Około 200 pracowników norweskiego przemysłu naftowego rozpoczęło w piątek strajk. Załamały się negocjacje płacowe, w które zaangażował się rząd. Oczekuje się, że wydobycie ropy w Norwegii spadnie o 15 proc., czyli ok. 455 tys. baryłek do poziomu 2,55 mln dziennie.
Norwegia jest trzecim światowym eksporterem ropy naftowej po Arabii Saudyjskiej i Rosji.
Wobec fiaska rozmów związkowców z pracodawcami, związki zawodowe wezwały 207 pracowników zatrudnionych na morskich platformach wiertniczych, należących do firm Statoil ASA, ConocoPhilips i ExxonMobil. Przywódcy central związkowych zapowiadają, że w ciągu tygodnia rozważą decyzję o eskalacji protestu.
"Staraliśmy się być elastyczni i ograniczyliśmy żądania do poziomu, który mógłby być dla nich do zaakceptowania, ale oni nie chcieli nic nam dać" - ubolewał jeden z liderów związkowych, Terje Nustad.
Jednak dwa związki, także biorące udział w rozmowach, zgodziły się na propozycję podwyżki o dwie korony (ok. 1,2 zł) na godzinę dla swoich członków. Związki te nie biorą udziału w strajku.
Tymczasem na światowych rynkach trwa zwyżka cen ropy, podbijanych niepewną sytuacją w Iraku i Arabii Saudyjskiej; dla Norwegii zaś wydobycie surowca jest kluczowym sektorem gospodarki.
kot/ ap/ mgl/