Rynek żyje zapowiadaną rewolucją w Opocznie i Cersanicie. Ogłoszone w ubiegły wtorek plany sprzedaży Cersanitowi wszystkich zakładów produkcyjnych opoczyńskiej spółki zostały jednoznacznie ocenione przez inwestorów. W ciągu czterech sesji akcje producenta płytek potaniały o 24 proc., do 43,2 zł. Z portfeli akcjonariuszy wyparowało 226 mln zł. Kurs Cersanitu, który produkuje kompletne wyposażenie łazienek, spadł natomiast o 2,4 proc., do 39,9 zł.
Zarządzający jednego z funduszy, zaangażowanych kapitałowo w Opoczno, w wypowiedzi dla „PB” podkreślał, że decyzja inwestorów finansowych o ewentualnej sprzedaży akcji spółki zależeć będzie od tego, co powie Michał Sołowow. Inwestor, który kontroluje 48,85 proc. kapitału Cersanitu i — pośrednio — 48,42 proc. Opoczna, odkrywa karty na łamach „PB”.
— Inwestorzy, których martwią ostatnie spadki kursu Opoczna, wierzyli najwyraźniej w nierealny scenariusz. Nigdy nie mówiliśmy, że wycena spółki będzie zbliżona do obecnej — zaznacza inwestor.
Premia dla akcjonariuszy
Podkreśla, że biznes Opoczna nie
jest wart więcej niż 33,5 zł w przeliczeniu na jedną akcję. Za taką cenę rok
temu Cersanit kupował walory w wezwaniu. Odpowiedział na nie tylko poprzedni
właściciel — Credit Suisse First Boston Ceramic Partners, zarządzany przez
Enterprise Investors.
Zdaniem najbogatszego Polaka, sprzedaż zakładów to paradoksalnie jedyny sposób na to, żeby Opoczno zaczęło się rozwijać i zarabiać.
— Spółka musi przeprowadzić ogromne inwestycje, które wiązałyby się z drastycznym ograniczeniem lub nawet wstrzymaniem produkcji w zakładach. Żadna firma nie może sobie na to pozwolić, bo straci rynek — tłumaczy Michał Sołowow.
Budowa własnych zakładów nie jest z kolei dobrym pomysłem, bo trwałaby zbyt długo.
— Gdyby Opoczno podjęło decyzję o rozwoju organicznym i zaczęło budowę fabryk produkujących ceramikę lub kabiny, mogłoby się okazać, że po prostu nie zdążyłoby tego zrobić, bo na rynku nie byłoby już miejsca. Poza tym stawianie zakładów w Polsce jest już zbyt drogie, więc trzeba by myśleć o zagranicy, a w tej kwestii Opoczno nie ma kompetencji. To zbyt duże ryzyko — twierdzi Michał Sołowow.
Argumentem przeciwko rozwojowi organicznemu jest też bieżąca sytuacja finansowa giełdowej spółki.
— Zadłużenie Opoczna sięga teraz około 120 mln zł — to pozostałość po dywidendzie, którą wypłacił sobie poprzedni właściciel. Z finansowaniem inwestycji byłby więc duży kłopot — argumentuje inwestor.
Sprzedaż zakładów pomogłaby więc w oddłużeniu spółki. Ale na tym nie koniec.
— Kwota, która trafiłaby po transakcji do Opoczna, powinna moim zdaniem w dużej części wrócić do akcjonariuszy. Mam tu na myśli wypłatę megadywidendy bądź umorzenie części akcji — mówi Michał Sołowow.
O jaką kwotę chodzi — na razie nie wiadomo. Opoczno pracuje nad wyceną swoich zakładów. Cersanit już ma własną ocenę wartości tych aktywów.
— Strony muszą ustalić satysfakcjonująca stawkę. Pewnym punktem odniesienia mogłaby być wartość, po jakiej wniesiono aportem zakłady do spółki Opoczno I — wyjaśnia jedynie Michał Sołowow.
Udziały, o których mówi inwestor, wycenione zostały wówczas na 271,5 mln zł.
Będą zyski
Wiele wątpliwości wśród inwestorów wzbudza
kwestia przyszłych wyników finansowych Opoczna. Cersanit, jako spółka handlowa,
notuje jednostkowe straty. Jednak ma zakłady w strefach ekonomicznych i to tam
wykazuje większość zarobków, korzystając z ulg.
— Jestem przekonany o tym, że Opoczno będzie zarabiać. Przykład LPP pokazuje, że sprzedaż wartości dodanej, jaką jest mocna marka, jest opłacalna — zapewnia Michał Sołowow.
Podkreśla jednak, że trudno określić, kiedy wymierne zyski się pojawią.
— Przed spółką jest ogrom pracy związanej z wprowadzaniem na rynek nowych produktów i „rozpychaniem się” na półkach — przypomina inwestor.
Michał Sołowow jest też przekonany, że walka Opoczna o rynek ceramiki i innego wyposażenia łazienek, które ma oferować pod swoją marką, nie zaszkodzi Cersanitowi.
— Opoczno jest i będzie pozycjonowane nieco wyżej niż Cersanit. Nie widzę więc zagrożenia — mówi inwestor.