Najgorszy w historii rok, który walczące z pandemią COVID-19 rządy zafundowały branży lotniczej, zakończył się pozornie bez większych ofiar: narodowe linie przeżyły dzięki miliardowym zastrzykom gotówki. Pieniądze pokryły straty za 2020 r., ale pogorszyły się bilanse spółek.
Od końca stycznia, gdy szczepionka pozwala odetchnąć, przewoźnicy otwierają kolejne trasy i aby zachęcić pasażerów, oferują bilety w niskich cenach, tzn. takich, jak przed pandemią. Rosną jednak koszty, bo do kontroli bezpieczeństwa dochodzi kontrola zdrowia. Wprowadzony przez IATA system sanitarnego boardingu, który umożliwia przyjazd na lotnisko i bezpośrednie przejście do kontroli bezpieczeństwa po uprzednim wykonaniu testu, jest kosztowny, a zapłacić muszą linie lotnicze. Dlatego już od marca zaczynają podnosić ceny biletów. W Polsce najpierw pęka poziom 1 tys. zł za bilet w jedną stronę na trasach po Europie, a już w październiku dochodzi do 2 tys. zł. Zimą podróże lotnicze zarezerwowane są już tylko dla prezesów i ścisłego menedżmentu oraz posłów. Zwykłych ludzi na nie nie stać. Przybywa chętnych do pracy stewardes i pilotów – zgłaszają wszyscy tęskniący za lataniem, więc o jedno miejsce na pokładzie walczy 100 osób. Konkursy, w których wygraną jest bilet lotniczy, cieszą się ogromną popularnością. Rusza loteria „Lot za jeden uśmiech”, w której codziennie szuka szczęścia 100 tys. osób! W ponownie uziemionych boeingach LOT otwiera restauracje, w których stolik trzeba rezerwować z miesięcznym wyprzedzeniem. Dzieci marzą, żeby kiedyś polecieć samolotem, i machają do każdej przelatującej maszyny, stanowiącej rzadki widok, bo ruch odbuduje się dopiero za dekadę.
Rynek nie znosi próżni, więc wiele dzieje się na Nowym Jedwabnym Szlaku. W 2021 r. zaczynają kursować bezpośrednie pociągi pasażerskie z Warszawy do Pekinu. Warszawa Centralna staje się wielkim hubem przesiadkowym dla Azji i Europy, a Złote Tarasy zostają zamienione w wielopoziomowe poczekalnie.