Zaczął kilkanaście lat temu Fitch, ostatnio dołączył do niego Moody’s. Teraz przyszedł czas na ostatnią agencję ratingową z tzw. wielkiej trójki — biuro w Warszawie otwiera Standard & Poor’s (S&P), dotychczas operujący w Polsce z Londynu. Warszawa będzie regionalnym biurem dla Europy Środkowej i Wschodniej.

— W tym regionie rating S&P posiada już wielu emitentów. Jest ich szczególnie dużo w Polsce, zarówno po stronie instytucji finansowych, jak i firm. Teraz stajemy się lokalnym graczem i aktywnym, bezpośrednim uczestnikiem rynku. Do realizacji analiz potrzebni będą Polacy jak i pochodzący z tego regionu analitycy, już pracujący dla S&P — opowiada 36-letni Marcin Petrykowski, ostatnio pełniący funkcje menedżerskie w regionalnym biurze J.P. Morgan.
Kostka Poora
Wcześniej przez pięć lat wspinał się po szczeblach kariery w londyńskim City. Jak twierdzi, powrót do Polski traktuje jako awans.
— Z perspektywy rynków finansowych Warszawa jest liderem regionu. Nie chodzi jedynie o dane makroekonomiczne, ale także o umiędzynarodawianie się polskich biznesów i konsekwentną dywersyfikację bazy eksportowej przez spółki znad Wisły. Do tego obserwujemy dynamiczny rozwój warszawskiej giełdy i zainteresowanie spółek emisjami papierów dłużnych — nie tylko na rynku Catalyst, ale także w Europie i USA — zaznacza Marcin Petrykowski.
W branży finansowej często mówi się, że kto jak kto, ale S&P ma w DNA wyczulenie na ryzyko biznesowe. Wystarczy przypomnieć historię sprzed wieku — banalne skręcenie kostki przez założyciela spółki, które skończyło się jego śmiercią. I losy jego syna, Henry’ego W. Poora, który po 40 latach pomnażania majątku zbankrutował. Tu decydującą rolę odegrało wysokie zadłużenie holdingu Poora i jego ryzykowne inwestycje. Dziś S&P to część McGraw Hill Financial przynoszącej miliardy dolarów przychodu rocznie i zatrudniającej 1,4 tys. analityków w 23 krajach.
Wiktoria wiedeńska
Zdaniem Piotra Kowalskiego, prezesa Fitch Polska, decyzja konkurencji to dobry prognostyk.
— Rynek ratingowy w Polsce dostał przyspieszenia dwa lata temu. Wcześniej ratingami interesowały się głównie banki i samorządy. Teraz aktywne są także korporacje — ocenia Piotr Kowalski.
— To, że mamy „wielką trójkę” w komplecie, oznacza, że będzie w naszym kraju jeszcze więcej biznesu ratingowego. To wzmocni pozycję Warszawy jako regionalnego centrum finansowego. Krok po kroku coraz wyraźniej widać, że wygraliśmy biznesową walkę z Wiedniem, który to jeszcze niedawno dominował w regionie — dodaje Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte.
A że w Polsce obecność S&P na starcie ograniczy się maksymalnie do kilku osób? To, zdaniem Rafała Antczaka, w globalnej gospodarce nieistotne. — Wydajność tych kilku osób będzie znacznie wyższa niż wydajność urzędników — komentuje przedstawiciel Deloitte. Czy brakuje mu jeszcze czegoś w polskim krajobrazie finansowym?
— Banków inwestycyjnych. Jednak wobec historii związanych z tymi instytucjami nie wiadomo, czy należy się z tego powodu martwić — uważa Rafał Antczak.