Tzw. mapa drogowa ochrony pracowników przed działaniem substancji rakotwórczych, jaką wyznaczyła już Komisja Europejska (KE), dotyczy około 50 substancji chemicznych. W kolejnych latach, aż do 2050 r., mają być wprowadzane nowe limity dla poszczególnych tego typu związków. Dotychczas wprowadzono je dla kilkunastu substancji, w tym m.in. dla azbestu (w 2009 r.).

Wśród kolejnych znajdą się m.in. krzemionka krystaliczna (stosowana np. w przemyśle odlewniczym, w materiałach budowlanych i przy produkcji różnego rodzaju szkła), formaldehyd (używany w przemysłach chemicznym, farmaceutycznym, meblowym czy rafineryjnym), butadien (w przemyśle chemicznym) oraz związki krzemu (w metalurgicznym). W przedsiębiorstwach, które działają w tych segmentach, pracuje w sumie ponad 230 tys. osób. Unijne limity mogą być problemem dla tysięcy polskich firm. Jolanta Skowron, sekretarz Międzyresortowej Komisji ds. Najwyższych Dopuszczalnych Stężeń i Natężeń Czynników Szkodliwych dla Zdrowia w Środowisku Pracy, wyjaśnia, że wszystkie 50 substancji, jakie znajdą się w unijnych dyrektywach, są już na polskiej liście związków szkodliwych. Problem w tym, że nie zawsze obowiązujące u nas limity będą zgodne z tym, co uzgodni KE i do czego będą musiały stosować się wszystkie państwa unijne.
— Czasami mogą to być limity nawet dziesięciokrotnie niższe od tych, które mamy teraz. To może oznaczać konieczność radykalnych zmian lub nawet całkowitej likwidacji produkcji w stosowanych dotychczas technologiach — mówi prof. Danuta Koradecka, dyrektor Centralnego Instytutu Ochrony Pracy. © Ⓟ