Prokuratura w Chodzieży (Wielkopolskie) wszczęła w czwartek śledztwo po zdarzeniu, do którego doszło na terenie Zakładów Mięsnych Farmutil w Śmiłowie, należących do senatora Henryka Stokłosy, gdzie przez kilkanaście godzin przetrzymywano ekipę TVP1.
Doniesienia o popełnieniu przestępstwa złożyli dziennikarka TVP Sylwia Gadomska i właściciel firmy Henryk Stokłosa. Dziennikarka doniosła o pozbawieniu jej wolności, a właściciel Farmutilu o wdarciu się ekipy TVP na teren jego firmy.
O wyjaśnienie sprawy zwrócił się w czwartek do prokuratora okręgowego i komendanta wojewódzkiego policji rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll. Zdarzeniem zaniepokojone są organizacje zrzeszające dziennikarzy.
Do zdarzenia doszło w środę przed południem. Pięcioosobowa ekipa TVP1 przyjechała do Śmiłowa, aby przygotować dokumentację do zaplanowanego na następny dzień programu interwencyjnego "Na żywo" na temat działalności firmy Farmutil. Boczną drogą dziennikarze wjechali na teren firmy, gdzie zostali zatrzymani przez ochronę.
Ekipie telewizyjnej nie pozwolono odjechać, żądając, aby reporterzy poddali się dezynfekcji. Dziennikarze nie chcieli się na to zgodzić, podkreślając, że nie byli w strefie zagrożenia i o zajściu powiadomili policję. Dopiero po blisko 13 godzinach, po zdezynfekowaniu auta oraz rąk i butów, odzyskali wolność.
Według nich, na teren firmy wjechali drogą publiczną, na której nie było żadnych znaków informujących, że jest to teren prywatny. Policja podaje natomiast, że ochrona firmy zatrzymała dziennikarzy właśnie na terenie prywatnym. W zakładzie tym obowiązują specjalne przepisy sanitarne.
Podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej senator Henryk Stokłosa powiedział, że dziennikarze świadomie wtargnęli na teren jego firmy, a skoro się tam znaleźli, to niemożliwe było dopuszczenie do ich wyjazdu bez obowiązkowej dezynfekcji. W przesłanym po południu PAP oświadczeniu Stokłosa napisał, że okoliczności zatrzymania dziennikarzy na terenie jego zakładu odbiegają od relacji przekazywanych przez media.
Zarząd TVP poinformował PAP, że nie wyklucza, że po ustaleniu faktów i szczegółowym wyjaśnieniu okoliczności zajścia podejmie kroki prawne w tej sprawie.
Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Andrzej Krajewski przetrzymywanie ekipy TVP na terenie zakładów w Śmiłowie nazwał poważnym naruszeniem wolności osobistej i prawa prasowego.
O natychmiastowe wszczęcie śledztwa w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności ekipy TVP na terenie zakładu senatora zaapelowali do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Marka Sadowskiego także członkowie Koła Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Telewizji Polskiej i Związek Zawodowy Dziennikarzy Polskiego Radia i Telewizji.
Poparcie dla senatora Stokłosy wyraził natomiast poseł Samoobrony Stanisław Dulias, który w piśmie do prezesa TVP Jana Dworaka wyraził oburzenie, że "cały program telewizyjny 5 maja poświęcono mało istotnemu incydentowi".
Według art. 193 kodeksu karnego "Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu, albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku". Natomiast, zgodnie z art. 189 par. 1, za pozbawienie człowieka wolności grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.