Strategiczne osamotnienie zawsze jest dramatem

Jacek Zalewski
opublikowano: 2006-10-03 00:00

Zerwanie przez Rosję wszelkich połączeń komunikacyjnych z Gruzją oraz wprowadzenie innych sankcji gospodarczych potwierdza, że urażone imperium zdecydowane jest na nieograniczoną konfrontację. Aresztowanie w Tbilisi za szpiegostwo czterech rosyjskich oficerów — którzy notabene już zostali za pośrednictwem OBWE wydaleni do Rosji — to tylko pretekst. Prawdziwą przyczyną konfliktu jest obrany przez Gruzję po tzw. rewolucji róż kurs na NATO. Zamiar wejścia byłej radzieckiej republiki do Sojuszu Północnoatlantyckiego Moskwa postrzega jako kolejny etap wrogiego, strategicznego oskrzydlania Rosji.

Goszczący niedawno na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju prezydent Micheil Saakaszwili otrzymał tam tytuł Człowieka Roku i zadeklarował, że Gruzja kulturowo i cywilizacyjnie znajduje się w Europie od zawsze. Pograniczny Kaukaz umownie da się zaliczyć do naszego kontynentu, ale prawdziwym dramatem Gruzji w sytuacjach kryzysowych jest całkowite jej osamotnienie. Trudno przecież traktować jako oparcie Turcję czy — tradycyjnie skonfliktowane i z Gruzją, i między sobą (taka to kaukaska specyfika) — Armenię i Azerbejdżan.

Trzymając kciuki za wybijanie się Gruzji na niezależność, trudno uciec od refleksji, jak słabiutka byłaby pozycja Polski wobec Rosji — gdyby nie nasze członkostwo w UE i NATO. I tylko ono umożliwia braciom Kaczyńskim potrząsanie szabelką w relacjach międzynarodowych — niezależnie od okoliczności, że sojusznicze Niemcy rozgrywają własną partię z Rosją ponad naszymi głowami.