Gdy okazało się, że wojna w Iraku nie będzie łatwa i szybka, ceny ropy zaczęły rosnąć. Może to spowodować wzrost inflacji w Polsce i uniemożliwić cięcie stóp na zaczynającym się dziś posiedzeniu RPP.
Rynek ropy w całym ubiegłym tygodniu starał się dyskontować scenariusz zakładający szybkie i bezkrwawe zwycięstwo koalicji antyirackiej z reżimem Saddama Husajna.
Gdy jednak przez weekend okazało się, że zdobywanie strategicznie ważnych miast nie jest rzeczą prostą, inwestorzy zaczęli się bać. Wczoraj od samego rana cena ropy rosła, podczas gdy wojska walczyły o strategicznie ważne dla rynku paliw miasta Basra i Nasariya.
Dziś rozpoczyna się posiedzenie RPP, po którym rynek oczekuje redukcji stóp. A dokładnie oczekiwał — wojna skomplikowała sytuację.
Wczorajsze zawirowanie na rynku ropy nie zaniepokoiło analityków. Ich zdaniem, to normalna reakcja na negatywne informacje z frontu irackiego. Mirosław Gronicki, główny ekonomista Banku Millennium, przypomina, że baryła ropy zdrożała zaledwie o kilka procent, gdy wcześniej jej cena spadła aż o 20 proc. Nie ma więc powodu do paniki.
— Nie należy nagle zmieniać scenariusza przebiegu wojny, wszystko może się odwrócić w jednej chwili. Wystarczy poważny sukces sprzymierzonych, zdobycie ważnego miasta — i ceny ropy znów zaczną spadać — uspokaja Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Wydaje się jednak, że perspektywa długiej wojny jest coraz bliższa i tak właśnie zaczyna postrzegać przyszłość rynek. Richard Mbewe, główny ekonomista WGI, przekonuje, że wszystko przebiega zgodnie ze scenariuszem — zaplanowanym przez Saddama Husajna.
— Irackie wojska pozostawiły Amerykanom pustynię, skupiając się na obronie miast. Prawdziwa wojna dopiero się roz- poczyna — ostrzega Richard Mbewe.
Nie powinno to jednak znacząco zmienić sytuacji na rynku paliw. Irak to zaledwie 4 proc. światowej produkcji ropy, więc pozostałe kraje producenci bez problemów zapewnią ciągłość dostaw.
— Groźba interwencji zbrojnej w Iraku była dyskontowana przez rynek od kilku miesięcy. Obecne ceny ropy uwzględniają już wojnę i nawet dłuższy od oczekiwań czas jej trwania nie wywinduje ich wyraźnie powyżej obecnego poziomu — uważa Marcin Mróz, ekonomista Societe Generale.
Ceny ropy są bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na poziom cen towarów, usług oraz cen producentów. Z punktu widzenia inflacji przebieg działań wojennych w Iraku ma więc fundamentalne znaczenie. Jednak tylko w teorii — praktycznie w wyniku bardzo słabego popytu wpływ wojny na wskaźniki CPI i PPI będzie niewielki.
— Po zwyżkach na światowych giełdach paliwowych inflacja w Polsce może lekko wzrosnąć. Koszty transportu, energii i użytkowania mieszkań stanowią w sumie ponad 30 proc. koszyka inflacyjnego — twierdzi Richard Mbewe.
W ocenie analityków, wobec braku zagrożenia odbiciem inflacji, zbierająca się dziś Rada Polityki Pieniężnej może obniżyć stopy procentowe o 25 pkt bazowych.
— Za cięciem stóp przemawia brak presji inflacyjnej, słaby popyt oraz kurs złotego. Słaby złoty powiększa koszy działalności przedsiębiorstw, które w dużym stopniu bazują na surowcach z importu — analizuje Marcin Mróz.
Jednak interwencja NBP w celu wzmocnienia złotego jest wykluczona, bowiem — zdaniem Mirosława Gronickiego — nie zmieni trwale trendu, a jest bardzo kosztownym przedsięwzięciem.
Cięcie stóp nie jest jednak wcale pewne, istnieją czynniki, które dają do rąk argumenty „jastrzębiom” w RPP — słaby złoty, napięta sytuacja polityczna w kraju oraz globalna niepewność wywołana przez wojnę. Możliwe, że o wszystkim zdecyduje głos szefa RPP Leszka Balcerowicza.
Na pięć miar inflacji bazowej w lutym dwie były ujemne, pozostałe dwie pokazują niewielki wzrost cen. Jedynie inflacja netto — obliczana po wyeliminowaniu cen żywności i paliw — wzrosła do 1,5 proc. Te dane są kolejnym argumentem dla zwolenników redukcji stóp w marcu.
— Trudna sytuacja na rynku pracy odbija się na popycie, szczególnie dóbr trwałego użytku. Odbija się to także na funduszu płac, który od 12 miesięcy wykazuje tendencję spadkową. Brak presji inflacyjnej powinien skłonić RPP do redukcji stóp jutro — argumentuje Krzysztof Rybiński, główny ekonomista BPH PBK.