W kampanii prezydenckiej brakuje starcia idei, energii, która porwałaby wyborców. Pewnie dlatego, że gra toczy się o garstkę niezdecydowanych, którzy polityką raczej się nie pasjonują, ale będą mieli decydujący głos. W tej sytuacji kandydaci uznali, że lepiej nie używać ostrych argumentów, unikać jednoznacznych deklaracji i zgrabnie dostosowywać przekaz do nastrojów społecznych. Z grona głównych pretendentów dwóch walczy o wejście do drugiej tury, trzeci – o przyszłe polityczne sukcesy i potencjalne miejsce w rządowej koalicji, a czwarty – o przetrwanie swojego politycznego projektu.
Kampania – nawet jeśli nijaka – rządzi się własnymi prawami. Jest na przykład obwarowana przepisami dotyczącymi finansowania. Obowiązują limity wydatków, ścisłe zasady, a dane finansowe komitetów są dostępne publicznie. I właśnie tam zajrzeliśmy – nie po to, by szukać sensacji, ale by robić to, co do dziennikarzy należy: patrzeć politykom na ręce.
Zajęliśmy się tym tematem nie po to, by piętnować, wskazywać palcem czy insynuować układy. Przeciwnie – chcemy podkreślić, że wsparcie finansowe kampanii to nie powód do wstydu. To część demokratycznego procesu. I właśnie dlatego powinno być całkowicie przejrzyste.
Oczywiście zwróciliśmy uwagę na osoby ze świata biznesu. Choć gospodarka nie jest wiodącym tematem w tej kampanii, to w rzeczywistości jest najważniejsza. Od jej stanu zależy bezpieczeństwo ekonomiczne, społeczne i militarne. To ona decyduje o sile instytucji, możliwościach państwa i perspektywach obywateli.
Nie oceniamy, kto i dlaczego przekazał pieniądze konkretnemu kandydatowi. Nie jest to finansowy sondaż przedwyborczy. Nie chcemy rozpalać emocji, choć wiemy, że temat donacji jest medialnie wybuchowy i chętnie wykorzystywany przez polityków oraz obozy ich wyznawców. Nie chodzi nam jednak o podejrzenia, tylko o fakty. A faktem jest, że przyszły prezydent – nawet jeśli jego kompetencje w polskim systemie są ograniczone – nie powinien mieć nieujawnionych zobowiązań wobec darczyńców. Opisywanie mechanizmów finansowych nie służy więc taniej sensacji, ale demokracji.
Przeczytaj tekst: Biznes już wybrał prezydenta. Zagłosował pieniędzmi