Tak Bruksela chce zablokować import nawozów z Rosji i Białorusi

Agnieszka ZielińskaAgnieszka Zielińska
opublikowano: 2025-02-05 20:00

Dwustopniowy mechanizm obejmie dodatkowe cła i limity na import produktów, co ma uderzyć w Moskwę i Mińsk, a pomóc unijnym producentom.

  • W jaki sposób UE chce zablokować import nawozów ze Wschodu
  • Kiedy wejdzie w życie nowy mechanizm
  • Jakie to będzie mieć skutki
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Komisja Europejska chce, żeby od lipca tego roku zaczęły działać sankcje na nawozy azotowe produkowane w Rosji i na Białorusi. Przedstawiciele sektora chemicznego w Polsce zabiegali o to od dawna. Powodem był lawinowy napływ na nasz rynek tańszych nawozów z tych państw, co uderzało bezpośrednio w naszych producentów. Tylko po siedmiu miesiącach 2024 r. import nawozów z Rosji według danych GUS wyniósł ponad 721,5 tys. ton, podczas gdy w podobnym okresie 2023 r. było to 246,7 tys. ton. Przywóz nawozów z Białorusi przekroczył 185,5 tys. ton. wobec 13,4 tys. ton rok wcześniej.

Cła i limity

W jaki sposób UE chce zablokować import ze wschodu?

Szymon Domagalski, radca ds. regulacji w Polskiej Izbie Przemysłu Chemicznego (PIPC), wyjaśnia, że będzie to dwuetapowy mechanizm, który polegać będzie na stopniowym podnoszeniu ceł na nawozy z Rosji i Białorusi i jednoczesnym wprowadzeniu maksymalnych limitów na import z tych krajów.

- W praktyce poza podstawową stawką celną, która obecnie wynosi 6,5 proc., zostaną nałożone dodatkowe kwoty celne w zależności od rodzaju importowanych nawozów - od 40 EUR za tonę, do nawet 430 EUR za tonę. Będą one rosnąć w kolejnych latach - wyjaśnia ekspert.

Warto dodać, że obecnie np. średnia cena saletry azotowej to 1755 zł, czyli około 418 EUR za tonę.

W przypadku dopuszczalnych limitów importu, które są ważnym elementem całego mechanizmu, będzie odwrotnie - będą one sukcesywnie maleć w kolejnych latach. Od początku lipca 2025 r. do końca czerwca 2026 r. dopuszczalny limit importu do UE nawozów ze wschodu ma wynieść 2,7 mln ton. Rok później będzie to 1,8 mln ton, a w kolejnym kroku - czyli między lipcem 2027 a czerwcem 2028 r. - ma spaść do 0,9 mln ton.

Oba mechanizmy są ze sobą powiązane. W praktyce, jeśli w danym roku łączny import nawozów z Rosji i Białorusi przekroczy dopuszczalny limit, wyższe cła zaplanowane w kolejnym roku wejdą w życie wcześniej.

- Stawki wzrosną wówczas do poziomów zaporowych, blokując import. Skutecznie zmniejszy to ryzyko dalszego gwałtownego przejmowania rynku przez rosyjskie i białoruskie firmy nawozowe – zaznacza Szymon Domagalski.

Poza wprowadzeniem ceł i limitów importowych PIPC zabiega także o stworzenie rejestru importerów nawozów.

- Pozwoli to na skuteczny monitoring pochodzenia produktów i eliminację nieuczciwych praktyk rynkowych. Rejestr importerów zapewni także większą przejrzystość rynku, umożliwiając skuteczniejsze kontrolowanie przepływu towarów – wskazuje ekspert PIPC.

Przyznaje, że istnieje ryzyko, że podmioty powiązane z rosyjskim i białoruskim kapitałem będą próbowały wprowadzać nawozy do UE poprzez kraje trzecie, omijając nowe unijne regulacje, co funkcjonuje również w innych sektorach, chociażby na rynku sklejki.

Powody do optymizmu

Hubert Kamola, prezes Grupy Azoty Puławy i wiceprezes Grupy Azoty uważa, że propozycja KE to kompromis, którego celem jest przede wszystkim niedopuszczenie do uzależnienia się Europy od nawozów z Rosji i Białorusi. Rolnicy chętniej kupowali produkty z tego kierunku ze względu na niższe ceny. Przypomina, że nawozy importowane stamtąd są produkowane przy wykorzystaniu tańszego gazu [średnia cena pod koniec 2024 r. wynosiła w Rosji 1,6 USD/MMBtu (anglosaska jednostka używana w obrocie LNG), w Europie Zachodniej 10,2 USD/MMBtu, a w Polsce aż 11,6 USD/MMBtu - red.], nie są także obciążone m.in. opłatami z tytułu emisji CO2, wynikającymi z systemu ETS, który obowiązuje w UE.

- Utrzymanie produkcji nawozowej w Unii Europejskiej – a do tego niezbędne jest stworzenie równych warunków konkurowania - to gwarancja bezpieczeństwa nawozowego – podkreśla Hubert Kamola.

- Podjęcie przez KE decyzji w sprawie wprowadzenia ceł to szansa na wyrównanie różnicy w poziomie cen gazu między UE a Rosją, co przekłada się na zmniejszenie konkurencyjności europejskich firm - mówi Jakub Szkopek, analityk z Erste Securities.

- Wprowadzenie ceł na pewno będzie mieć wpływ na zmniejszenie popytu na nawozy z Rosji i Białorusi, co przyczyni się też do ograniczenia skali importu, który przestanie się opłacać - zaznacza Jakub Szkopek.

Analityk podkreśla, że na efekty wprowadzenia restrykcji trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Zwraca natomiast uwagę na inny powód do optymizmu w tej sprawie. Chodzi m.in. o zwiększenie liczby kontroli przeprowadzanych przez Krajową Administrację Skarbową w ostatnim czasie. W efekcie w ostatnich miesiącach na listę sankcyjną wpisano m.in. trzy podmioty będące eksporterami mocznika wyprodukowanego za naszą wschodnią granicą.

Oddzielną kwestią jest wpływ ograniczeń w handlu na rynek. Bruksela ocenia, że rozłożenie na trzy lata procesu ograniczania napływu nawozów ze wschodu umożliwi zwiększenie produkcji w państwach UE i nie powinno spowodować gwałtownych podwyżek cen.

Propozycje Komisji Europejskiej w odniesieniu do nawozów ze wschodu muszą jeszcze być zaakceptowane przez Parlament Europejski i przyjęte przez państwa członkowskie. Decyzja nie wymaga jednak jednomyślności i nie może być zablokowana przez żadne państwo członkowskie. W praktyce na wyższe cła musi się zgodzić 15 z 27 państw UE, reprezentujących 60 proc. mieszkańców UE. Będzie to więc formalność.