Choć nasi rozmówcy zgodnie podkreślają, że Polska nie jest wyspą wiecznej szczęśliwości, lecz częścią systemu naczyń połączonych i musi odczuć skutki globalnego kryzysu, większość jest spokojna o własne interesy. Wprawdzie świat czeka jeszcze kilka spektakularnych plajt, ale nad Wisłą gorzej, niż było, raczej już nie będzie, a na polskich ulicach — w odróżnieniu od włoskich, hiszpańskich czy portugalskich — problemów gospodarczych nie widać. Trzeba tylko zachować większą ostrożność i zdwojoną czujność, by szybko reagować na zmieniające się realia. Wygrają spekulanci, traderzy i „biznesowi paranoicy” — ludzie z intuicją i refleksem, którzy na zmienności otoczenia będą potrafili skorzystać.
Nadchodzi era spekulantów
ROMAN KARKOSIK
Świat finansów jest coraz bardziej nieprzewidywalny i rozchwiany. Jeśli ktoś sformułuje dobrą prognozę na 2012 r., czyli taką, która się sprawdzi, to albo ma konszachty z siłami nadprzyrodzonymi, albo po prostu dopisało mu szczęście. Czeka nas zmienność, zmienność i jeszcze raz zmienność, czyli z pewnością będzie nerwowo. A to oznacza jedno — rok 2012 będzie rajem dla spekulantów i traderów, tych, którzy potrafią zarabiać na krótkotrwałych trendach. Nawet tradycyjne bastiony stabilności, takie jak Szwajcaria, szukają bezpiecznej cumy dla swej waluty w postaci sztywnego kursu wobec euro. Wierzą pewnie w stabilność europejskiej waluty, w co zaczynają wątpić sami mieszkańcy strefy. 2012 r. będzie też rokiem okazjonalnych przejęć. Procesy na rynku M&A przybiorą na sile. Jeśli państwa przestaną interweniować, dojdzie do paru spektakularnych bankructw, co wywoła szok i podważy zaufanie do instytucji państwa. Jednak dzięki temu słowa „bankrut” czy „plajta” nareszcie odzyskają swą moc i znaczenie. Świat finansów potrzebuje samooczyszczenia i nie należy tego odkładać na później. Na tym tle Polska wypadnie całkiem nieźle. Naszym motorem nadal będzie popyt wewnętrzny oraz rosnący eksport dzięki słabemu złotemu. Pójdą w górę ceny produktów rolnych i w związku z tym wrośnie efektywność tego sektora oraz branż z nim kooperujących, np. chemii. Wszyscy zapomnieli, że obok wielkich pokładów łupków mamy jeszcze coś szczególnie cennego w dzisiejszych czasach — jesteśmy spichlerzem Europy. Nie podzielam przepowiedni Majów, że 2012 r. będzie ostatnim w dziejach ludzkości, choć aktywność słońca pod koniec roku ma być, według astronomów, imponująca.
Unia musi działać solidarnie
ZYGMUNT SOLORZ-ŻAK
Należymy do Unii Europejskiej i wszelkie zaburzenia polityczne czy gospodarcze siłą rzeczy muszą odbić się także na nas. A jeśli dzieje się coś w jednym z krajów członkowskich, pozostałe państwa Unii powinny w tym partycypować — bez względu na to, czy chodzi o udziały w zyskach, czy w stratach. Jeśli jest kryzys, to nasz kraj również musi to odczuć. Na tym polega globalizacja, jesteśmy częścią systemu naczyń połączonych. Nie mamy nic wspólnego z problemami Grecji, nie jesteśmy też w strefie euro i nie mamy greckich obligacji. Mimo to ponosimy koszty tych problemów. Jeśli gospodarka europejska znajdzie się w recesji, dotknie to również nas. Dlatego uważam, że jeśli jakiś kraj w Unii Europejskiej ma kłopoty, to inne powinny mu pomóc — bez względu na to, czy są winne kryzysowi. W przeciwnym razie odbije się to na gospodarce w całej Europie, także w Polsce, a więc m.in. na moich interesach. Generalnie jednak jestem spokojny o biznes, który prowadzę. Jest pewny i przynosi dochody. Nie obawiam się ani o Polsat, ani o przejmowany Polkomtel.
Gorzej, niż było, już nie będzie
JÓZEF WOJCIECHOWSKI
Jestem dobrej myśli. Trudna sytuacja gospodarcza w świecie to nic innego, jak tylko dalszy ciąg kryzysu zapoczątkowanego w 2008 r. Nadal w nim drepczemy i potrwa to jeszcze dwa, trzy lata. Problemy USA, Grecji, Włoch czy Hiszpanii nie pozostaną bez wpływu na Polskę. Jednak relatywnie dobrze poradziliśmy sobie w 2009 i 2010 r. Polska z Europą nadal konkuruje ceną, więc jeśli rzeczywiście przyjdzie do nas druga fala kryzysu, to większe kłopoty będą miały firmy niemieckie czy francuskie, których produkty i usługi są droższe. W głębszym kryzysie niż przed czterema laty już nie będziemy. Mimo wszystko patrzymyna sytuację trzeźwo. Opóźniliśmy kilka planowanych inwestycji. Na szczęście oferujemy mieszkania segmentu popularnego, a ludzie muszą coś jeść i mieć gdzie mieszkać. Jeśli tylko będą zarabiać, a banki będą udzielać kredytów, to nadal będziemy mieć klientów.
Mądry rząd zatrzyma kryzys
ZBIGNIEW JAKUBAS
Czasy są niespokojne, nie mam jednego scenariusza dla Grecji i strefy euro. Zawsze byłem gorącym zwolennikiem przyjęcia przez Polskę europejskiej waluty, bo to likwiduje ryzyko walutowe w biznesie. Jednak może się okazać, że nasza nieobecność w Eurolandzie będzie błogosławieństwem, gdy euro popadnie w jeszcze większe tarapaty. Obecnie prowadzę bardzo globalne biznesy, z zagranicy sprowadzam około 30 proc. surowców i komponentów wykorzystywanych w moich firmach. Importuję zarówno z Niemiec, jak i Stanów Zjednoczonych. Dynamiczne zmiany relacji złotego do innych walut zwiększają ryzyko wzrostu kosztów produkcji. Mimo to na razie nie czuję kryzysu we własnych interesach. Ostatnio byłem w Portugalii, Hiszpanii i Włoszech. Tam kłopoty gospodarcze widać na ulicy. W Polsce tego nie doświadczamy. Mój pozytywny scenariusz dla naszego kraju brzmi: jeśli rządzącym wystarczy mądrości, by podjąć zaniechane reformy, w dołek nie wpadniemy. Skończy się na spowolnieniu, ale przy dodatniej dynamice PKB.
Przyszłość dla paranoików
DARIUSZ MIŁEK
To, co zaskakuje nas w ostatnich latach, to wcale nie ryzyko gospodarcze — jego polski przedsiębiorca zawsze miał pod dostatkiem. Wielokrotnie stawialiśmy czoła różnym wyzwaniom. Teraz pojawił się nowy element — skala i częstotliwość zmian w otoczeniu biznesowym. Dlatego, planując na najbliższych kilka lat, nie trzeba już sobie zadawać pytania, czy zmienią się warunki gospodarowania, ale raczej — jak daleko posuną się zmiany i jak jest na nie przygotowana moja firma. Wierzę, że przyszłość należy do biznesowych paranoików, przedsiębiorców, którzy zawieszają wysoko poprzeczkę, stale poszukują błędów i niedoskonałości we własnych firmach i nigdy nie spoczywają na laurach. Jestem przekonany, że tacy przedsiębiorcy poradzą sobie w sytuacji spowolnienia gospodarczego i po raz kolejny dostosują swoje firmy do zmieniającego się świata. Kluczem do sukcesu jest, moim zdaniem, ciągłe optymalizowanie biznesu, szukanie miejsc, gdzie organizacja obrosła tłuszczykiem nadmiernych kosztów, oraz otwarcie na innowacje technologiczne i organizacyjne.
Polska nie jest wyspą szczęścia
ZBIGNIEW NIEMCZYCKI
Wątpię, czy jest na świecie choćby jeden człowiek, który rozumie, co dzieje się teraz na rynkach i jak się skończy. Niewiedza sprawia, że sytuacja jest napięta, a reakcje na wszelkie plotki i spekulacje — bardzo gwałtowne. Stąd tak duża zmienność. Sytuacja w gospodarce jest bardzo trudna. Do tej pory zazwyczaj USA wychodziły pierwsze z kryzysu, potem przekładało się to na Europę i pozostałe kraje. Teraz jest inaczej, bo zarówno USA, jak i Europa mają problemy. Spowalnia też gospodarka Chin. Kluczowe będzie rozwiązanie sprawy Grecji — czy zbankrutuje, na jakich warunkach dostanie pomoc i jaką. Na razie rozwoju sytuacji nikt nie jest w stanie przewidzieć. Polska nie jest wyspą szczęścia, światowa gospodarka to naczynia połączone, więc kryzys na pewno się na nas odbije. Ponad 30 proc. naszego eksportu trafia do Niemiec, więc jeśli tam gospodarkasiądzie, eksporterzy to odczują. Kryzys w strefie euro będzie miał też duży wpływ na budżet Unii. Polska stara się o 80 mld EUR, będę szczęśliwy, jeśli dostanie 70. To bardzo ważne dla utrzymania tempa rozwoju, szczególnie w obszarze infrastruktury, w którym jesteśmy zapóźnieni. Trudna sytuacja powinna skłaniać przedsiębiorców do działania z większą rozwagą. Niekoniecznie trzeba wstrzymywać inwestycje, ale należy być dużo ostrożniejszym, i wszystko głębiej analizować.