Hasenstab, który kreowany jest na gwiazdę zarządzania aktywami, wpadkę zaliczył nie po raz pierwszy, ale nie zdarzyło się jeszcze, by przegrał w jednym czasie dwa "zakłady" z rynkiem, do którego często podchodzi kontrariańsko.

W trzecim kwartale zarządzający stracił na defaulcie obligacji argentyńskich w walucie lokalnej, a także na krótkiej pozycji w obligacjach amerykańskich. Wskutek tego aktywa Global Bond Fundu spadły z 33 do 30 mld USD w trzy miesiące, a stopa zwrotu za trzy lata skurczyła się do 2,4 proc., podaje Bloomberg. Fundusz ma w tym roku wynik słabszy od 80 proc. rywali.
Zarządzający do wyników funduszu się nie odniósł, ale w opublikowanym w ostatnich dniach komentarzu podkreślił, że trzeba rozważyć, "czy wyjątkowo niskie stopy procentowe nie kierują inwestorów poszukujących wyższego dochodu na siłę w stronę aktywów o wyższym ryzyku, które charakteryzują się wyższą wyceną i prawdopodobnie także mniejszą płynnością"
- Uważam, że rozważnym działaniem niewątpliwie byłoby budowanie bardziej defensywnego portfela, ponieważ gdy patrzymy na to, co rysuje się na horyzoncie, trudno nam wyobrazić sobie okres geopolitycznej stabilności, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Sądzę, że inwestorzy powinni wykazać się elastycznością, czyli umiejętnością aktywnego pozycjonowania inwestycji pod kątem większego ryzyka w przyszłości - dodał.
Jego zdaniem, w sytuacji, w której rządy już zwiększyły wydatki, a banki centralne obniżyły stopy procentowe, pole manewru jest niewielkie.
- Te warunki postrzegamy jako kolejne wiązki chrustu na coraz wyższym stosie. Nie wiemy, jaka iskra podpali stos, ale sądzimy, że już czas zaopatrzyć się w gaśnice - dodaje Michael Hasenstab.