Sąd zadecyduje o przyszłości Prokomu

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2015-01-21 00:00

Kiedyś synonim bogactwa, dziś broni się przed upadłością. Chce jej syndyk Telewizji Familijnej. To tylko wywieranie presji — uspokaja firma

Sąd w Gdańsku w najbliższych dniach zdecyduje, czy ogłosić bankructwo Prokomu Investments (PI). Wniosek o upadłość byłego wehikułu inwestycyjnego Ryszarda Krauzego, z którego eksmiliarder oficjalnie wycofał się rok temu, złożyła Joanna Opalińska, syndyk Telewizji Familijnej (TF). Chce odzyskać przynajmniej część z prawie 75 mln zł, jakie Prokom winny jest TF na podstawie prawomocnego wyroku sądu z czerwca 2010 r. Nakazał on PI zapłatę 58,5 mln zł (na dziś prawie 75 mln zł) na rzecz upadłej telewizji za nieobjęcie w 2002 r. jej obligacji. — Prokom systematycznie wyprzedaje majątek, a ten, który mu zostaje, w zdecydowanejwiększości jest zastawiony. Jednocześnie nie obsługuje wymagalnych zobowiązań, o czym świadczą prowadzone przeciwko niemu egzekucje — tłumaczy podstawy wniosku Krzysztof Żyto, pełnomocnik syndyka TF.

Prawne kruczki

Prokom uważa działania Joanny Opalińskiej za całkowicie niezasadne i nieuprawnione.

— TF już raz bezskutecznie złożyła taki wniosek. To nic innego jak próba wywarcia na nas presji po 14 latach nieudanego procesu cywilnego. Nie jesteśmy dłużnikiem TF, wszystkie zobowiązania w stosunku do niej rozliczyliśmy, potrącając wierzytelność z tytułu przyszłego wykupu obligacji z obowiązku zapłaty za nie — mówi Marcin Dukaczewski, wiceprezes PI.

Spór o dziesiątki milionów trwa, bagatela, od 2002 r. i toczy się na bardzo wielu prawnych polach (patrz ramka). Korzystny dla TF wyrok z 2010 r. obowiązuje, ale jego egzekucja, na wniosek Prokomu, jest trwale zawieszona. W rezultacie syndykowi TF do dziś udało się odzyskać niecałe 2 mln zł. Zapewne to sprowokowało obsługujących Joannę Opalińską prawników do złożenia wniosku o upadłość PI — ale nie tylko. Kilka miesięcy temu, za zgodą rady wierzycieli, zbyła też część wierzytelności wobec PI na spółkę celową Emir 72, a ta wszczęła nowe postępowania zabezpieczające i windykacyjne, które Prokom musiał zwalczać.

— Emir 72 to spółka z kapitałem 5 tys. zł, założona i prowadzona przez radcę prawnego z kancelarii obsługującej syndyka TF. Jej wykorzystanie ma na celu obejście uzyskanych przez Prokom prawomocnych zabezpieczeń chroniących nas przed egzekucją. Takich działań zakazał już syndykowi Sąd Apelacyjny w Gdańsku — wyjaśnia Marcin Dukaczewski.

Reakcja banków

Kolejne ruchy Joanny Opalińskiej nie byłyby dla Prokomu tak dotkliwe, gdyby nie to, że w ich rezultacie cierpliwość zaczynają tracić banki, którym spółka, zgodnie z ostatnim dostępnym sprawozdaniem za 2013 r., winna jest ponad 300 mln zł z tytułu przeterminowanych kredytów i obligacji. Już w połowie 2014 r. Bank Millennium wszczął egzekucję przeciwko PI na ponad 30 mln zł, a w ostatnich tygodniach gruszki w popiele przestali zasypiać też najwięksi wierzyciele PI: Bank Polskiej Spółdzielczości, któremu gdyński fundusz na koniec 2013 r. był winny 87,7 mln zł i — przede wszystkim — PKO BP (jego łączna wierzytelność w tym dniu wynosiła 206,4 mln zł).

— W ostatnich latach zmniejszyliśmy zadłużenie bankowe o ponad 300 mln zł i dążymy do całkowitej spłaty tych zobowiązań. Niezgodne z prawem działania syndyka TF nie powinny, w naszej ocenie, zmienić podejścia banków, które też są zainteresowane efektywnym modelem zbywania wybranych aktywów. Transakcje sprzedaży chcemy przeprowadzać w normalnym, a nie wymuszonym, trybie — by uzyskać optymalne ceny — mówi Marcin Dukaczewski.

„Wymuszony tryb” to jednak w ostatnich latach codzienność Prokomu. Kiedyś wehikuł należał do jednego z najbogatszych Polaków Ryszarda Krauzego i opierał się na mających miliardowe wyceny biotechnologicznym Biotonie, poszukiwawczo-wydobywczym Petrolinveście i działającym w branży deweloperskiej Polnordzie. Ryszard Krauze zniknął jednak i z list najbogatszych Polaków, i z Prokomu.

Kto go zastąpił w akcjonariacie? Władze PI nie ujawniają. Pewne jest natomiast, że pakiety akcji trzech najważniejszych spółek portfelowych Prokomu drastycznie schudły, a wyceny Biotonu, Polnordu i Petrolinvestu są wielokrotnie niższe niż kilka lat temu. Z oficjalnych doniesień wynika, że w marcu 2014 r. PI musiał oddać za długi jedną z najbardziej rozpoznawalnych inwestycji Ryszarda Krauzego w Trójmieście, czyli sopocki aquapark (nabywcą została spółka z grupy Asseco), a pod koniec października 2014 r. PKO BP i BGK przejęły ponad 4 proc. Polnordu w związku z przeterminowanym kredytem Petrolinvestu, wartym 37 mln USD.

Wszczęcie śledztwa

Okazuje się, że Prokom sukcesywnie wyprzedaje też nieruchomości. Wywiadownia gospodarcza wynajęta przez syndyka TF ustaliła, że od 2011 r. do połowy 2014 r. PI sprzedał kilkadziesiąt różnych gruntów i budynków położonych w różnych regionach Polski. O tych działaniach Joanna Opalińska powiadomiła prokuraturę w Gdyni, która we wrześniu 2014 r. wszczęła śledztwo dotyczące podejmowania przez władze Prokomu działań mających uszczuplić zaspokojenie masy upadłości TF. Śledczy uznali, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, nikomu jednak na razie nie przedstawiono zarzutów.

— Upadła TF nie jest naszym wierzycielem, więc nie mogliśmy działać na jej szkodę. Obrót aktywami, w tym nieruchomościami, to podstawowy przedmiot działalności Prokomu. Zawsze odbywa się na warunkach rynkowych, z maksymalnym uwzględnieniem interesów wierzycieli — zapewnia Marcin Dukaczewski. Jego zdaniem, jest za wcześnie, by podać wyniki Prokomu za 2014 r.

— Udało się nam przeprowadzić zyskowne transakcje, o ponad 100 proc. wzrosła też wartość Biotonu. Wyniki powinny więc być znacząco lepsze niż we wcześniejszych latach, kiedy obciążały je spadające kursy giełdowe — twierdzi Marcin Dukaczewski.

Jak było wcześniej? Ze sprawozdań PI wynika, że w 2012 r. i 2013 r. spółka wykazała odpowiednio 204,8 mln zł i 88 mln zł strat. Na koniec 2013 r. jej zobowiązania krótkoterminowe wynosiły 434,3 mln zł i były ponad dwa razy większe niż aktywa obrotowe (206,9 mln zł), a narastająca strata sięgała prawie 1,2 mld zł.

Romans z polityką odbija się czkawką

Telewizja Familijna (TF) powstała za rządów AWS i w zamyśle jej twórców, m.in. Wiesława Walendziaka, późniejszego wiceprezesa Prokomu Investments (PI), miała być przeciwwagą dla opanowanej wtedy przez lewicę TVP. Choć państwowe spółki (PKN Orlen, KGHM, PZU Życie i PSE) w 2000 r. wpompowały w nią ponad 200 mln zł, to już trzy lata później zbankrutowała. Inwestorem TF był też Prokom Ryszarda Krauzego, znanego z dobrych relacji z wpływowymi politykami różnych opcji. PI obiecał objąć obligacje stacji, jednak ostatecznie nie zapłacił za nie, bo — jak tłumaczy — w tym czasie drastycznie pogorszyła się jej kondycja. Syndyk TF wystąpił jednak do sądu i w czerwcu 2010 r. uzyskał prawomocny wyrok przeciwko PI na 58,5 mln zł (dług urósł tak bardzo przez 10 lat). Wysłany do spółki komornik nie zwojował jednak wiele, bo Prokomowi szybko udało się zawiesić egzekucję. Nic nie zmieniło też prawomocne oddalenie powództwa przeciwegzekucyjnego PI w 2013 r. Gdyńska spółka zareagowała kasacją do Sądu Najwyższego, a egzekucja została zawieszona w kolejnej z wytoczonych spraw. Prawny ping-pong wciąż trwa. Prokom tłumaczy, że po wyroku z 2010 r. dokonał potrącenia zobowiązania z wierzytelnością wobec Telewizji Familijnej o wykup obligacji, w rezultacie czego nie jest jej dłużnikiem.

JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 29.06.2010 r.

ZAWIESZONE MILIONY: To, że syndyk Telewizji Familijnej prawomocnie wygrał spór z Prokomem Investments, „PB” ujawnił 4,5 roku temu. Jego egzekucja, mimo dwóch prawomocnych wyroków, do dziś jest nieskuteczna.

 Ocena zarządu Prokom Investments nt. sporu z Syndykiem Masy Upadłości Telewizji Familijnej S.A.

Spór Prokom Investments S.A. (dalej Prokom)  z Telewizją Familijną S.A. (dalej Telewizja Familijna) (która od 2003 r. znajduje się w stanie upadłości) sięga 2001 roku. Toczy się więc już 14 lat. W 2001 roku, Prokom, opierając się w głównej mierze na prezentacjach 

i zapewnieniach władz Telewizji Familijnej dotyczących perspektyw tej spółki i dużych szans pozyskania przez nią inwestora strategicznego, zadeklarował gotowość objęcia obligacji za kwotę 26 mln zł. Podejmując tę decyzję, Prokom jako fundusz inwestycyjny liczył nie tylko na wynagrodzenie od zainwestowanego kapitału w formie odsetek, ale i na zysk na wcześniejszym zaangażowaniu się Prokomu w akcje Telewizji Familijnej. 

 Należy podkreślić, że Prokom nigdy nie deklarował wsparcia Telewizji Familijnej poprzez wpłatę 26 mln zł na kapitał zakładowy, dokonaniu na rzecz Telewizji Familijnej darowizny lub innego jednostronnego świadczenia w tej wysokości. Prokom deklarował gotowość zainwestowania w obligacje emitowane przez Telewizję Familijną. Obligacje – tak jak każdy instrument finansowania dłużnego podlegają wykupowi wraz z odsetkami gdy upływa umowny okres ich obowiązywania. Z gospodarczego punktu widzenia są one rodzajem pożyczki o bardzo sformalizowanym i restrykcyjnym dla ich emitenta charakterze. Zatem oczekiwanie Prokomu, jako podmiotu mającego udostępnić swój kapitał Telewizji Familijnej, że podmiot ten zwróci to finansowanie dłużne w przyszłości, nie było niczym nietypowym czy nadmiernym. Dodać należy, że obligacje nie miały być w ogóle zabezpieczone. 

Prokom podjął decyzję o udzieleniu Telewizji Familijnej finansowania dłużnego bazując na prognozach finansowych i biznesplanach przedstawianych przez zarząd tej spółki. 

I tak, z prezentowanych w 2001 roku planów Telewizji Familijnej wynikało, że w 2001 roku spółka osiągnie m.in. przychody na poziomie 5,7 mln PLN. Wskazywano jednocześnie (m.in. w dokumentach dla rady nadzorczej Telewizji Familijnej, w której składzie zasiadał przedstawiciel Prokomu), że prezentowane prognozy opierają się o niezwykle ostrożne założenia dotyczące wszystkich parametrów, na które zarząd Telewizji Familijnej ma wpływ. W dokumentach przedstawianych radzie nadzorczej Telewizji Familijnej sugerowano wręcz, że należy spodziewać się znacząco wyższych rezultatów finansowych. W 2001 roku spółka potwierdzała, że jej udział w rynku telewizyjnym w Polsce wyniesie na koniec 2001 roku około 4%, i wskazywano, że ta projekcja nie jest niczym zagrożona. Spółka zakładała również, że do końca 2001 roku pozyska inwestora zagranicznego. 

W tych okolicznościach, opierając się na dokumentach przedstawianych przez Telewizję Familijną, Prokom w lipcu 2001 roku złożył deklarację udzielenia tej spółce finansowania dłużnego poprzez objęcie trzyletnich obligacji emitowanych przez Telewizję Familijną.

Przed końcem marca 2002 roku rzeczywistość brutalnie zweryfikowała plany Telewizji Familijnej. W okresie zaledwie kilku miesięcy doszło do całkowitej zapaści finansowej tej spółki. Zamiast niezagrożonego 4% udziału w rynku telewizyjnym, spółka osiągnęła na koniec 2001 roku poziom 1,9%. Zrealizowane do końca roku przychody były o 45% niższe od planowanych. W osiągnięciu tych przychodów nie pomogła nawet znacząco lepsza niż zakładana w prognozach koncesja reklamowa, dzięki której Telewizja Familijna mogła emitować więcej reklam w czasie antenowym. Jeszcze w 2001 roku, zarząd Telewizji – zachęcając Prokom do udzielenia pożyczki - przekonywał, że w dwóch pierwszych miesiącach 2002 roku, przychody Telewizji Familijnej miały wynieść 6 mln złotych. Ten ambitny plan Telewizja Familijna zrealizowała w… 8%. Zamiast 6 mln złotych było mniej niż 500 tys. złotych. Miesięczne koszty działalności wyniosły natomiast ok. 3 mln złotych. Na koniec 2001 roku, zobowiązania handlowe Telewizji Familijnej przekroczyły 15 mln złotych i były wyższe o 100% od planowanych.

Jak widać, od momentu złożenia przez Prokom w lipcu 2001 roku deklaracji udostępnienia Telewizji Familijnej 26 mln zł, do marca 2002 roku tj. do dnia w którym powyższa kwota miała być przez Prokom zapłacona, sytuacja finansowa Telewizji uległa dramatycznemu pogorszeniu. Taką ocenę Telewizji Familijnej potwierdzał oficjalnie jej zarząd, inni akcjonariusze oraz wierzyciele spółki. Dodać należy, że na krótko przed zakładanym terminem wpłaty finansowania przez Prokom, zarząd Telewizji Familijnej poinformował swoją Radę Nadzorczą, iż mimo uzyskania tego finansowania, po upływie kolejnych 5 miesięcy Telewizja Familijna utraci płynność finansową. W tej sytuacji Prokom musiał powstrzymać się od inwestycji w obligacje Telewizji Familijnej. Gdyby Prokom zdecydował się na udostępnienie Telewizji Familijnej 26 mln złotych bez żadnej gwarancji zwrotu tych pieniędzy (a wręcz ze świadomością, że nigdy nie zostaną zwrócone, na co wskazywała sama Telewizja Familijna), Prokom działałby na własną szkodę. Inwestycja w obligacje Telewizji Familijnej byłaby dla Prokomu po pierwsze oczywistym nonsensem gospodarczym, po drugie zaś mogłaby skutkować odpowiedzialnością karną i odszkodowawczą Zarządu Prokom związaną z ewidentnym działaniem na szkodę własnej spółki. 

Po wielu latach zawiłego sporu sądowego, który Telewizja Familijna rozpoczęła od złożenia w 2002 r. koniunkturalnego i bezpodstawnego wniosku o ogłoszenie upadłości Prokomu (oczywiście został on oddalony przez sąd, natomiast naraził Prokom i spółki z jego grupy na szkodę i wymierne straty, nie tylko wizerunkowe) spółka ta uzyskała w 2010 roku tytuł wykonawczy, na podstawie którego wszczęta została egzekucja z majątku Prokomu. Wkrótce jednak, ze względu na złożone przez Prokom powództwo przeciwegzekucyjne, egzekucja została zawieszona. Ten stan utrzymuje się do dzisiaj. Powództwo przeciwegzekucyjne oparte jest na naturalnym i konsekwentnym podejściu do charakteru obligacji, jako instrumentu finansowania, które jest finansowaniem zwrotnym. Stosując się do wykładni prawa dokonanej przez sąd w wyroku, na podstawie którego Telewizja Familijna wszczęła egzekucję swojej wierzytelności przysługującej jej wobec Prokom, Prokom dokonał potrącenia swojej wierzytelności przysługującej jemu wobec Telewizji Familijnej, a związanej z obowiązkiem wydania Prokom i wykupu obligacji przez Telewizję Familijną z wierzytelnością z tytułu zapłaty ceny emisyjnej obligacji. Zgodnie bowiem z obowiązującymi w niniejszej sprawie przepisami prawa upadłościowego, roszczenia związane z wydaniem i wykupem obligacji przez upadłego (czyli Telewizję Familijną) stają się wymagalne na dzień ogłoszenia upadłości. W rezultacie dokonanego potrącenia, Prokom nie jest dłużnikiem Telewizji Familijnej. Fakt ten nie stoi w sprzeczności z prawomocnym wyrokiem z 2010, na podstawie którego Telewizji wszczęła egzekucję, gdyż po dniu wydania tego wyroku nastąpiło pełne rozliczenie.

W międzyczasie Syndyk Masy Upadłości Telewizji Familijnej (dalej Syndyk Telewizji Familijnej) na wszelkie sposoby stara się szkodzić bieżącej działalności Prokomu. Z jednej strony Syndyk Telewizji Familijnej próbuje obejść prawomocne orzeczenia sądów zawieszające egzekucję prowadzoną przeciw Prokomowi, z drugiej zaś strony zmusić Prokom do zapłaty (a de facto pożyczenia Telewizji Familijnej, gdyż chodzi o wykup obligacji) kwoty ponad 70 mln zł (na kwotę tę składa się kwota nominału obligacji oraz ewentualnych odsetek). Dla Syndyka Telewizji Familijnej brak jakichkolwiek szans odzyskania kiedykolwiek przez Prokom tej kwoty (okoliczność bezsporna) jest całkowicie nieistotnym niuansem. 

W 2014 roku Syndyk Telewizji Familijnej scedował część rzekomej wierzytelności, jaką wywodzi wobec Prokomu na spółkęEmir 72 Sp. z o.o., założoną i prowadzoną przez radcę prawnego z kancelarii, która przez cały czas obsługuje prawnie Telewizję Familijną w procesie z Prokomem. Celem tego zabiegu było obejście uzyskanych przez Prokom prawomocnych zabezpieczeń chroniących spółkę przed egzekucją Syndyka i stworzenie sytuacji, w której możliwość egzekwowania rzekomego roszczenia Telewizji Familijnej uzyska podmiot trzeci, „nie związany” z Telewizją Familijną. W grudniu 2014 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnie zakazał Telewizji Familijnej dokonywania podobnych cesji w przyszłości przesądzając o niedopuszczalności tego typu praktyk. Obecnie Prokom oczekuje m.in. na rozstrzygnięcie przez Sąd Najwyższy przyjętej do rozpoznania skargi kasacyjnej złożonej przez Prokom na niezgodne z poprzednim wyrokiem Sądu Najwyższego orzeczenie sąd drugiej instancji. 

Ostatnim przejawem presji Syndyka Telewizji Familijnej wywieranej na Prokom jest złożenie do sądu upadłościowego wniosku o ogłoszenie upadłości Prokomu. Wcześniej Syndyk Telewizji Familijnej próbował tego narzędzia w 2002 roku. „Konsekwentnie” Syndyk Telewizji Familijnej - spółki doprowadzonej przez swój zarząd w krótkim okresie 2001 i 2002 roku do stanu kompletnej zapaści finansowej, zmierza do pogorszenia sytuacji samego Prokomu podejmując działania kontrowersyjne prawnie lub wręcz bezprawne. 

Podsumowując 14-letni spór prawny z Telewizją Familijną:: 

• Prokom, wobec dramatycznego pogorszenia się sytuacji Telewizji Familijnej na przestrzeni lat 2001/2002, nie mógł pożyczyć (w formie objęcia obligacji podlegających wykupowi) temu podmiotowi żadnych pieniędzy. Opierał w tym zakresie swoje stanowisko nie tylko na rozsądku gospodarczym i należytej ocenie ryzyka, wymaganych od podmiotu gospodarczego przez właściwe przepisy prawa, ale przede wszystkim na treści przepisu art. 490 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym, jeżeli jedna ze stron ma spełnić świadczenie wzajemne (czyli w tym wypadku zapłacić cenę emisyjną obligacji) wcześniej niż druga strona, a stan majątkowy drugiej strony czyni spełnienie świadczenia wzajemnego (czyli w tym wypadku wykupienie przez Telewizję Familijną obligacji wraz z odsetkami stanowiącymi wynagrodzenie na udostępnienie kapitału) wątpliwym, to pierwsza strona może wstrzymać się ze swoim świadczeniem do czasu zagwarantowania, że druga strona również wywiąże się ze zobowiązania. Tymczasem od momentu złożenia przez Prokom w lipcu 2001 roku deklaracji udostępnienia Telewizji Familijnej 26 mln zł, do marca 2002 roku, tj. do dnia w którym powyższa kwota miała być przez Prokom zapłacona, sytuacja finansowa Telewizji Familijnej uległa dramatycznemu pogorszeniu, co przyznawał oficjalnie jej zarząd. To właśnie zarząd Telewizji Familijnej poinformował swoją Radę Nadzorczą, iż nawet przy założeniu uzyskania finansowania od Prokom, za kolejnych 5 miesięcy Telewizja Familijna utraci płynność finansową. 

• Prokom przez cały czas konsekwentnie opiera swoje stanowisko prawne na charakterze obligacji jako instrumentu zapewniającego finansowanie, które jest finansowaniem zwrotnym. Wynika to wprost z ustawy o obligacjach i powszechnie akceptowanego w obrocie gospodarczym charakteru prawnego tego instrumentu; 

• W pierwszym etapie sporu sądowego, trwającego niemal 9 lat sądy, włącznie z Sądem Najwyższym, wydały szereg postanowień i wyroków, z których większość potwierdzała stanowisko Prokomu. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, wydany na korzyść Telewizji Familijnej w 2010 roku był bardzo dużym zaskoczeniem. Ponieważ jest prawomocny, Prokom uznając poglądy w nim wyrażone, dokonał potrącenia swojej wierzytelności związanej z obowiązkiem wydania mu i wykupu obligacji przez Telewizję Familijną z wierzytelnością z tytułu zapłaty ceny emisyjnej obligacji. Zgodnie bowiem z obowiązującymi w niniejszej sprawie przepisami prawa upadłościowego, roszczenia związane z wydaniem i wykupem obligacji przez upadłego (czyli Telewizję Familijną) stają się wymagalne na dzień ogłoszenia upadłości.

• Prokom po raz kolejny podkreśla, że nie jest dłużnikiem Telewizji Familijnej. Syndyk masy upadłości tego podmiotu nie ma zatem żadnej legitymacji prawnej do składania do sądu upadłościowego wniosku o ogłoszenie upadłości Prokomu. Takie działania mają charakter zwykłego szantażu gospodarczego i jako koniunkturalne służą wyłącznie pogorszeniu sytuacji Prokomu. Znamiennym jest również, iż wniosek o ogłoszenie upadłości złożony został przez Syndyka Telewizji Familijnej w kilkanaście dni po ponownym potwierdzeniu przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku iż Prokom uprawdopodobnił swoje roszczenie wobec Telewizji Familijnej.