- Sprawa o której będę mówił jest w sposób dramatyczny bulwersująca dla mojej redakcji i dla mnie osobiście - powiedział przed komisją śledczą Adam Michnik.
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" potwierdził, że Lew Rywin w połowie lipca zgłosił się do prezes Agory Wandy Rapaczyńskiej i do niego samego z propozycją korupcyjną. Dodał, że Rywin powoływał się na dyspozycje, które miał otrzymać od premiera Leszka Millera.
- To co się dzieje w sprawie Rywina nie wróży dobrze, są próby jej rozmycia - mówił przed Komisją Śledczą Adam Michnik. Według niego, przykładem tego są publikacje w związanej z SLD "Trybunie”, która dowodziła, iż Rywin jest ofiarą spisku "Gazety Wyborczej" przeciw premierowi.
Niezrozumiałe i dziwne dla niego jest też - wg Michnika - zachowanie prokuratury.
- Żaden podejrzany nie miał tak komfortowych warunków jak Lew Rywin - uważa redaktor naczelny "GW". Powtórzył, że podczas piątkowego przesłuchania prokuratura nie postawiła mu żadnego pytania, które by coś wnosiło merytorycznego do sprawy.
Michnik uznał, że sprawa Rywina ma wymiar bardziej ogólny, a polega on na konflikcie między "Polską uczciwą a Polską łapówek". Zaznaczył, że praca Komisji Śledczej zdecyduje, która Polska wygra.
Michnik w ponad 20-minutowym oświadczeniu wyraził nadzieję, że komisji uda się ustalić to, czego - jak przyznał - nie udało się ustalić "GW" w czasie dziennikarskiego śledztwa, czyli "czy Lew Rywin miał mocodawców i kim oni są".
DA, PAP