Prawie osiem obniżek w Stanach Zjednoczonych wycenianych przez uczestników rynku okazało się kruchym konsensem w otoczeniu przyspieszającego wzrostu i odbicia notowań ropy z 70 do prawie 88 USD za baryłkę na początku kwietnia.
Choć wzrost cen obligacji odznacza się ostatnio wysoką zmiennością, to nie przekreśla dobrych rokowań dla tej klasy aktywów. Szczególnie, że lato to tradycyjnie udany okres dla obligacji skarbowych.
Narrację wyższych stóp wspierały przejściowo wyższe od oczekiwań odczyty inflacji CPI/PCE. Jednak z analizy kontrybucji nieprzyjemnych niespodzianek wyłaniał się inny obraz. Za większość zaskoczenia odpowiadały jednak komponenty niepowtarzalne, te z gatunku ciekawostek statystycznych. Przede wszystkim mowa o pojedynczych wystrzałach inflacji czynszów w pojedynczych miastach lub regionach. Wystarczyło to, aby rentowności amerykańskich 10-latek zamarkowały lokalny szczyt na poziomie 4,70 proc. w momencie, gdy notowania ropy były w odwrocie, a pozycjonowanie rynku stało się wybitnie jednostronne. Choć wzrost cen obligacji odznacza się ostatnio wysoką zmiennością, to nie przekreśla dobrych rokowań dla tej klasy aktywów. Szczególnie, że lato to tradycyjnie udany okres dla obligacji skarbowych.
Dylemat wzrostowo-inflacyjny przed którym stoi Fed ma dziś inny charakter niż rok temu. Nominalny wzrost PKB (5,40 proc.) znajduje się obecnie nieco poniżej stopy Fedu (5,50 proc.). Jeśli inflacja spowolni, to zwolni również wzrost nominalny. Oznaczałoby to, że Fed swoją bezczynnością akceptuje pasywne zacieśnianie warunków monetarnych. Jastrzębi zwrot przyszedł w otoczeniu systematycznego spadku inflacji bazowej. Tak wyczulony na punkcie danych bank centralny sprzyja notowaniom długu. W tym momencie cyklu zwiększa to szanse na konieczność wykonania zwrotu w drugim kierunku.