Start-upy z zimnego chowu

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2017-05-12 09:01
zaktualizowano: 2017-05-12 09:02

Bez dodatkowego wsparcia rządu i korporacji młode firmy technologiczne nie rozwiną skrzydeł. Ze szkodą dla całej gospodarki.

Michał Legierski - EDYTOR

Google kupuje jeden start-up tygodniowo — zaznaczyła Julia Krysztofiak-Szopa, prezes fundacji Startup Poland, podczas panelu dyskusyjnego otwierającego European Start-up Days, imprezę towarzyszącą Europejskiemu Kongresowi Gospodarczemu. Wprawdzie podobnych standardów w Polsce długo nie osią- gniemy, warto się jednak na nich wzorować. Krajowe środowisko młodych firm szuka więc wsparcia u korporacji i przekonuje administrację publiczną do zwiększenia startupowej aktywności.

Organizacją, która jako pierwsza przecierała w kraju szlaki dla młodego, innowacyjnego biznesu i promowała rozwiązania ułatwiające zakładanie firm, jest Polska Przedsiębiorcza, w obrębie której działają Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości i ogólnopolska sieć Business Linków.

 — Młodzi przedsiębiorcy, by się rozwijać, potrzebują inspiracji i motywacji. Twórca jednego z największych na świecie akceleratorów Y Combinator powiedział kiedyś, że start-upy nie osiągają sukcesu, ponieważ zatrzymują się przed górką, za którą jest już tylko lepiej — przypomniał Dariusz Żuk, prezes Polski Przedsiębiorczej.

Jest to właściwy moment, by najlepszym technologicznym start-upom rękę podały korporacje.

— Każda korporacja musi się nauczyć współpracy ze start-upami — dodał Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.

Jego zdaniem, duże firmy, by się rozwijać i być konkurencyjne, muszą śledzić rynkowe trendy i nowości. Dostawcami odświeżonych, innowacyjnych rozwiązań technologicznych i biznesowych mogą być właśnie młodzi przedsiębiorcy.

W startupowy projekt Photo HiTech zainwestował niedawno Synthos. Jakie są jego doświadczenia ze współpracy z młodymi przedsiębiorcami?

— Wiele zainwestowaliśmy we własną aktywność badawczo-rozwojową, jednak wszystkiego nie możemy zrobić sami. Na start-upy patrzymy jak na źródło potencjalnej wiedzy, którą możemy skomercjalizować. Polskie start-upy dobrze wiedzą, co chcą osiągnąć i jak do pomysłu dobrać model biznesowy. Do projektów podchodzą z dużym optymizmem. Nie mają jednak doświadczenia — dodał Jarosław Rogoża, dyrektor pionu badań i rozwoju w Synthosie.

W jego zdobyciu młodym firmom chce pomóc Tauron — firma rozpoczęła współpracę ze start-upami w ramach nowego akceleratora Pilot Maker.

— Program ma na celu zbliżenie dwóch światów, bo dziś start-upy i korporacje to dwie różne cywilizacje — zaznacza Radosław Gnutek, dyrektor wykonawczy ds. badań i innowacji w Tauronie.

Polski sektor startupowy na obecnym poziomie rozwoju nie poradzi sobie bez zaangażowania administracji i dodatkowego publicznego finansowania. Pierwszych programów dotacyjnych do sukcesów nie można jednak zaliczyć. Nie zawsze były to trafne inicjatywy, bo przedsiębiorcy z grantami w kieszeniach, pozbawieni dodatkowego wsparcia eksperckiego, często sami nie radzili sobie na rynku.

— Młodych przedsiębiorców wspieraliśmy w różnych formułach, bezpośrednimi dotacjami dla start-upów, dofinansowując fundusze zalążkowe i venture capital. Zebraliśmy wiele doświadczeń i wyciągamy z nich wnioski. Nauczyliśmy się, że pieniądze nie wystarczą — przyznaje Patrycja Klarecka, prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.

Jej zdaniem, lepiej sprawdzają się np. formuły wehikułów inwestycyjnych i dotowanie funduszy venture capital — dopiero za ich pośrednictwem unijne dotacje trafiają do start-upów. Młode biznesy w takim modelu rozwijane są pod skrzydłami doświadczonych inwestorów.

W tym kierunku zmierza również Polski Fundusz Rozwoju — tworzy fundusz funduszy i wybiera pośredników, którzy poszukują innowacji i w nie inwestują. Jako pierwszy z zapowiadanych programów uruchomiony został Starter. Będzie wspierać start-upy na najwcześniejszym etapie rozwoju biznesu.