Produkcja spadła. Znaczy, że nadal rośnie
Sytuacja producentów jest z każdym miesiącem lepsza, co nie oznacza, że jest dobrze — tak ekonomiści interpretują dane GUS. Martwi ich jedynie, że minister finansów ujawnił dane przed oficjalną publikacją urzędu.
Produkcja sprzedana przemysłu była w listopadzie o 2,8 proc. wyższa niż przed rokiem, jednak aż o 5,9 proc. niższa niż w październiku — podał GUS. Dane te są zgodne z oczekiwaniami i rynek przyjął je pozytywnie.
— Tak duży spadek produkcji przemysłowej w skali miesiąca wynika wyłącznie z różnicy dni roboczych — tłumaczy Jacek Wiśniewski, szef zespołu analiz Pekao SA.
W listopadzie 2002 r. były o dwa dni robocze (10 proc. czasu) mniej niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku oraz aż cztery dni (40 proc.) mniej niż w październiku.
— Według naszych obliczeń, po uwzględnieniu różnic w liczbie dni roboczych, ważony indeks produkcji wzrósł o 4,4 proc. w stosunku rocznym. Był to więc wzrost zbliżony do zanotowanych w październiku 5,1 proc. oraz do średniej 5- -miesięcznej, która wynosi 4,1 proc. — twierdzi Jacek Wiśniewski.
Motorem naszej gospodarki wciąż jest eksport.
— Statystycy odnotowali, że najsilniej rosła produkcja statków, telewizorów, sprzętu radiowego i telekomunikacyjnego — zauważa Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.
Świadczy to o wciąż dobrej pozycji polskich eksporterów. Ekonomista uważa też, że wczorajsze dane są potwierdzeniem słów Grzegorza Kołodki, ministra finansów, który stwierdził w Sejmie, że czwarty kwartał może być dla naszej gospodarki lepszy, niż oczekują analitycy.
— Co oczywiście nie oznacza, że będzie tak dzięki ministrowi. Mamy w Polsce gospodarkę rynkową i zaklęcia ministra mają na nią niewielki wpływ. Wszystko w rękach przedsiębiorców — podkreśla Mirosław Gronicki.
Mimo że produkcja z miesiąca na miesiąc rośnie (po uwzględnieniu czynników sezonowych średnio o ponad 4 proc. w stosunku rocznym) sytuacja polskich firm wciąż daleka jest od idealnej. Świadczy o tym przede wszystkim brak presji inflacyjnej z ich strony — czyli fakt, że producenci nie mogą podnosić cen. W ten sposób interpretują ekonomiści opublikowane wczoraj dane, z których wynika, że ceny produkcji sprzedanej przemysłu były w listopadzie o 0,2 proc. niższe niż w październiku, jednak o 2,1 proc. wyższe niż przed rokiem.
— W cenach producentów wciąż nie widać presji inflacyjnej. Ich wzrost w skali rocznej wynika bowiem głównie z kształtowania się niezależnych od producentów cen koksu i rafinacji ropy naftowej — uważa Jacek Wiśniewski.
Ekonomistów wzburzył wczoraj fakt, że dane, które — zgodnie z tradycją i zasadami — GUS publikował o godz. 16.00, Grzegorz Kołodko, minister finansów, znał wcześniej. Co gorsza, swoją wiedzą pochwalił się z trybuny sejmowej.
— Jeżeli mamy wierzyć, że GUS jest instytucją niezależną, takie rzeczy nie powinny się zdarzyć — mówi jeden z ekonomistów, chcący zachować anonimowość.
Analitycy nie tylko obawiają się, że resort finansów, mając wcześniej dostęp do danych GUS i nie przestrzegając tajemnicy, może wpływać na sytuację na rynku. Pojawiły się obawy, czy — w związku ze „współpracą” obu instytucji — dane GUS mogą być „konsultowane”.
— Można mieć obawy, że ktoś chce, by dane wyglądały lepiej — uważa jeden z analityków.
© ℗Podpis: Wiktor Krzyżanowski