Spośród 10 tysięcy związków tylko jeden staje się lekiem

Anna Leder
opublikowano: 2005-05-23 00:00

Aby narodził się nowy lek potrzeba niemało wysiłku, prawie 15 lat i 800 mln USD. A i tak przedsięwzięcie obarczone jest dużym ryzykiem niepowodzenia.

Współczesny rynek farmaceutyczny stanowi nieprzypadkowe połączenie działań marketingowych i sprzedażowych skierowanych bezpośrednio do lekarzy i pacjentów, regulacji prawnych oraz badań naukowych. Dla polskich firm rynkowy sukces oznacza niskie koszty produkcji, efektywne działania marketingowo-sprzedażowe, połączone z ciągłym wprowadzaniem nowych produktów generycznych, oraz obecność na liście refundacyjnej.

Ścieżka zdrowia

Prace nad nowym lekiem rozpoczynają się od pomysłu na nową terapię.

— Poszukujemy nieleczonych chorób lub niedoskonałych terapii, które były nieskuteczne lub obciążone wieloma skutkami ubocznymi. Próbujemy przewidzieć, jakie choroby będą w przyszłości najczęściej dotykały naszą populację — mówi Sławomir Mirek, dyrektor zarządzający firmy Adamed.

Etap badań podstawowych obejmuje czas poszukiwania substancji mogącej modyfikować proces chorobowy, czyli hitu terapeutycznego. Hit, czyli trafienie, jest określeniem pozytywnej odpowiedzi celu terapeutycznego w kontakcie z nową substancją.

Kolejną fazą, trwającą prawie 3 lata, jest proces wyszukiwania i ulepszania odpowiednich cząsteczek, z typowaniem wiodącej substancji — głównego kandydata na lek.

— Proces projektowania cząsteczki, w którym wykorzystuje się również zaawansowane techniki modelowania komputerowego, wieńczy prace w laboratorium chemicznym. Następnie syntetyzowane jest tysiące związków, z których w przyszłości jeden może stać się nowym lekiem. Kolejne etapy projektu to już zadanie dla laboratoriów biologicznych, które sprawdzają aktywność związków na klonowanych receptorach, a następnie na hodowlach komórkowych. W końcowej fazie testów najbardziej obiecujące związki testowane są pod względem skuteczności i toksyczności na zwierzętach — opowiada Sławomir Mirek.

Etap badań przedklinicznych trwa prawie 2 lata. Kolejny etap to badania kliniczne na ludziach.

— Odbywają się one w fazach. Na zdrowych ochotnikach bada się bezpieczeństwo substancji, a następnie lek udostępnia się chorym pacjentom, którzy biorą udział w testach jego skuteczności i bezpieczeństwa — zapewnia Sławomir Mirek.

Faza ta kończy się przygotowaniem wniosku o rejestrację nowego leku.

Wybrańcy

Rejestracja trwa zwykle 1,5 roku i wieńczy średnio siedmioletni okres fazy badań klinicznych.

— Ochrona patentowa, która trwa 20 lat od momentu rejestracji leku, jest swoistą nagrodą za ryzyko inwestycji, jej zadaniem jest zapewnić zwrot z zainwestowanego kapitału oraz środki na dalsze inwestycje — mówi Andrzej Wodnicki, konsultant w Andersen Business Consulting.

Każdy z etapów musi być prowadzony zgodnie z obowiązującym prawem i wymogami międzynarodowymi, wśród których naczelne znaczenie odgrywają zasady dobrej praktyki klinicznej i dobrej praktyki wytwarzania. Proces badawczy przebiega pod kontrolą nadzoru farmaceutycznego i za zgodą Lokalnej Komisji Bioetycznej.

— Efektywność procesu badawczo-rozwojowego jest niska. Z ponad 10 tys. wynalezionych nowych związków chemicznych tylko 5 trafia do ostatniej fazy testów klinicznych, a w sumie tylko jeden zostaje zatwierdzony jako nowy lek. Całościowy proces rozwoju leku, od nadania kodu nowej cząsteczce chemicznej, do wprowadzenia na rynek, trwa 12-14 lat. W tym czasie na różnych etapach badań lek jest testowany przez 1,5-3 tys. osób — zwraca uwagę Marcin Zdral, dyrektor w Grupie CRM Andersen Business Consulting.

Skarbonka bez dna

Wydatki na wynalezienie nowego leku rosną wraz z zaawansowaniem projektu.

— Na początku nie przekraczają kilkudziesięciu tysięcy dolarów. W fazie badań przedklinicznych sięgają zwykle od kilku tysięcy do kilku milionów USD. Badania kliniczne to wydatek rzędu kilku milionów dolarów na I fazę, kolejnych kilkunastu milionów dolarów na II fazę i kilkudziesięciu milionów na III fazę — mówi Sławomir Mirek.

Specjaliści oceniają, że koszt wyprodukowania nowego leku wzrósł z 500 mln USD w roku 1997 do ponad 800 mln USD w roku 2003.

— Ze względu na tak wysokie koszty, do rzadkości należy finansowanie projektu badawczego w całości przez jedną firmę. Zwykle początkowe etapy badań realizowane są w małych firmach, a dopiero zaawansowane fazy badań klinicznych wymagają zaangażowania partnerów z odpowiednim zapleczem finansowym. Zwykle partnerami są międzynarodowe koncerny farmaceutyczne. Umowy z nimi przewidują udział w zyskach — kontynuuje Sławomir Mirek.

Firmy produkujące leki innowacyjne, np. Novartis, Pfizer, wydają na badania i rozwój 15-18 proc. swoich przychodów, podczas gdy firmy produkujące generyki —m.in. Ivax, Teva — 6-7 proc. Wśród polskich firm stosunek wydatków na badania do sprzedaży jest jeszcze mniej korzystny. Ocenia się, że polskie firmy wydają na badania i rozwój nie więcej niż 3-4 proc. swoich przychodów.

Kopciuszek?

Polskie firmy praktycznie nie uczestniczą w procesie tworzenia nowych leków.

— Ostatnio najczęściej rejestrują nowe leki oparte na cudzej dokumentacji badawczej, wykorzystując tzw. skróconą procedurę. Praktycznie nie prowadzą one badań nad nowymi związkami chemicznymi, a proces rozwoju nowych produktów w zasadzie sprowadza się do kopiowania leków, na które wygasła już ochrona — twierdzi Marcin Zdral.

Rodzimy rynek farmaceutyczny to przede wszystkim rynek leków odtwórczych — generyków. Są one ekwiwalentem oryginalnych produktów leczniczych, zawierającym taką samą substancję czynną jak leki innowacyjne — mogą być wprowadzone na rynek dopiero po wygaśnięciu ochrony patentowej leku oryginalnego. Zazwyczaj pojawiają się na rynku jako osobna marka z własnym znakiem zastrzeżonym. Są z założenia sprzedawane po cenie niższej niż lek oryginalny.

— Mogą być tańsze, ponieważ ich producenci nie wydają olbrzymiej kwoty na badania i rozwój. Z drugiej strony, brak ochrony patentowej powoduje większą konkurencję. Aby zarejestrować taki lek, trzeba udowodnić, że spełnia on określone wymogi — m.in. że jest biorównoważny z lekiem oryginalnym, który był objety ochroną patentową. Wnioskodawca ubiegający się o rejestrację leku musi dostarczyć dowody, że produkt spełnia wymagania co do jakości, skuteczności i bezpieczeństwa w postaci badań jakościowych, przedklinicznych i klinicznych — mówi Marcin Zdral.

Zdaniem Sławomira Mirka, aby zapewnić atrakcyjność inwestycji w badania i rozwój leków, potrzebne jest zrozumienie i zachęta ze strony rządu oraz parlamentu.