Rok temu nowela ustawy hazardowej miała przynieść 228 mln zł, dziś już tylko 52 mln zł. A i tego może nie dać.
Wszystko wskazuje na to, że już jutro Sejm uchwali nowelizację ustawy hazardowej. W zamyśle Ministerstwa Finansów (MF) ma ona umożliwić prowadzenie zakładów bukmacherskich w internecie i ograniczyć działalność szarej strefy zagranicznych serwisów z e-hazardem. Specjaliści rynku gier i zakładów oraz nowych technologii nie mają wątpliwości, że MF nie uda się zrealizować założonych celów. Powód?
Znikające miliony
Od internetowych zakładów bukmacherzy mają płacić 12 proc. podatku od obrotu, znacznie więcej niż w większości państw europejskich. Już na początku 2010 r. pisaliśmy, że przy takiej stawce żaden z europejskich operatorów nie zarejestruje działalności w Polsce. A to oni generują na naszym rynku obroty rzędu 2,5-3 mld zł rocznie, trzykrotnie wyższe od rodzimych operatorów naziemnych. Resort finansów przekonywał wtedy, że zagraniczne serwisy poddadzą się nowym regulacjom i budżet zainkasuje aż 176 mln zł rocznie. Dziś MF zmienił zdanie i ta kwota… wypadła z uzasadnienia noweli.
Resort finansów wciąż wierzy natomiast, że e-hazard skusi rodzimych bukmacherów, od lat chcących oferować zakłady w sieci. Już w pierwszym roku nowy kanał sprzedaży ma zwiększyć ich obroty o połowę, dzięki czemu fiskus zainkasuje 52 mln zł. Bukmacherzy przekonują, że to myślenie życzeniowe.
— Rząd, szczególnie w kontekście EURO 2012, mógł przenieść istniejący popyt do kraju i zapewnić sobie sięgające nawet 300 mln zł rocznie wpływy, a jednocześnie zmniejszyć szarą strefę. Wysoki podatek sprawia, że ta szansa przepada — komentuje Marek Oleszczuk, ekspert stowarzyszenia polskich bukmacherów.
Długa lista krytyków
Nowelę krytykują też zagraniczni operatorzy z licencjami krajów UE, zrzeszeni w stowarzyszeniu EGBA. Ich zdaniem, wysoki podatek będzie służył operatorom nielegalnym, zarejestrowanym poza Unią. EGBA zwraca też uwagę, że lepszym rozwiązaniem byłby podatek od dochodu (różnicy między pieniędzmi wpłaconymi przez klientów a wypłaconymi im wygranymi). W piątek Sejm ma nawet głosować poprawkę mniejszości, zmieniającą 12-procentowy podatek od obrotu na 15-procentowy podatek od dochodu, ale i polscy, i zagraniczni bukmacherzy nie wierzą w jej przyjęcie.
Nowela nie przypadnie też do gustu Totalizatorowi Sportowemu (TS). Liczył, że dzięki niej będzie mógł sprzedawać w sieci swoje gry i loterie, ale resort finansów i posłowie uznali, że ta propozycja wymaga dalszych analiz. W praktyce oznacza to, że do końca obecnej kadencji Sejmu TS będzie musiał zapomnieć o e-hazardzie.
To nie koniec kolejki niezadowolonych. Poważne zastrzeżenia do projektu ma też MSZ, które ostrzega, że część zapisów (głównie wymóg rejestrowania spółki w Polsce i utrzymywania stron internetowych na polskich serwerach) "może zostać zakwestionowanych przez Komisję Europejską i Trybunał Sprawiedliwości UE.