– Tworzyłam zawsze, a co tu kryć, wychowywałam się w czasach, gdy niczego nie było w sklepach, więc wyciągałam z szafy babci stare zasłonki i obrusy, szyłam z nich ubrania, takie przetwarzanie było jedyną szansą w liceum plastycznym, które ukończyłam, aby atrakcyjnie się ubrać. Oczywiście, nie mówiło się wtedy o zanieczyszczaniu środowiska i nadprodukcji ubrań – wspomina Ada Rybka, założycielka Fundacji Up-Life.
Artystyczne ADHD

Wybierając liceum plastyczne, myślała o metaloplastyce, jednak dostała się na tkaninę artystyczną.
– Najpierw przestraszyłam się, że olaboga! Będę, jak stara babcia, siedzieć i tkać! – śmieje się Ada Rybka. – Potem mnie to bardzo wciągnęło. Później co rusz fascynowało mnie coś nowego, chciałam robić wszystko naraz, cierpię na rodzaj artystycznego ADHD.
W przerwie między liceum a studiami na Akademii Sztuk Pięknych prowadziła agencję koncertową, trafiła też do pracowni konserwatorskiej, w której zajmowała się renowacją rzeźb i obrazów.
– To bardzo pomogło mi później na studiach, nauczyło cierpliwości i precyzji – uważa z perspektywy czasu. – Po studiach dość długo pracowałam w branży reklamowej, to wtedy dotarło do mnie, ile odpadów w niej się produkuje, ile rzeczy marnuje, mimo istnienia regulacji prawnych. Teoretycznie baner reklamowy powinien trafić do utylizacji, ale to też kosztuje… To wszystko zbiegło się z moją wizytą w Szwajcarii, gdzie poznałam firmę, która jako pierwsza na świecie zaczęła przetwarzać plandeki i szyć z nich torby.
W latach 90. bracia Freitag z Zurychu, graficy, potrzebowali wodoodpornych toreb, w których mogli przewozić swoje projekty graficzne rowerem. Torby dla rowerzystów zrobione z brezentowych plandek ciężarówek stały się takim przebojem, że bracia są dziś właścicielami kilku sklepów, m.in. na Prince Street na Dolnym Manhattanie, w regionie Ginza w Tokio, w Berlinie, Wiedniu i Davos.
– Sam pomysł, forma i wytrzymałość tych toreb mnie zachwyciły. To była prawdziwa inspiracja. U nas banery winylowe dopiero zaczęły się pojawiać – wspomina szefowa Fundacji Up-life. – Potem założyłam własną działalność, jednak realia były takie, że na projekt w reklamie nie ma się tyle czasu, ile mieć się powinno, a to wpływało na poziom wykonania. Nie produkowałam czegoś, co wnosi zmiany do życia innych ludzi, co zmienia świat.
Potem nadszedł czas walki o wygraną z nowotworem.
– Gdy wylądowałam w szpitalu, zaczęłam się zastanawiać, czy chcę spędzać czas w pracy, w której czuję się źle, działać na rzecz klientów, którzy pół godziny po odebraniu projektów już o nich zapominają – mówi Ada Rybka. – Zrozumiałam, że chcę wrócić do tego, co sprawia przyjemność i mnie, i innym. Zaczęłam robić biżuterię – bo w czasie chemioterapii trzeba było z czegoś żyć. Potem zaczęły się miniatury malarskie, magnesy na lodówkę inspirowane starymi makatkami i etykiety na słoiczki. Podczas choroby zaczęłam dużo gotować, by wspomagać się dietą roślinną. Jednak projekt szycia toreb z banerów musiał poczekać na realizację około 10 lat.
Upcyklingowa partyzantka

Początki działań w Polsce przypominały partyzantkę.
– Musiałam poznać materiał, odkryć, jak z nim pracować, po drodze popsułam kilka maszyn do szycia – przyznaje twórczyni. – Okazało się, że konieczne są maszyny kaletnicze, trzeba było poszukać podwykonawców szyjących na maszynach przemysłowych, którzy znają się na ciężkim szyciu.
Torby z banerów nie mogą być skrojone i zszyte przypadkowo, jeśli mają przetrwać, nie poprzecierać się, nie popękać i nie stać się śmieciem. Winyl używany do reklam jest bardzo różnej jakości, czasem to bardzo tani i słabej jakości materiał z Chin.
– Dlatego tak ważnym punktem działalności fundacji jest edukacja ekologiczna – wskazuje Ada Rybka. – Dzięki niej przygotowuję przyszłego nabywcę naszych produktów. Im większa będzie świadomość ekologiczna, tym większa potrzeba życia zgodnie z nią. Mam świadomość, że rzadko ktoś zastanawia się nad tym, ile wyrzuca rzeczy, z których jeszcze można coś zaprojektować. Ucząc się powtórnego używania przedmiotów albo ich przetwarzania, żyjemy oszczędniej – zarówno jako indywidualni konsumenci, jak i firmy czy instytucje. Przecież rollup żyje tylko tyle czasu, ile trwa konferencja, na którą został przygotowany.
Teraz Ada Rybka z nieaktualnych rollupów, reklam wielkoformatowych, banerów tworzy personalizowane torby, etui na laptopy, saszetki biodrówki z naszytym logo konkretnej firmy. Podszewki wewnętrzne powstają z końcówek materiałów czy odpadów ze szwalni. Są wykorzystywane jako gadżety reklamowe dla klientów VIP i dla pracowników.
Ekoedukacja wokół sztuki

– To ma być przetwarzanie przedmiotów i zabawa wokół sztuki, uczestnicy uczą się, jak zaprojektować i zrobić np. autorski naszyjnik z T-shirta, kolczyki z resztek pleksi, paterę z wikliny papierowej czy przyborniki biurowe z opakowań po kosmetykach – wylicza założycielka Up-life. – W planach mamy poszerzenie formuły warsztatów o techniki graficzne, także pod kątem wykorzystania różnych odpadów.
Ale to nie wszystko. Kolejnym nurtem warsztatów jest kuchnia roślinna, bez mięsa, nabiału, cukru – Ada Rybka dzieli się tu wiedzą, którą zyskała podczas leczenia onkologicznego. Następnym naturalne kosmetyki i chemia domowa. To zwykle prelekcja, pokaz kulinarny, wspólne gotowanie i degustacja.
– A temat żywienia i diety od razu przyciąga temat aktywności fizycznej – zauważa Ada Rybka. – Stąd pomysł zajęć slow jogging prowadzonych przez doświadczonego instruktora japońskiej sztuki wolnego biegania. Up-life to wszystko, co płynie z nurtem slow life, less waste, ogólnie – prowadzenia życia dobrego dla nas i dla otaczającego świata – podsumowuje pomysłodawczyni tych działań.