Dopiero piątkowa korekta przerwała pięciosesyjną hossę na tokijskim parkiecie. W tym czasie główny indeks japońskiej giełdy — Nikkei — zyskał 2,11 proc. W trakcie czwartkowej sesji znów znalazł się ponad poziomem 11 tys. pkt, najwyższym od czerwca 2002 r.
Popytowi nie udało się utrzymać przewagi z uwagi na znaczący wzrost wartości jena w stosunku do dolara. Notowania japońskiej waluty wzrosły w ostatnim okresie o ponad 3,5 proc. Z miejsca wywołało to spadek akcji eksporterów, którzy byli głównym motorem ostatniej zwyżki.
Jen rośnie mimo licznych interwencji Banku Japonii (BoJ) na rynku walutowym. Bank centralny tego kraju od wielu miesięcy próbuje osłabić swoją walutę. Domagają się tego proeksportowe władze Japonii.
Azjatyccy inwestorzy obawiają się, że mocny jen fatalnie odbije się na wynikach zagranicznej sprzedaży japońskich koncernów. A te mogły pochwalić się w ostatnim tygodniu wieloma ciekawymi kontraktami, jak choćby Fujitsu, który wygrał przetarg na system informatyczny dla administracji Wielkiej Brytanii, wart 1,5 mld USD.
Zdaniem specjalistów, korekta była nie tylko wymuszona zmianą tendencji na rynku walutowym, ale także weekendowym szczytem państw grupy G7 i wyborami przewodniczącego rządzącej w Japonii Partii Liberalno-Demokratycznej.
Przed większą przeceną, która w głównej mierze dotknęła walory producentów samochodów (Toyota straciła 3 proc., zaś Honda 4 proc.), uchroniły parkiet instytucje finansowe. Z uwagi na zmiany podatkowe, mogące pozytywnie wpłynąć na wyniki finansowe banków, te ostatnie cieszą się od kilku dni dużym popytem. W piątek po około 1 proc. zarobiły m.in. papiery Mizuho Financial Group i UFJ Holdings.