Rewolucja listopadowa

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-11-02 00:00

Kiedy pacjent słyszy od lekarza: „Nigdy nie robiłem takiej operacji”, ma prawo się bać. Śmiertelnie chory rolnik nie miał jednak wyjścia.

Kiedy pacjent słyszy od lekarza: „Nigdy nie robiłem takiej operacji”, ma prawo się bać. Śmiertelnie chory rolnik nie miał jednak wyjścia.

Zbigniew Religa (na zdjęciu u góry), który przygotowywał się do pierwszego przeszczepu serca, i tak nie powiedział pacjentowi wszystkiego. Choćby tego, że nigdy przy takiej operacji nawet nie asystował, a technikę zna jedynie z książek.

Wystarczy chcieć

Dzięki determinacji Religi 5 listopada 1985 r. okazał się jednak przełomem w polskiej kardiochirurgii. Operacja nie była pierwszą w Polsce. Trudno też mówić o sukcesie, bo pacjent wkrótce zmarł. Jednak upór Religi sprawił, że zabieg nie stał się odosobnionym eksperymentem.

Profesor musiał stoczyć bój nie tylko z chorobą, słabością organizmu pacjenta czy z własnymi błędami, ale przede wszystkim z krytyczną opinią środowiska. Pierwszego przeszczepu w Polsce dokonał prof. Jan Moll w 1969 r. (ledwie dwa lata po Christiaanie Barnardzie). Kiedy ponad dekadę później Zbigniew Religa chciał w warszawskim Instytucie Kardiologii powtórzyć zabieg, usłyszał od zwierzchnika: „Nie w mojej klinice”. Wyjechał więc na Śląsk, gdzie został szefem Kliniki Kardiochirurgii Śląskiej Akademii Medycznej.

Przecieranie szlaku

Zespół Zbigniewa Religi: Andrzej Bochenek, Marian Zem-bala, Jerzy Wolczyk i Romuald Cichoń musiał niemal od podstaw tworzyć nowy dział kardiochirurgii. Przekonywać rodziny zmarłych do zgody na pobranie serca i stworzyć procedury postępowania.

W Polsce obowiązywała wówczas XIX-wieczna definicja śmierci. Lekarz nie stwierdzał, jak obecnie, śmierci mózgowej, lecz zgon, gdy serce przestało bić. Taki organ dla zespołu Religi był bezwartościowy. Nie działały komisje decydujące o pobraniu narządów, a szpitale nie informowały o dawcach. Lekarze z zabrzańskiego zespołu wspominali nieraz, że w tamtych czasach czuli się jak hieny, gdy obdzwaniali szpitale w poszukiwaniu dawców.

Nie zraziło ich to, podobnie jak pierwsze niepowodzenia. Bodaj dopiero czwarty pacjent wyszedł ze szpitala o własnych siłach. Wkrótce jednak operacje Religi dawały chorym dodatkowe kilka, może kilkanaście lat życia. Dziś przeszczep serca jest w Polsce niemal rutynową (choć wciąż ryzykowną) operacją dającą pacjentom nadzieję, a wielu z nich życie. Prof. Zbigniew Religa już nie operuje, wybrał karierę polityczną. Ale nie polityka była dlań przepustką do historii, lecz tamten listopadowy zabieg.