WZA spółki Karen uchwaliło 28 września, że 93 proc. akcji w spółce przejmie Halina Paszyńska i jej spółka Texass Ranch Company. W zamian za akcje nowa właścicielka ma wnieść nieruchomości warte 450 mln zł oraz 50 mln zł w gotówce. Transakcja wyglądałaby świetnie – tym bardziej, że firmują ją poniekąd swoją obecnością w RN spółki Karen takie nazwiska jak Jacek Piechota, Janusz Steinhoff, Jacek Janiszewski oraz Tomasz Tywonek. Wyglądałaby, gdyby nie drobne szczegóły związane z Haliną Paszyńską.
Jak dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”, amerykanka polskiego pochodzenia
jeszcze w 2007 r. prosiła o zwolnienie z opłaty sądowej w wysokości 5 tys. zł,
bo „nie ma żadnych dochodów, a utrzymuje ją mąż”. Pan Paszyński, o którym mowa,
w 2002 roku był podejrzewany przez prokuraturę o próbę wyłudzenia 142 mln zł
dopłat publicznych do energii odnawialnej. Wśród nieruchomości, które mają być
wniesione do Karen, są grunty w Cecenowie pod Słupskiem, na których ma być torf,
a pod nim – gaz łupkowy. Tyle, że spółka z Teksasu nie wystąpiła nawet o
koncesję, co nie przeszkodziło wycenić gruntu na 218 mln zł. Jakby tego było
mało, biegła, która pracowała dla paszyńskich, w ub.r. została skazana przez sąd
w Szczecinie na dwa lata więzienia w zawieszeniu za poświadczenie nieprawdy i
zawyżenie wartości działek. To tylko kilka fragmentów barwnej historii
opisywanej w piątkowej „Gazecie Wyborczej”. Co z tego wynika dla udziałowców –
powiedział „Gazecie” Jarosław Dominiak ze Stowarzyszenia Inwestorów
Indywidualnych: „Bańki zawsze pękają z hukiem. Tracą drobni inwestorzy”.