Projekt prawa lotniczego nadaje się do odrzucenia

Jerzy Orłowski
opublikowano: 2000-04-12 00:00

Jerzy Orłowski: Projekt prawa lotniczego nadaje się do odrzucenia

OBURZAJĄCA ROZRZUTNOŚĆ: Jacyż to kosmiczni eksperci zażądali tak gigantycznej kwoty za prawny bubel — zapytuje Jerzy Orłowski. fot. ARC

Jako szeregowy podatnik zwracam się do szanownego pana Tadeusza Syryjczyka, ministra transportu i gospodarki morskiej, z trzema pytaniami dotyczącymi projektu nowego prawa lotniczego:

- Kto płacił?

- Za co płacił?

- Komu płacił?

MYŚLĘ, że z chwilą przekazania 15 lutego 2000 r. panu marszałkowi Sejmu, Maciejowi Płażyńskiemu, przez pana prezesa Rady Ministrów, Jerzego Buzka, rządowego projektu ustawy Prawo lotnicze — wraz z projektami rozporządzeń MTiGM w sprawie cywilnych lotnisk i lotniczych urządzeń naziemnych oraz w sprawie ustanowienia ulg w opłacie lotniczej za egzamin na członków personelu lotniczego — żarty się skończyły!

DLACZEGO mam prawo tak sądzić? Ponieważ uważam, że projekt prawa lotniczego w przedłożonej wersji jest bublem i powinien z posiedzenia Rady Ministrów trafić do kosza, a nie do Sejmu! Zawiewa grozą, gdy czyta się następującą rekomendację premiera: „Pragnę jednocześnie poinformować, że projekt ustawy zawiera przepisy dostosowujące polskie ustawodawstwo do prawa Unii Europejskiej. W załączeniu przedstawiam także opinię dotyczącą zgodności proponowanych regulacji z prawem Unii Europejskiej”.

PRZECIEŻ datowana 14 lutego opinia Komitetu Integracji Europejskiej — na którą premier się powołuje — podpisana przez Pawła Sameckiego, p.o. sekretarza KIE, kończy się następująco: „W konkluzji stwierdzam, iż projekt ustawy Prawo lotnicze, realizując główne założenia procesu dostosowania prawa polskiego do prawa UE, w zakresie uregulowań szczegółowych utrzymuje rozliczne i podstawowe rozbieżności z prawem unijnym i w związku z tym pozostaje z nim niezgodny”. Ta negatywna opinia wydana została z upoważnienia przewodniczącego KIE, którym jestÉ Jerzy Buzek.

MOŻE wkradł się tu jakiś błąd, a może nastąpiło przejęzyczenie? Wiadomo jedno — że kilka lat temu wzięto się w MTiGM za tworzenie nowego prawa lotniczego i przez długi czas chowano je głęboko w szufladzie, by ktoś przypadkiem nie przeszkodził w radosnej twórczości. Trudno zrozumieć, dlaczego tak chroniono ten dziwoląg. Może chodziło o zaskoczenie polskiego świata lotniczego gotową ustawą, przygotowaną bez konsultacji? Dopiero przypadek zrządził, iż z ministerialnej szuflady zaczął się wydobywać swąd.

CZYŻBY resort już podzielał powszechną opinię środowiska o ułomności projektu, za który zapłacono aż 1,2 mln zł? Jacyż to kosmiczni eksperci zażądali tak gigantycznej kwoty za prawny bubel, gorączkowo po nich poprawiany w MTiGM? Nie chodzi tu przecież o sprawy groszowe, lecz o ogromne pieniądze. Pod koniec roku 1999 w Inspektoracie Kontroli Cywilnych Statków Powietrznych zabrakło pieniędzy na delegacje, przez co inspektorzy nie mogli wykonywać w terenie swoich obowiązków. 12 mld starych złotych wystarczyłoby na miesięczne pensje nie tylko dla inspektoratu, ale chyba i całego ministerstwa. Ta rozrzutność wywołała w szerokich kręgach lotniczych naprawdę wielkie oburzenie.

SEJM przeprowadził 29 lutego pierwsze czytanie projektu ustawy Prawo lotnicze i skierował go do Komisji Transportu i Łączności, która z kolei wyłoniła podkomisję. W czwartek odbywa się kolejne jej posiedzenie. Środowisko lotnicze cały czas ma nadzieję, iż chybiony projekt rządowy nie będzie poprawiany, lecz zostanie odrzucony! Następny na pewno nie pochłonie takich sum i tak długiego czasu na jego zredagowanie. Trzeba zadbać, aby lotnictwo nie stało się przeszkodą w naszym wchodzeniu do UE, bo byłoby to oczywiście sprzeczne z polską racją stanu.

Jerzy Orłowski jest pilotem instruktorem, właścicielem Przedsiębiorstwa Lotniczego AVIAECO, byłym posłem w latach 1991-93