roku, ale liczba firm. Według jego szacunków covidowych ograniczeń nie przetrwało około 20 proc. pożyczkodawców.

- W KNF zarejestrowanych jest prawie pół tysiąca instytucji pożyczkowych. Duża część z nich z nich nie udziela jednak pożyczek konsumenckich. Przed wybuchem pandemii działalność pożyczkową faktycznie prowadziło około 50 firm. Teraz, jak można zaobserwować w raportach BIK, realnie działają 32 – mówi Zbyszko Pawlak.

Dodaje, że połowa z nich zniknie z rynku w ciągu roku, dwóch lat, jeśli resort sprawiedliwości wprowadzi zapowiadane ostatnio regulacje.

Resort chce powrotu limitów

Jeżeli branża pożyczkowa sądziła, że najgorsze, co mogło ją spotkać, to pandemia, była w błędzie. Kilka dni temu Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że przygotowuje regulację rynku pożyczkowego, polegającą na wprowadzeniu na stałe limitów, które obowiązywały w związku z covidem. Między marcem 2020 r. a czerwcem 2021 r. dla tzw. chwilówek, czyli pożyczek przyznawanych na mniej niż 30 dni, limit kosztów wynosił 5 proc. W przypadku pożyczek powyżej 30 dni - 15 proc. plus 6 proc. za każdy rok kredytowania.

Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że warto przywrócić limity, bo niższe koszty są dobre dla konsumenta. Stwierdziło też, że wbrew wcześniejszym opiniom, ograniczenia wprowadzone na rynku pożyczkowym w pandemii wcale nie odcięły klientów od finansowania. Resort nie podał danych, z których wysnuł takie wnioski. Powinny się one znaleźć w uzasadnieniu do regulacji, które lada dzień mają trafić do konsultacji.

Agnieszka Wachnicka, prezes RFFR, zwraca uwagę, że choć na sztandarach legislatorów jest ochrona konsumentów, zmiany idą w złym kierunku.

– Jest to efekt opierania ich na fałszywych i nieuzasadnionych przesłankach, jak chociażby przekonanie o ponadprzeciętnie wysokich zyskach branży, czemu jednoznacznie zaprzeczają dane finansowe za 2020 r. – mówi Agnieszka Wachnicka.

Ten biznes może się załamać

Prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, uważa pomysł przywrócenia limitu za kontrowersyjny w obecnych warunkach rynkowych. Jego zdaniem świadczy to o nierozumieniu specyfiki działania firm pożyczkowych.

- Limity mocno ograniczą przychody firm pożyczkowych. Trzeba pamiętać, że profil ryzyka klienta pożyczkowego istotnie odbiega od profilu ryzyka klienta bankowego, gdyż poziom szkodowości jest wyższy. Żeby ten biznes był rentowny, stopa zwrotu musi być więc znacząco wyższa - trzeba pokryć straty wynikające z podwyższonego ryzyka kredytowego – wyjaśnia Waldemar Rogowski.

Przypomina, że podczas pandemii mocno wzrosły też koszty pozyskania kapitału i zmniejszyła się dostępność finansowania dłużnego. Część inwestorów ze względu na niepewność, w tym również prawną, wstrzymała się z finansowaniem działalności firm pożyczkowych. Ci, którzy pozostali na rynku, pożyczają pieniądze z wysoką premią za ryzyko.

- Jest to już poziom, na który niewiele firm może sobie pozwolić ze względu na niską rentowność działalności. Jeśli pojawią się dodatkowe ograniczenia regulacyjne, biznes pożyczkowy może się załamać – uważa profesor.

Podkreśla, że szybkie finansowanie zawsze będzie potrzebne. Jeśli mamy na rynku firmy stosujące już obecnie najlepsze praktyki, działające w zrzeszeniach, wprowadzanie regulacji generuje dodatkowe ryzyko, że zamiast u dojrzałych i odpowiedzialnych pożyczkodawców klient zacznie szukać pieniędzy w lombardach, niepodlegających żadnym regulacjom, lub w szarej strefie.