Prezydent wziął się za trzeci filar

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2014-12-12 00:00

W kancelarii prezydenta ruszyły prace nad dodatkowymi ubezpieczeniami emerytalnymi. Pierwsze propozycje zakładają ich finansowanie z funduszu socjalnego

Zaledwie co 20. Polak odkłada na przyszłą emeryturę. To bardzo mało, jeśli weźmie się pod uwagę, że będą one głodowe. Co prawda istnieje tzw. trzeci filar, który umożliwia oszczędzanie na starość np. na indywidualnych kontach emerytalnych, ale cieszy się znikomą popularnością. Ponadto po ubiegłorocznej awanturze wokół zmian w OFE rząd odpuścił sobie ten temat. Nie oznacza to jednak, że nikt w państwie nie zajmuje się emeryturami — wziął się za nie prezydent Bronisław Komorowski. W kancelarii głowy państwa ruszyły prace nad reformą trzeciego filaru. W ostatni piątek na poufnym spotkaniu dyskutowało o tym wąskie grono zaproszonych ekonomistów, przedstawicieli organizacji pracodawców i związków zawodowych. To pierwsze z cyklu spotkań, które mają doprowadzić do wypracowania zmian w prawie, które następnie zostaną przedłożone Sejmowi.

W PREZYDENCIE NADZIEJA:
W PREZYDENCIE NADZIEJA:
Pomysł, by to prezydent Bronisław Komorowski swoim autorytetem wsparł reformę trzeciego filaru, narodził się w pierwszej połowie roku. Jednak dopiero teraz kancelaria prezydenta zwołała pierwsze spotkanie w tej sprawie. Jego uczestnicy mają nadzieję, że już w przyszłym roku zaowocuje to zmianami w prawie.
Marek Wiśniewski

Rekomendacja ekonomistów

Spotkanie otworzyła prezentacja raportu Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP) — wynika z relacji jednego z uczestników.

Zawiera on rekomendacje, które mają być podstawą do prac nad reformą trzeciego filaru. Wynika z nich, że najlepszym rozwiązaniem byłoby finansowanie dodatkowych ubezpieczeń lub innych rozwiązań emerytalnych z pieniędzy, które obecnie trafiają do zakładowych funduszy świadczeń socjalnych. Zgodnie z prawem, w każdym zakładzie państwowym i w prywatnych firmach, które zatrudniają powyżej 20 pracowników, musi istnieć taki fundusz. Pieniądze z niego są przeznaczane przede wszystkim na dofinansowanie urlopów w formie tzw. wczasów pod gruszą oraz świątecznych paczek i bonów. Rzadziej idą na pożyczki lub zapomogi dla pracowników. To wszystko kosztuje pracodawców rocznie 1093 zł za każdego zatrudnionego. Część lub całość tych składek mogłaby w przyszłości trafić na dodatkowe ubezpieczenie lub inne produkty emerytalne. Może to oznaczać nawet likwidację zakładowych funduszów świadczeń socjalnych i zastąpienie ich czymś na kształt zakładowych funduszy emerytalnych.

— To wstępna propozycja. W takim instrumencie finansowo partycypowałby nie tylko pracodawca, który zapewniałby minimalną składkę, ale także pracownik. Dlatego dodatkowym elementem muszą być zachęty ze strony państwa, które skłoniłyby pracowników do oszczędzania w ten sposób na starość — mówi nam jeden z uczestników spotkania.

Kancelaria prezydenta nie odpowiedziała na nasze pytania o spotkanie i jej zaangażowanie w prace nad reformą trzeciego filaru. Na ten temat nie chciał mówić także Ryszard Petru, przewodniczący TEP, podkreślając, że spotkanie miało charakter poufny.

Związkowy opór

Do kancelarii prezydenta nie zaproszono przedstawicieli rynku finansowego. Według naszych rozmówców, nie powinno to dziwić, bo w tym momencie najważniejsze jest wypracowanie konsensu wokół przedstawionych propozycji. O ile bowiem pracodawcy likwidację funduszy socjalnych przyjmą z otwartymi rękami (dla nich jest to przeżytek z poprzedniego ustroju), to strona związkowa może na to się nie zgodzić. Już jej przedstawiciele kręcą nosem.

— Zadaniem funduszu socjalnego jest pomoc pracownikom, którzy znaleźli się w ciężkiej losowej sytuacji. Nie powinno się go angażować w oszczędzanie na emeryturę — mówi przedstawiciel władz jednej ze związkowych central.

Radość finansistów

Inicjatywa prezydenta była długo wyczekiwana przez instytucje finansowe. Już w pierwszej połowie roku docierały do nich sygnały, że sprawą reformy trzeciego filaru może zająć się głowa państwa. Dlatego do sprawy podchodzą z optymizmem.

— Cieszy to, że prace nad ważnym tematem, jakim jest zbudowanie mechanizmu zachęcającego Polaków do dodatkowego oszczędzania na emeryturę, toczą się na tak wysokim szczeblu. Biorąc pod uwagę prognozy demograficzne, takie instrumenty są potrzebne i powinny mieć wsparcie państwa — uważa Grzegorz Chłopek, prezes ING PTE.

Jego zdaniem, każdy pomysł, który nie podnosi kosztów pracy i nie zwiększa obciążeń pracodawców, należy ocenić jako dobry. Zastrzega jednak, że jego konstrukcja powinna gwarantować powszechność. Źle stałoby się, gdyby skorzystali z niego tylko najbogatsi, których już teraz stać na dodatkowe odkładanie na emeryturę. Według Pawła Pytla, prezesa towarzystwa emerytalnego Aviva, wysokość przyszłych emerytur można porównać do „bomby zegarowej podłożonej pod stabilność społeczeństwa”, która musi być jak najszybciej rozbrojona.

— Zabezpieczenie godnej starości powinno zająć ważniejsze miejsce na mapie potrzeb pracowników i pracodawców. Potrzebujemy poważnej dyskusji, jak ten cel można osiągnąć i wobec których rozwiązań uda się zbudować szeroki konsensus. Interes społeczny domaga się tego, by pod presją bieżących potrzeb nie poświęcać przyszłości emerytalnej pracującego pokolenia — mówi Paweł Pytel.

800 tys. To liczba założonych indywidualnych kont emerytalnych (IKE). Większość z nich jest nieaktywna. W 2013 r. wpłaty dokonano na 208 tys. kont.

374 tys. Tyle osób oszczędza na starość w pracowniczych programach emerytalnych (PPE). W ubiegłym roku odłożyli na przyszłe emerytury nieco ponad 1,1 mld zł, co daje 3 tys. zł rocznie na osobę.

43 tys. Na tylu indywidualnych kontach zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) dokonano wpłat w ubiegłym roku. Założonych jest dziesięć razy więcej.

800 tys. To liczba założonych indywidualnych kont emerytalnych (IKE). Większość z nich jest nieaktywna. W 2013 r. wpłaty dokonano na 208 tys. kont.

374 tys. Tyle osób oszczędza na starość w pracowniczych programach emerytalnych (PPE). W ubiegłym roku odłożyli na przyszłe emerytury nieco ponad 1,1 mld zł, co daje 3 tys. zł rocznie na osobę.

43 tys. Na tylu indywidualnych kontach zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) dokonano wpłat w ubiegłym roku. Założonych jest dziesięć razy więcej.

Ulgi podatkowe są nieskuteczne

Leszek Pawłowicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, i Stefan Kawalec, prezes Capital Strategy, stworzyli raport „Jak mobilizować oszczędności emerytalne?”. Opisują w nim zasady funkcjonowania systemów emerytalnych w niektórych krajach OECD. Z raportu wynika, że w państwach przodujących pod względem relacji aktywów funduszy emerytalnych do PKB (m.in. Holandii, Islandii, Szwajcarii i Danii) dodatkowe ubezpieczenia są dla pracowników obowiązkowe lub quasi-obowiązkowe, co zapewnia wysoki poziom partycypacji. „W innych krajach, podobnie jak w Polsce, aktywnie oszczędzają na emeryturę głównie osoby zamożne, a zachęcanie osób mało zarabiających do oszczędzania na starość za pomocą ulg podatkowych jest nieskuteczne. Powszechne uczestnictwo gwarantują przymusowe lub quasi-przymusowe programy oszczędzania. W przypadku systemów dobrowolnych wysoki procent partycypacji udaje się uzyskiwać w niektórych programach, do których pracownicy są automatycznie zapisywani i gdzie wycofanie się wymaga aktywnej decyzji, a jednocześnie występują czytelne zachęty finansowe do pozostania w systemie” — czytamy w raporcie.

W nowozelandzkim systemie zwanym KiwiSaver każdy nowy pracownik jest automatycznie zapisywany do systemu, z tym że ma możliwość wypisania się w ściśle określonym czasie (między 2. a 8. tygodniem uczestnictwa). Później pracownik może jedynie zmieniać dostawcę usługi. W pierwszych miesiącach funkcjonowania programu ponad 50 proc. zapisanych rezygnowało, ale już w 2010 r. odsetek spadł do kilkunastu. W 2012 r. uczestnicy systemu mogli wybierać spośród ponad 180 programów emerytalnych o różnym poziomie ryzyka, oferowanych przez 32 podmioty, m.in. banki, towarzystwa emerytalne oraz rząd. Osoby automatycznie zapisane do systemu, które nie wybrały programu emerytalnego, zostają przydzielone do programu wybranego przez pracodawcę lub jednego z sześciu rządowych programów (realizujących konserwatywną strategię inwestowania). Jeśli pracownik pozostaje w systemie, jego składka zostaje uzupełniona obowiązkową składką pracodawcy oraz dopłatą od rządu. W 2013 r. minimalna składka pracownika wynosiła 3 proc. wynagrodzenia, a dodatkowa obligatoryjna składka pracodawcy również 3 proc. „W Danii na straży powszechności ubezpieczeń emerytalnych stoją związki zawodowe i organizacje pracodawców, dlatego system jest określany jako dobrowolny lub jako quasi-obowiązkowy. Relacja aktywów emerytalnych do PKB w 2012 r. wynosiła 197 proc., w tym 123 proc. w kontraktach ubezpieczeniowych i 50 proc. w ramach funduszy emerytalnych. Ubezpieczeniami emerytalnymi objętych jest 84 proc. pracowników, a 62 proc. uczestniczy w typowych ubezpieczeniach kapitałowych” — czytamy w raporcie. [JAG]

Ulgi podatkowe są nieskuteczne

Leszek Pawłowicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, i Stefan Kawalec, prezes Capital Strategy, stworzyli raport „Jak mobilizować oszczędności emerytalne?”. Opisują w nim zasady funkcjonowania systemów emerytalnych w niektórych krajach OECD. Z raportu wynika, że w państwach przodujących pod względem relacji aktywów funduszy emerytalnych do PKB (m.in. Holandii, Islandii, Szwajcarii i Danii) dodatkowe ubezpieczenia są dla pracowników obowiązkowe lub quasi-obowiązkowe, co zapewnia wysoki poziom partycypacji. „W innych krajach, podobnie jak w Polsce, aktywnie oszczędzają na emeryturę głównie osoby zamożne, a zachęcanie osób mało zarabiających do oszczędzania na starość za pomocą ulg podatkowych jest nieskuteczne. Powszechne uczestnictwo gwarantują przymusowe lub quasi-przymusowe programy oszczędzania. W przypadku systemów dobrowolnych wysoki procent partycypacji udaje się uzyskiwać w niektórych programach, do których pracownicy są automatycznie zapisywani i gdzie wycofanie się wymaga aktywnej decyzji, a jednocześnie występują czytelne zachęty finansowe do pozostania w systemie” — czytamy w raporcie.

W nowozelandzkim systemie zwanym KiwiSaver każdy nowy pracownik jest automatycznie zapisywany do systemu, z tym że ma możliwość wypisania się w ściśle określonym czasie (między 2. a 8. tygodniem uczestnictwa). Później pracownik może jedynie zmieniać dostawcę usługi. W pierwszych miesiącach funkcjonowania programu ponad 50 proc. zapisanych rezygnowało, ale już w 2010 r. odsetek spadł do kilkunastu. W 2012 r. uczestnicy systemu mogli wybierać spośród ponad 180 programów emerytalnych o różnym poziomie ryzyka, oferowanych przez 32 podmioty, m.in. banki, towarzystwa emerytalne oraz rząd. Osoby automatycznie zapisane do systemu, które nie wybrały programu emerytalnego, zostają przydzielone do programu wybranego przez pracodawcę lub jednego z sześciu rządowych programów (realizujących konserwatywną strategię inwestowania). Jeśli pracownik pozostaje w systemie, jego składka zostaje uzupełniona obowiązkową składką pracodawcy oraz dopłatą od rządu. W 2013 r. minimalna składka pracownika wynosiła 3 proc. wynagrodzenia, a dodatkowa obligatoryjna składka pracodawcy również 3 proc. „W Danii na straży powszechności ubezpieczeń emerytalnych stoją związki zawodowe i organizacje pracodawców, dlatego system jest określany jako dobrowolny lub jako quasi-obowiązkowy. Relacja aktywów emerytalnych do PKB w 2012 r. wynosiła 197 proc., w tym 123 proc. w kontraktach ubezpieczeniowych i 50 proc. w ramach funduszy emerytalnych. Ubezpieczeniami emerytalnymi objętych jest 84 proc. pracowników, a 62 proc. uczestniczy w typowych ubezpieczeniach kapitałowych” — czytamy w raporcie. [JAG]