Tanecznym krokiem wkroczyli w świat nieruchomości

Paweł BerłowskiPaweł Berłowski
opublikowano: 2023-10-27 14:30
zaktualizowano: 2023-11-03 14:30

Podnajmowanie na godziny sal do nauki tańca okazało się receptą na biznes – przez kilka lat obroty firmy Aleksandry i Macieja Holskich urosły do ponad miliona zł. W tym roku mają szansę podwoić wynik.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

SaleTaneczne.pl przypominają coworking – firma jest najemcą powierzchni np. w biurowcu, którą przystosowuje do nauki tańca i podnajmuje na godziny trenerom. Popyt jest duży, a firma Aleksandry i Macieja Holskich działa już w kilkunastu miastach w Polsce i zaczęła ekspansję zagraniczną. Według założycieli spółki biznes zrodziła osobista porażka, a na sukces pracował splot przypadkowych zdarzeń.

– Gdybym się dostał na płatne praktyki studenckie, dziś pewnie po ukończeniu aplikacji otwierałbym własną kancelarię notarialną. Wtedy, w 2014 r., musiałem jednak szybko zacząć zarabiać – wspomina Maciej Holski.

W tym czasie intensywnie tańczył sportowo, a taniec to drogi sport – na same treningi trzeba wydawać kilka tys. zł. miesięcznie. Chcąc nadal tańczyć i studiować, Maciej Holski zaczął zarabiać, ucząc przyszłych nowożeńców. Był na to dobry moment – pojawiła się właśnie moda na śluby, rozwijał się przemysł weddingowy, a przygotowanie choreografii pierwszego tańca nie było zbyt trudne.

– Przygotowaliśmy filmik na YouTubie z układami do kilku popularnych piosenek i chwyciło. W pewnym momencie było już tylu chętnych, że Maciej zaczął namawiać innych tancerzy, żeby przejmowali jego klientów i to nie tylko nowożeńców. W pewnym sensie poszerzał rynek przyszłych klientów – mówi Aleksandra Holska.

Kurs na nieruchomości

Podstawą działalności była sala. Okazało się, że Maciej Holski nie mógł na nią liczyć w szkole tańca, bo traktowano go jako konkurencję. Próbował wynająć ją w przedszkolu w godzinach wieczornych, ale sprawiało to mnóstwo problemów. Sale weselne były daleko od miasta i były drogie. Właściciele biurowców obawiali się natomiast, że będzie problematycznym najemcą ze względu na głośną muzykę.

– Pośrednicy nieruchomości zupełnie nie rozumieli potrzeb takiego biznesu. Proponowali jakieś podmiejskie lokalizacje czy stare niedogrzane magazyny na ul. Kolejowej w Warszawie. Kto wyśle dziecko na lekcję tańca w jakiejś podejrzanej okolicy? Dziś sam znajduję sale i już po rzucie wiem, czy się nadają – mówi Maciej Holski.

Kłopoty z wynajęciem odpowiedniego lokalu doprowadziły w końcu do tego, że tancerz wyspecjalizował się w ich wyszukiwaniu. Pierwsza znajdowała się w starej siedzibie zamkniętego wydawnictwa, w przeznaczonym do wyburzenia budynku przy ulicy Miedzianej w Warszawie. Pierwszym klientem nieruchomościowym był inny trener tańca, któremu Maciej Holski zaproponował podnajem poza sezonem ślubnym.

Okazało się, że chętnych na podnajem jest dużo więcej. Holscy cały zysk i oszczędności przeznaczyli na wynajem i remont kolejnej sali, z którą zdążyli wystartować przed wyburzeniem budynku na Miedzianej. Dziś oprócz trenerów tańca sale na godziny wynajmują też czasem małe grupy teatralne, trenerzy sztuk walki, firmy organizujące spotkania i samodzielnie załatwiające na nie catering, a nawet jeden z kościołów.

Skalowanie

Początkowo Maciej Holski sam musiał otwierać rano sale i zamykać je wieczorem. Sam też umawiał się z najemcami na odbiór czynszu. To było możliwe przy kilku salach w tej samej lokalizacji w jednym mieście. Przełom przyniosła pandemia. Aleksandra Holska przygotowała system rezerwacyjny on-line wymuszający przedpłaty elektroniczne. Potem firma opracowała zdalne systemy dostępu do lokali.

– Nadal jednak trzeba się komunikować telefonicznie z naszymi klientami. Nie chcemy przy tym zatrudniać pracowników. Już wcześniej próba zwiększania skali przez zatrudnienie dodatkowej osoby do otwierania i zamykania sal okazała się porażką. Zacząłem więc szukać partnerów, którzy chcieliby, powielając nasz model, dzielić z nami zyski – mówi Maciej Holski.

Obecnie firma ma dwóch takich partnerów. Pierwszy, Jarosław Biernat, jeden z trenerów tańca, zarządza siecią 17 sal, którą sam powiększa. W ubiegłym roku przychody z nich wyniosły 750 tys. zł, a w tym roku na pewno przekroczą milion. Drugi – Andrzej Jarosz – nie angażuje się w aż tak dużym stopniu, bo nadal jest tancerzem sportowym (wicemistrzem świata w tańcach latynoamerykańskich par dorosłych) i to mu zabiera sporo czasu. Kiedy jednak jest za granicą na zawodach, aktywnie poszukuje sal do wynajęcia nadających się do prowadzenia nauki.

Nieporozumienia

Zakładając firmę, Holscy próbowali pozyskać finansowanie w Getinbanku, ale ich biznesplan został odrzucony.

– Kiedy składałem wniosek i wyjaśniłem doradcy bankowemu, że w wynajmowanych biurach mają działać sale do tańca podnajmowane na godziny, on się po prostu zaśmiał. Placówka banku, w której składaliśmy wniosek, znajdowała się naprzeciw budynku, w którym mamy dziś naszą największą lokalizację, a Getinbanku już nie ma – mówi Maciej Holski.

Według Aleksandry Holskiej do dziś wiele osób nie chce uwierzyć, że utrzymują się z wynajmowania na godziny sal do tańca.

– Niektórzy myślą, że to jakieś sutenerstwo. Zresztą my sami na początku nie myśleliśmy, że nasz biznes może osiągnąć takie rozmiary – mówi Aleksandra Holska.

Na swoim

Holscy przyznają, że od początku kieruje nimi chęć niezależności. To ona sprawiła, że poznali się podczas studiów, pracując jako fundraiserzy na akord dla firmy obsługującej międzynarodową fundację związaną z ochroną środowiska. To była ciężka praca zwykłego sprzedawcy. Szkoła życia.

– Najpierw oboje chcieliśmy mieć własne pieniądze. Potem chcieliśmy mieć wspólne pieniądze. Kiedy po studiach i urodzeniu dziecka podjęłam na moment pracę w globalnej korporacji zajmującej się systemami zarządzania SAP, zarabiałam tam wielokrotnie więcej niż wcześniej jako domokrążca. Ale praca we własnej firmie przynosi jeszcze więcej, a poza tym nie martwię się, że kiedy dziecko jest chore, muszę iść na L-4 – mówi Aleksandra Holska.

Początkowo liczyła na to, że gdy dochody z wynajmu sal osiągną wysokość dobrej pensji, Maciej zadowoli się życiem rentiera. Że zatrudni pracowników i będzie miał więcej czasu.

– Nasz model rozwoju ma jednak liczne plusy. Posiadając w firmie partnera znającego się już na tym biznesie, mogliśmy spokojnie wyjechać na wakacje, wiedząc, że podczas naszej nieobecności ogarnie i swoje, i nasze obowiązki – mówi Aleksandra Holska.

Maciej Holski już nie chce się zatrzymać. Po udanej próbie wejścia na rynki niemiecki i estoński, kontynuuje ekspansję na Litwie i na Łotwie, szuka inwestora, który pomoże firmie zadebiutować w Nowym Jorku, duży potencjał widzi w Azji.