Palenie tytoniu powoduje raka i choroby serca. A co powoduje podgrzewanie tytoniu we wprowadzanych w ostatnich latach na rynek przez koncerny tytoniowe nowych urządzeniach? Wszystkiego jeszcze nie wiadomo, bo to stosunkowo młode produkty, ale według amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) wiadomo już wystarczająco dużo, by stwierdzić, że przerzucenie się z palenia tytoniu na jego podgrzewanie może ograniczyć ryzyko chorób i przynieść korzyści zdrowiu publicznemu.

Zmodyfikowane ryzyko
FDA w tym tygodniu przyznała produktom z podgrzewanym tytoniem koncernu Philip Morris International status „produktów o zmodyfikowanym ryzyku”, co umożliwia promowanie ich wśród dorosłych palaczy jako wyrobów o mniejszym stopniu szkodliwości niż zwykłe papierosy. To pierwsza taka decyzja w przypadku wyrobów z podgrzewanym tytoniem.
— Dostarczone przez firmę dane wskazują, że marketing tych konkretnych produktów może pomóc uzależnionym palaczom w odejściu od tradycyjnych papierosów i zmniejszyć ich ekspozycję na szkodliwe substancje chemiczne, ale tylko w przypadku, gdy całkowicie rzucą palenie tradycyjnych papierosów. FDA będzie uważnie monitorować sposób użycia tych produktów przez konsumentów, by sprawdzić, czy pomagają w rzuceniu palenia i czy nie wywołują wzrostu liczby palaczy wśród młodzieży. Należy zaznaczyć, że te produkty nie są bezpieczne, więc ludzie, zwłaszcza młodzi, którzy nie używają obecnie wyrobów tytoniowych, nie powinni po nie sięgać — mówi Mitch Zeller, dyrektor Centrum Wyrobów Tytoniowych w FDA, cytowany w komunikacie agencji.
Philip Morris wprowadził produkty z podgrzewanym tytoniem na rynek w 2014 r. Zaczął od Włoch i Japonii, ale obecnie dostępne są one na ponad 50 rynkach. W odróżnieniu od e-papierosów w produktach tych stosuje się wkłady z tytoniem, a nie z płynem zawierającym nikotynę. Tytoń ten jest jednak podgrzewany do znacznie niższej temperatury niż przy spalaniu zwykłych papierosów, co według badań znacznie redukuje ilość trafiających do organizmu substancji smolistych.
Zmierzchająca tradycja
Koncern mocno inwestuje w nowe produkty i w komunikacji marketingowej podkreśla, że dzięki nim już 10,6 mln ludzi na całym świecie zrezygnowało z tradycyjnych papierosów. Szacuje, że do 2025 r. nawet jedna trzecia jego obecnych klientów zrezygnuje z palenia lub przerzuci się na alternatywne wyroby. Jednocześnie w kolejnych krajach walczy o to, by uzyskać możliwość kierowania komunikacji marketingowej do palaczy i informowania ich o potencjalnie mniej szkodliwej alternatywie.
W Polsce ta walka toczyła się za kulisami na początku ubiegłego roku. Zmieniano wtedy ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. W jednej z wersji pojawiły się zapisy o „możliwości informowania konsumentów o cechach nowatorskich wyrobów tytoniowych” (czyli o potencjalnie mniejszej szkodliwości), co wspierały resorty rolnictwa i przedsiębiorczości, ale ostatecznie nie weszły w życie. Tymczasem popularność wyrobów z podgrzewanym tytoniem stale rośnie. Ostatnie dane Philipa Morrisa wskazują, że w Polsce — gdzie, w odróżnieniu od większości krajów europejskich, liczba wypalanych papierosów z roku na rok nie maleje — odpowiadają one już wolumenowo za około 5 proc. rynku. To oznacza, że co dwudziesty papieros w Polsce nie jest spalany, tylko podgrzewany. Poza Philipem Morrisem w Polsce wyroby z podgrzewanym tytoniem sprzedaje British American Tobacco (od końca 2018 r.). W fabryce w Starym Gostkowie pod Łodzią produkuje je też Japan Tobacco International, ale sprzedaje je wyłącznie na eksport.