Regionalne przeludnienie globu potęguje zagrożenia egzystencjalne ładu na Ziemi

Stanisław Albinowski
opublikowano: 2001-08-24 00:00

Regionalne przeludnienie globu potęguje zagrożenia egzystencjalne ładu na Ziemi

Zwiększenie liczby ludności świata w ciągu pół wieku o połowę (patrz „Puls Biznesu” z 17 sierpnia) jest perspektywą wystarczająco niepokojącą choćby z tego tylko względu, że przyrost ten oznacza zmniejszenie areału ziemi uprawnej na jednego człowieka z 0,28 do 0,19 ha (nie licząc erozji gleby, którą obecne zmiany klimatyczne przyspieszają). Niebezpieczne skutki eksplozji demograficznej wzmaga wiele czynników, pośród których szczególnie groźne efekty mnożnikowe generują dwa: regionalna dysproporcjonalność przyrostu oraz — na dalszą metę — starzenie się ludności świata.

Zmniejszenie ludności Europy o 100 mln zbilansuje zbliżony co do wielkości wzrost w Ameryce Północnej i Oceanii. Per saldo cały przyrost populacji globu do roku 2050 o 2,85 mld osób dokona się więc w krajach słabo rozwiniętych. Właśnie tu dysproporcje będą największe. Lepiej sytuowanej Ameryce Łacińskiej przybędzie 290 mln, natomiast ludność Afryki, w której już dziś 700 mln ludzi wegetuje na granicy głodu, wzrośnie prawie o miliard.

O sytuacji w Azji (przyrost o 1,6 mld!) decydują zróżnicowane trendy w Chinach i w Indiach. Jeszcze w latach 1960-1970 kraje te cechowała tak samo wysoka stopa przyrostu naturalnego: 2,3 proc. rocznie! Dziś jest inaczej. Jedynie Chiny, nie bacząc na zagraniczne krytyki, realizowały taką politykę regulacji urodzeń, w której wyniku ich ludność w ciągu nadchodzących 50 lat wzrośnie do 1,48 mld, czyli tylko o 15,6 proc. — co oznacza średnioroczne tempo 0,29 proc., czyli 8-krotnie mniejsze niż jeszcze przed 30-40 laty. Indie natomiast dopiero w tej dekadzie zmniejszą przyrost naturalny do 1,4 proc. rocznie, w związku z czym ich ludność w 2050 r. liczyć będzie 1,53 mld osób — więcej niż chińska! Stabilność społeczna obu azjatyckich gigantów jest wciąż chwiejna, ale na pewno Chiny z 5,7 tys. USD PKB (w parytecie siły nabywczej) na mieszkańca mają większe możliwości wchłonięcia 200 milionów ludzi, niż Indie, które z 3,1 tys. USD PKB stają w obliczu wzrostu ludności kraju o pół miliarda.

Azja (poza Chinami i państwami przemysłowymi) oraz Afryka — to dwa regiony, których eksplozja demograficzna stanie się zapewne elementem procesu globalizacji. W USA zbudowano sławetny płot na granicy z Meksykiem — aby zapobiec nielegalnej imigracji. Jednak żaden płot ani żadna tama nie powstrzyma naporu głodnych i wynędzniałych mieszkańców Afryki od exodusu do leżącej w zasięgu ręki, sytej Europy. Podobnie na Wschodzie: najbardziej nawet szczelne granice Unii Europejskiej pękną pod naporem tych, dla których zabraknie garści ryżu.

Równolegle do dysproporcji regionalnych zwiększać się będą dysproporcje wiekowe. Ich skutki szybciej wystąpią w krajach zamożnych, w których przeciętna wieku jest większa, a potem — już w skali całej populacji globu. Prognoza ONZ przewiduje, że w latach 1998-2050 liczba 80-latków wzrośnie 6-krotnie do 370 mln, a 100-latków — 16 razy, do 2,2 mln. Fundamentalne znaczenie będą miały zmiany proporcji ludności zawodowo czynnej do tych grup, które jeszcze lub już nie pracują. W ciągu stulecia udział ludności w wieku ponad 60 lat wzrośnie z 11 do 36 proc., natomiast zmniejszy się udział ludności w wieku produkcyjnym z 60 do 54 proc, a poniżej 15 lat — aż z 30 do 18 proc.! Powyższy diagram ilustruje te procesy w wielkościach bezwzględnych.