Dopiero pod koniec dnia powiało optymizmem ze światowych giełd. Indeksy Dow Jones i Nasdaq spędziły ostatnie dwie godziny handlu na wzrostach. Dzięki temu pierwszy z nich kolejny raz uniknął spadku poniżej poziomu 9 000 punktów, a drugi odbił się od pięcioletniego dna. Humory Amerykanów przed Dniem Niepodległości uległy więc poprawie. Gorzej jest w Europie. Indeks FTSE jest najniżej od kwietnia 1997 r., a paryski CAC najniżej od listopada 1998 r.
Przed spadkiem indeksy w USA uchroniły spółki TMT. AOL Time Warner, Sun Microsystems i Oracle zyskały po około 10 proc. Bardzo mocny był Intel. Sporo straciły papiery banków J. P. Morgan i Citigroup, które są najpoważniej zaangażowane w WorldCom. Upadający telekom zyskał ponad 100 proc. przy kolosalnym obrocie. Spółka IDT chce kupić część aktywów potencjalnego bankruta za 5 mld USD. Do najgorszych inwestycji na Starym Kontynencie należały Alcatel i ponownie Vivendi Universal. Producentowi sprzętu telekomunikacyjnego grozi obniżka ratingu, co tłumaczy 16-proc. przecenę.
W ciągu dwóch ostatnich sesji wartość Vivendi, największego koncernu medialnego Europy, spadła o blisko połowę. Spółce, która od środy ma nowego prezesa, grozi podział i wyprzedaż majątku.
Całkowicie oderwane od rynkowej rzeczywistości były w środę parkiety Europy Środkowo-Wschodniej. Spokojne zachowanie indeksów w Warszawie przestaje dziwić, jeśli spojrzymy na Moskwę, Pragę i Budapeszt. Tamtejsze wskaźniki wzrosły średnio o 2 proc.
Równie udany dzień zanotowały giełdy w Azji. Dzień wcześniej agencja Moody’s obniżyła ratingi dla największych banków Japonii do najniższego poziomu z możliwych.
Rząd Kraju Kwitnącej Wiśni błyskawicznie zadeklarował, że nie opuści sektora finansowego w potrzebie. Kursy Mizuho, UFJ i innych banków zamiast spadać, wzmocniły się po kilka procent.