W lutym duński bank centralny wydał na obronę korony przed wzmocnieniem równowartość 26 mld USD, czyli najwięcej w historii. Opłacało się, ponieważ według szwedzkiego banku SEB presja ze strony spekulantów ustąpiła.
- Inwestorzy, którzy spekulowali pod rezygnację przez Danię z parytetu korony wobec euro, zniknęli. Zamknęli pozycje i odeszli z rynku – oceniał Thomas Thygesen w wywiadzie udzielonym agencji Bloomberg.
W rezultacie notowania korony znalazły się wręcz po drugiej stronie parytetu. Wobec euro korona chwilowo była najtańsza od 1998 r. Duńskie banki Nykredit i Sydbank przewidują, za sprawą zmiany sytuacji na rynku walutowym władze monetarne będą zmuszone podnieść główną stopę procentową z -0,75 proc., poziomu który na świecie obserwuje się jeszcze tylko w Szwajcarii. Ujemne oprocentowanie miało być jednym ze środków skłaniających spekulantów do rezygnacji ze skupowania korony.
Mimo to według SEB na odtrąbienie duńskiego zwycięstwa w walce ze spekulantami jest jeszcze za wcześnie. Notowania walutowych instrumentów pochodnych wskazują, że inwestorzy oczekują odchyleń kursu od parytetu o 0,8 proc. Wprawdzie mieści się to w przedziale akceptowanym przez bank centralny Danii, jednak przekracza zwykle obserwowany przedział wahań kursu korony. Z osądem SEB zgadza się Jens Nordvig, szef działu analiz rynków walutowych w banku Nomura.
- Bitwa może jeszcze nie być zakończona. Odpływy mogą wrócić, zwłaszcza jeżeli globalny trend spadkowy w notowaniach euro utrzyma się. Aby potwierdzić wiarygodność parytetu, władze monetarne mogą sięgnąć po specjalne kroki, przynajmniej w krótkim terminie – napisał w raporcie Jens Nordvig.
Po lutowych interwencjach duńskie rezerwy walutowe sięgnęły równowartości 110 mld USD, czyli 40 proc. duńskiego PKB.
