
Według rządowych danych, w listopadzie 2020 r. deficyt wyniósł 2,03 bln jenów (14,8 mld USD). Ekonomiści co prawda zakładali ujemny wynik, ale jedynie na poziomi -1,68 bln jenów wobec skorygowanego do 2,166 bln deficytu w październiku.
Co istotne po raz czwarty z rzędu deficyt przekroczył pułap 2 bln jenów.
Tak niekorzystny rezultat dla kraju, którego gospodarka nakierowane jest na eksport, jest wynikiem gwałtownego wzrostu kosztów importu, w tym przede wszystkim surowców, energii i żywności.
W listopadzie import zwiększył się aż o 30,3 proc. w ujęciu rocznym również przebijając konsensus rynkowy kształtujący się na poziomie 27 proc. wyhamowują jednak dynamikę z październikowego pułapu 53,5 proc. Import napędzany był sprowadzanymi surowcami ropą naftową, węglem i skroplonym gazem ziemnym, a dodatkowo zawyżony przez 28,5-proc. deprecjację jena w stosunku do dolara.
Tymczasem eksport zwiększył się jedynie o 20 proc. przy prognozie na poziomie 19,8 proc. o wzroście o 25,3 proc. w październiku.
W efekcie tych niekorzystnych zmian na rynku zarówno wewnętrznym jak i globalnym, Japonia odnotowała w tym roku skumulowany deficyt handlowy w wysokości 18,5 bln jenów, więcej niż rekordowy roczny deficyt handlowy opiewający na 12,8 bln jenów w 2014 r.