Listę opublikowały we wtorek władze Iraku.
"Nie będę tego komentował, nie słyszałem o tym. Muszę zapoznać się z tą sprawą" - powiedział premier na wtorkowej konferencji prasowej.
Pytany, czy jest to ostatni moment na zaangażowanie polskich firm w Iraku, dopóki są tam polscy żołnierze, Tusk powiedział: "Nie wiązałbym bezpośrednio tych dwóch spraw. Żołnierze nie zastąpią gotowości do współpracy".
Resort gospodarki, odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne państwa, zapewnił, że jest w kontakcie z ambasadorem Iraku i naszą ambasadą w Iraku.
"Sprawdzamy, czy lista (przedsiębiorstw dopuszczonych do przetargów - PAP) jest zamknięta i czy to uniemożliwia innym firmom współpracę. W tym zakresie inicjatywę muszą wykazać firmy. Bowiem zgodnie z Kodeksem spółek handlowych, to zarządy są odpowiedzialne za prowadzenie spraw spółek" - powiedziała PAP szefowa biura prasowego ministerstwa gospodarki Agnieszka Gapys.
Tymczasem dwie największe polskie spółki paliwowe PKN Orlen i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) zapewniają, że na razie nie są zainteresowane działalnością w Iraku. Powodem są bardzo niebezpieczne warunki, jakie panują w tym kraju.
Jak powiedział rzecznik PKN Dawid Piekarz, koncern nie otrzymał licencji na wydobycie ropy naftowej w Iraku, ponieważ się o nią nie ubiegał. Powodem był brak doświadczenia oraz niebezpieczne warunki w Iraku. Piekarz zaznaczył, że Orlen w przyszłości nie wyklucza swojego wejścia na pola naftowe Iraku.
Również PGNiG nie wyklucza współpracy z Irakiem w przyszłości. Jak powiedziała PAP jego rzeczniczka Joanna Zakrzewska, spółka jest zaangażowana w kilka projektów w rejonach stabilnych oraz o "wysokiej perspektywiczności złóż", takich jak np. Libia, Egipt, Morze Norweskie.
"Natomiast w Iraku większość złóż, które są odkryte i w miarę zagospodarowane, znajduje się na terenach objętych działaniami wojennymi. Jednak nie wykluczamy w przyszłości naszego zainteresowania Irakiem" - powiedziała Zakrzewska.
Wśród firm, które przeszły proces eliminacji w irackim ministerstwie, znalazło się siedem koncernów z USA, po cztery z Chin i Japonii, trzy z Wielkiej Brytanii, po dwa z Australii, Włoch i Rosji, po jednym z Korei Południowej, Danii, Kanady, Indii, Malezji, Indonezji, Hiszpanii, Holandii, Norwegii, Francji i Niemiec. Wszystkie zostały wyłonione z grupy 120 przedsiębiorstw starających się o kontrakty naftowe w Iraku.
Zdaniem eksperta rynku paliw Adama Wawrzynowicza z Instytutu Sobieskiego, strategia PKN i PGNiG, by nie angażować się w Iraku, jest zrozumiała. "Wiemy, że jedna i druga firma angażuje się w eksploatacje złóż poza granicami kraju. Myślę, że to bardzo świadome decyzje, by nie angażować się w Iraku, tam w końcu trwa regularna wojna" - powiedział PAP.
Zdaniem Wawrzynowicza, faktem, że nasze firmy nie znalazły się na irackiej liście, nie można obciążać polskiego rządu. "Nie wierzę w to. Gdyby powstał sensowny projekt, to polski rząd by go poparł" - mówi.
Inny ekspert paliwowy Andrzej Szczęśniak nie ma natomiast wątpliwości, że winę za nieobecność polskich firm w eksploatacji irackich złóż ponoszą kolejne ekipy rządowe.
"Uczestnictwo w tych przedsięwzięciach - to są gry na najwyższym szczeblu, ale my niestety w nich nie uczestniczymy, bo w wśród naszych elit nie ma przekonania, że trzeba walczyć o interes państwa" - powiedział.
Jego zdaniem, składanie odpowiedzialności na zarządy firm i przyjmowanie założenia, że ich wspieranie nie jest sprawą państwa, jest absolutnie błędne.
"Zachowując wszelkie proporcje, proszę zobaczyć jak to np. robią Rosjanie, choćby ostatnio w Libii, kiedy to państwo zdecydowało się na umorzenie 4,5 mld dolarów libijskich długów w zamian za kontrakty dla rosyjskich firm - powiedział.(PAP)