Na rynku walutowym, złocie, a nawet giełdach, trudno się było doszukać reakcji na publikację protokołu z posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego (EBC), dane o zasiłkach dla bezrobotnych czy rozpoczętych budowach nowych domów w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie giełdy zaczęły co prawda dzień na umiarkowanym minusie, ale tak było i dzień wcześniej, gdy otrzymały dane o sprzedaży detalicznej pięć razy lepszej od oczekiwań. Niemiecki DAX przez cały czwartek oscylował zaś blisko zera.
Zdaniem Konrada Białasa, głównego ekonomisty DM TMS Brokers, był to po prostu słabszy dzień, który nie wyklucza, że na giełdy powróci zieleń.
- W takich momentach zawsze patrzę na kontrakty terminowe, a one nie reagowały na dane – zaznacza Konrad Białas.
Niewiele dobrego
Z protokołu EBC wynikało, że sytuacja zmierza ku lepszemu, ale jego szefowie uważają, że wzrost gospodarczy szacowany w zaledwie grudniowych prognozach może być zbyt optymistyczny.
„Ogólnie rzecz biorąc, członkowie byli również zgodni co do tego, że nie ma miejsca na samozadowolenie i że Rada Prezesów musi nadal być gotowa i w stosownych przypadkach wykorzystywać wszystkie swoje instrumenty, aby zapewnić solidną konwergencję inflacji w kierunku swojego celu” – można przeczytać w dokumencie EBC.
Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to liczba rozpoczętych budów nowych domów była o 4,5 proc. niższa od oczekiwań. Ale liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych przekroczyła prognozy o 9,7 proc.
- Jestem zaskoczony i trudno mi znaleźć argument, by wytłumaczyć, dlaczego rynek nie zaregował na czwartkowe informacje. Przychodzi mi do głowy jedynie to, że mimo fatalnych danych makro inwestorzy będą jeszcze bardziej wierzyć w otrzymanie pomocy, czyli przyspieszenie praz nad wdrożeniem programu Joe Bidena i kontynuowanie luźnej polityki monetarnej Fed. Wpisuje się to w schemat jaki obserwujemy od miesięcy - im jest gorzej w realnej gospodarce, tym lepiej jest na rynkach - komentuje Daniel Kostecki, analityk Conotoxii.
- Na pewno rynki są zdezorientowane, jeśli chodzi o to, na co mają reagować. Wiadomo, że bieżąca sytuacja gospodarcza dawno została w tyle. Dane się zmieniają. Raz są lepsze, raz są gorsze, ale przynajmniej od kwietnia 2020 r. dane nie nadążają za rynkami. Z tej perspektyw nie ma nic nowego – dodaje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM.
Rentowności w grze
Zdaniem Przemysława Kwietnia, po środowych danych o sprzedaży detalicznej kluczowe jest to, czy sytuacja nie postawi Fedu pod ścianą, jeśli chodzi o zmianę polityki monetarnej. Jeśli bowiem na otwieranie się amerykańskiej gospodarki nałoży się chęć zwykłych ludzi do wydawania pieniędzy, to firmom będzie łatwiej podwyższać ceny, co w połączeniu z efektem niskiej bazy może skutkować znacznym wzrostem inflacji.
- Cały rynek jest postawiony na tanim pieniądzu. Ta hossa to hossa taniego pieniądza. Nie tylko na giełdach, ale też na wielu surowcach i obligacjach. I to, co widzimy od pewnego czasu, to wzrost rentowności obligacji na długim końcu krzywej rentowności, którego miernikiem są papiery dziesięcioletnie. Jeśli ten wzrost będzie kontynuowany, sprawi, że fundamenty hossy zostaną podmyte, bo pieniądz jednak nie będzie taki tani. Krótkoterminowa stopa procentowa może być zerowa, ale gdyby rentowność amerykańskich obligacji wynosiła np. 3 proc., to ma to szereg niekorzystnych konsekwencji dla innych klas aktywów. I cała optyka rynku sprowadza się obecnie do tego, na ile to zagrożenie jest poważne. To, że rentowności rosną – na razie do poziomu 1,3 – wynika z zabezpieczania się dużych graczy. Oni wolą nie być na końcu kolejki, ale nie są to jeszcze ruchy, które wywróciłyby rynek do góry nogami – tłumaczy Przemysław Kwiecień.
Zdaniem Konrada Białasa wzrostu rentowności amerykańskich obligacji nie można jednak przeceniać.
- To, co widzimy, to brak konkretnego kierunku i przyczepianie się do pierwszej lepszej informacji. Czyli jeśli rośnie rentowności obligacji, to giełdy powinny spadać. Wyższe rentowności mogą iść w parze z rosnącymi indeksami – mówi Konrad Białas.
Jego zdaniem nie należy się też przejmować informacjami o amerykańskim bezrobociu. Należy bowiem pamiętać, że mogły na nie wpłynąć opady śniegu w Teksasie, przez które część ludzi po prostu nie pracuje.
.