Spotkanie ministrów finansów G-7 pod znakiem słabego dolara

opublikowano: 2004-02-06 19:41

PAP/AFP: Ministrowie finansów i gubernatorzy banków centralnych G-7 rozpoczynają w piątek wieczorem dwudniowe obrady w Boca Raton na Florydzie pod znakiem słabego dolara oraz dużej różnicy poglądów - pisze AFP.

Spotkanie zainauguruje w piątek kolacja wydana przez ministra finansów USA Johna Snowa. Faktyczne obrady rozpoczną się w sobotę rano, a po południu spodziewany jest wspólny komunikat.

Wielcy skarbnicy z najbogatszej Siódemki przybyli na Florydę z wyraźnie zaznaczonymi priorytetami. "Stany Zjednoczone i Japonia chcą, aby Europejski Bank Centralny (EBC) obniżył stopy procentowe, Europa i Japonia chcą, by Stany Zjednoczone zabrały się wreszcie za swój podwójny deficyt (budżetowy i handlowy), Europa i Stany Zjednoczone chcą, aby Japonia przestała wspierać swego jena w stosunku do dolara" - podsumowuje Holger Schmieding z Bank of America.

W obliczu tak jasno postawionych celów, Paryż dał do zrozumienia, że spodziewa się napiętych obrad. "Obecne spotkanie G-7 nie będzie należało do najłatwiejszych, można oczekiwać szczerej wymiany poglądów" - powiedział w środę francuski szef resortu skarbu Jean-Perre Jouyet.

Dolar będzie z pewnością tematem numer jeden spotkania, które zapoczątkuje amerykańskie przewodnictwo w G-7 (USA, Japonia, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Kanada, a także Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i zarząd strefy euro).

Dolar od półtora roku nie przestaje tracić na wartości, przy życzliwym przyzwoleniu władz amerykańskim, które powtarzają, że kształtowanie kursu waluty jest sprawą rynku, deklarując jednocześnie swoje przywiązanie do "polityki silnego dolara".

Spadek kursu dolara jest na rękę prowadzącemu obecnie kampanię prezydencką George'owi W. Bushowi, który wie, że tania waluta napędza eksport, polepsza rezultaty przedsiębiorstw i pozwala spodziewać się poprawy na rynku pracy, kluczowej dla wyników wyborów 7 listopada.

Na razie jazda w dół zielonej waluty odbywała się większych perturbacji: gładko, nie wywołując inflacji ani dąsów inwestorów zagranicznych, ani też wzrostu stóp procentowych.

Na spotkaniu w Boca Raton Stany Zjednoczone, silne poczuciem odzyskanego wzrostu, skrytykują zapewne zbyt powolne reformy strukturalne w Europie, które przeszkadzają temu kontynentowi wejść na drogę ożywienia. Z innymi postulatami wystąpią, ze swej strony, Europejczycy, ponoszący dziś główny ciężar spadku wartości dolara. Ich ministrowie finansów wyrazili już "zaniepokojenie nadmiernymi wahaniami kursów wymiany".

Europejczycy zapewne napiętnują też niefrasobliwość Ameryki, która żyje na kredyt kosztem reszty świata, windując w górę swoje deficyty (500 mld dolarów deficytu bilansu handlowego w 2003 roku, ponad 500 miliardów in minus w budżecie na 2004 rok). "Nikt nie jest zwolniony od reform strukturalnych" - podkreślił Jean-Pierre Jouyet.

Europejczycy będą także próbowali wymóc na Japonii zdjęcie parasola ochronnego z jena i zgodę na zaniechanie interwencji dla wsparcia własnej waluty w stosunku do dolara.

"Będzie totalny impas, z Europejskim Bankiem Centralnym i Chinami w roli chłopców do bicia" - przewiduje Holger Schmieding. Chiny ściągnęły już na siebie multum krytyki za odmowę odłączenia własnej waluty od dolara, podczas gdy EBC pozostaje głuchy na wezwania do obniżki stóp procentowych.

Na spotkaniu G-7 pojawią się ponadto delegacje Iraku i Afganistanu, które w sobotę przedstawią sytuację gospodarczą swoich krajów. Wielcy skarbnicy Siódemki omówią także casus Argentyny, przed oceną w marcu jej sytuacji gospodarczej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.