Z analiz prowadzonych przez DTZ Sherry FitzGerald wynika, że mimo zahamowania rozwoju gospodarki, działalność deweloperska i wykonawcza w Dublinie jest nadal aktywna.
— Dzisiejszy Dublin przypomina Berlin sprzed 10 lat — deweloperzy i inwestorzy prowadzą mnóstwo inwestycji. Brakuje jednak wykwalifikowanej siły roboczej, za mało jest podwykonawców — mówi Wojciech Pasieka, właściciel firmy wykonawczej Termo-Ekonomia działającej w Dublinie.
Ze względu na brak rąk do pracy w sektorze budowlanym, firmy irlandzkie podpisują kontrakty wykonawcze za niskie stawki, przy czym wynagrodzenie robotników jest wysokie. Najniższe wynagrodzenie za 1 roboczogodzinę utrzymuje się na poziomie 12 EUR (48 zł).
— Narzucanie niskiej marży powoduje liczne bankructwa. Wiele inwestycji pozostaje nie ukończonych — twierdzi Wojciech Pasieka.
Zagraniczna firma budowlana, chcąc rozpocząć działalność w Irlandii, musi najpierw uzyskać kartę podwykonawcy (C2).
— Firmy spoza UE muszą przejść na irlandzki VAT. Aby dokonać rejestracji, przedsiębiorcy muszą pokazać uzasadnienie, czyli podpisany kontrakt na wykonawstwo. Jeżeli nie uzyskają karty C2, otrzymują tylko 60 proc. wynagrodzenia brutto, na jakie opiewa kontrakt. Pozostałe pieniądze są wysyłane przez generalnego wykonawcę do urzędu skarbowego, który zabiera VAT, a resztę przekazuje na konto podwykonawcy. Proces ten tra zwykle 2-3 miesiące — wyjaśnia Wojciech Pasieka.
Przyznaje, że Irlandczycy nie mają żadnych mentalnych ani narodowościowych uprzedzeń, ale bronią swojej pozycji rynkowej.
— Pod względem organizacji pracy firmy irlandzkie nie należą do wzorcowych. Mają pieniądze, ale ich cash flow jest słaby. Narzucają niską marżę w celu przebicia zagranicznych ofert. Aby pomyślnie działać na tym rynku, podwykonawcy potrzebują głównie kapitału — mówi Wojciech Pasieka.
Z powodu braku siły roboczej, kontrakty rozciągają się w czasie. Niewiele projektów jest realizowanych zgodnie z terminem. Prace potrafią przeciągać się o pół roku. Dlatego wykonawca czy podwykonawca wchodzący na rynek irlandzki musi patrzeć w perspektywie długofalowej.
— Polscy przedsiębiorcy, przy ustalonej stawce ryczałtowej, liczą koszty pobytu ludzi. W Irlandii te kalkulacje są niewiele warte. Zazwyczaj do jednego projektu zatrudnia się kilku podwykonawców. W związku z tym każda pojedyncza firma jest zależna od działań innych przedsiębiorców. W konsekwencji często dochodzi do przeciągania się prac w czasie, przez co szybko zaczyna brakować pieniędzy na wypłaty. Zwłaszcza że Irlandia jest drogim krajem — dodaje Wojciech Pasieka.
Wykonawcom sprowadzającym do Irlandii robotników z Polski podpowiada, żeby liczyli się z tym, że będą oni żądali większego wynagrodzenia niż na przykład za kontrakty w Niemczech. Jedyną możliwością dla wykonawców i podwykonawców jest rozpoczęcie prac związanych z kilkoma kontraktami jednocześnie i przerzucanie robotników z miejsca na miejsce.
Komentarz
Elwira Zielska*
W Dublinie od pewnego czasu można zaobserwować stały wzrost ilości nie wynajętych powierzchni biurowych, obecnie współczynnik ten wynosi w Dublinie 14 proc. i jest jednym z najwyższych zanotowanych w głównych miastach Europy Zachodniej. Czynsz za najlepsze powierzchnie biurowe w centrum miasta jest zdecydowanie wyższy niż w Warszawie i wynosi 41 EUR (168 zł) za mkw. miesięcznie.
Na rynku inwestycyjnym w Dublinie dominują inwestorzy prywatni, podczas gdy w Warszawie w większość transakcji związanych z nieruchomościami komercyjnymi zaangażowani są inwestorzy instytucjonalni. Stopa kapitalizacji dla powierzchni biurowych w Dublinie kształtuje się na poziomie 5,25-6 proc.
*analityk Jones Lang LaSalle