Poza olbrzymią ilością wywiezionych nielegalnie kosztowności turecki eksport biżuterii wyniósł w ubiegłym roku 4,5 mld USD (17,6 mld zł). Zanotowany roczny przyrost osiągnął więc 28 proc., co dla inwestorów z całego świata oznacza wyraźnie — pozycja tego gracza jeszcze się pewnie umocni, zwłaszcza że coraz większy udział mają w tym eksporcie diamenty. Wcześniej wyliczano go jeszcze na 15 proc., ale po najnowszych podsumowaniach Tureckiego Stowarzyszenia Eksporterów Biżuterii wiadomo, że wynosi prawie jedną trzecią. Chociaż konsumpcja kosztowności ze złota i kamieni szlachetnych jest w tym kraju wysoka, a ilość wykwalifikowanych warsztatów zaspokaja ten rynek, wymianę handlową hamowały do tej pory niekorzystne stawki podatków. Z nadzieją na dalszy rozrost tej branży władze zmieniły przepisy, a z budżetu finansowany zaczął być nawet udział producentów w zagranicznych targach. Nowatorskim modelem w tym biznesie ma być jednak ścisła współpraca eksporterów z ogromną ilością małych, rozsianych po Stambule warsztatów. Większe zagraniczne zlecenia przekazywane będą więc ponad 10 tysiącom drobnych wytwórców, którzy dzieląc pracę między sobą, będą realizować zamówienia bardzo szybko. Głównymi odbiorcami były do tej pory Stany Zjednoczone, kraje otaczające Zatokę Perską, a także Niemcy, Rosja i mniejsze rynki Europy Środkowo-Wschodniej. Pomimo ostatnich spadków cen ropy i kursu rubla rosyjskie załamanie popytu nie odznaczyło się dla Turków znacząco — zrekompensował je po części wysoki eksport do Iraku, Iranu i Afryki Północnej. Może się wydawać, że dla europejskiego rynku diamentów handel w takich regionach ma mniejsze znaczenie — stowarzyszeni i liczni tureccy eksporterzy mają jednak w planach zacieśnienie relacji z największymi centrami obrotu, a to przynieść może nowe możliwości dla inwestorów, a nawet i nowe ceny. © Ⓟ
Turcy planują ekspansję na rynku biżuterii
Tradycja jubilerska historycznej krainy Anatolia sięga 10 tys. lat. Dla dzisiejszej Turcji jest to nie tyle temat kulturowy, co dobry biznes.