— Statystycznie w Polsce dużo częściej niż w Niemczech przeprowadza się transakcje zbliżeniowe. Jeśli chodzi o rozwój nowych technologii w sektorze finansowym, Polska jest w czołówce Europy, na pewno plasuje się w pierwszej trójce najbardziej zaawansowanych państw. Równocześnie jedynie 20 proc. obrotu odbywa się u nas bezgotówkowo — pokazywał Bartosz Ciołkowski z Mastercard. Dla porównania z Wielkiej Brytanii płyną informacje, że za chwilę na tamtym rynku transakcje bezgotówkowe przeważą nad gotówkowymi. Jeszcze lepiej jest w Skandynawii, gdzie 80 proc. obrotu odbywa się bez użycia gotówki.

— Dzieje się tak, bo w Polsce innowacyjne są przede wszystkim banki, które albo same są fintechami, albo ściśle z nimi współpracują — Alior Bank, Idea Bank, mBank, Citi Handlowy, PKO BP to tylko przykłady. Jesteśmy „polem doświadczalnym” Europy pod względem testowania i upowszechniania wszelkich nowych rozwiązań służących do płatności — mówił Paweł Widawski ze Związku Banków Polskich. Jednak, co podkreślał ekspert Mastercard, to dążenie polskich banków do bycia fintechami lub współpraca z nimi stanowi „ucieczkę do przodu” naszego sektora finansowego. Nowe dyrektywy unijne, które wejdą w życie za kilka miesięcy, spowodują, że produkty zarezerwowane dotychczas dla sektora będą mogły swobodnie sprzedawać również instytucje niebankowe. Jeśli teraz banki zaczną oferować nowoczesne rozwiązania, to zatrzymają swoich klientów. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę ilość gotówki w obiegu, to powstaje pytanie, czy klienci potrzebują tych nowoczesnych rozwiązań. — Z każdych badań wynika, że tak. Polacy są otwarci na innowacyjne rozwiązania płatnicze. Z tych przeprowadzonych miesiąc temu przez Mastercard wynika, że ponad 60 proc. Polaków chce mieć możliwość płacenia kartą w każdym punkcie sprzedaży, bez wyjątku. Uważają, że to wygodniejsze i oszczędza czas, który teraz tracą na stanie w kolejkach — mówił Bartosz Ciołkowski. Jako przykład skokowych zmian na rynku podał te wynikająceze zmian regulacyjnych dotyczących opłat interchange, które wpłynęły na pojawienie się płatności bezgotówkowych w praktycznie wszystkich dużych sieciach handlowych. Wystarczy wspomnieć przykład sieci Biedronka, która przez lata opierała sprzedaż na gotówce.
W tym kontekście mniej dziwi ekspertów opór stawiany przez drobnych przedsiębiorców — dostawców towarów i usług — przed przyjmowaniem płatności w innej formie niż gotówka. — Prawdą jest, że wdrożenie nowych technologii może być kosztowne. Dlatego wspieramy rozwój infrastruktury, zachęcamy małe firmy, by chciały akceptować karty w swoich punktach sprzedaży. Konieczna jest też edukacja firm i klientów — przyznawał Bartosz Ciołkowski. Podkreślał, że zmiany należy wprowadzać powoli, by przy okazji rewolucji 4.0 nie pozostawić niektórych na peryferiach, nie doprowadzić milionów osób do wykluczenia finansowego.
— Dlatego przekonujemy do prostych rozwiązań, do wykorzystania istniejących, znanych i powszechnie używanych urządzeń do nowych zadań — np. telefonu komórkowego do sprawdzania biletów w pociągach lub do przyjmowania za ich pomocą płatności — mówił ekspert Mastercard. Paweł Widawski twierdzi, że banki także mają misję edukacyjną. Tworzą specjalne programy, aby zachęcić drobnych przedsiębiorców do stosowania terminali i akceptacji kart. Jednak i w tym przypadku należy nastawić się na to, że zmiany będą następowały powoli.
— Gotówką płacimy od setek lat, dlatego lęk przed zmianami jest naturalny — podkreślał Paweł Widawski. Nie ukrywał także, że rozwój obrotu bezgotówkowego ma przeciwników, ale jednocześnie podkreślał, że „bezgotówka” oznacza sporo korzyści, zarówno dla państwa (ograniczenie szarej strefy), dla sprzedawców (zadowolenie i lojalność klientów), jak i dla konsumentów (wygoda i bezpieczeństwo). Innymi słowy, mniej gotówki w gospodarce, to szybszy jej rozwój.